sobota, 25 maja 2013

Majówka

Majówka za nami, chrzest bojowy też. Najpierw przygotowania. Sprzątanie, ścielenie łóżek. Ada postanowiła wymyć okna. Narobiła się bidulka. Zamknęła ostatnie umyte okno i w tym momencie sąsiad z naprzeciwka postanowił wyburzyć stary dom. W 3 sekundy cały widok spowiła mieszanina pyłów o gęstości mleka. Ada się załamała i ...wyjechała do USA

Taki mamy teraz piękny widok z okien. Sąsiad naprodukował pyłów przy wyburzaniu, ale już mu się znudziła rozbiórka. Taki polskie poczucie estetyki i przyzwoitości. Pozdrawiamy Sąsiedzie!!!!

Prognozy pogody były nieciekawe, ale jak zwykle okazało się, że głąby nie potrafią nic zaprognozować. Miało padać, jakieś ultra niskie temperatury, srele morele..... Szkoda gadać. Pogoda dopisała, Goście również. Sezon w hostelu Mamas&Papas rozpoczęty.
Byli u nas ludzie z Rosji, USA, Ukrainy, Hiszpanii, Tajwanu, Chin, Włoch, Portugalii, Bułgarii, Grecji, Tunezji i oczywiście przede wszystkim z Polski.
Tym razem gościliśmy w hostelu naprawdę fajnych Rodaków. Na pewno zapamiętamy szalonych studentów z Warszawy i konkurencyjną grupę z Krakowa. Niestety, w tej beczce miodu trafiła się mała łyżeczka dziegciu. Wylądowali u nas rowerzyści z Polski. Poszli na noc zabawić się do miasta. Wrócili o piątej rano i kontynuowali imprezę w dormie zapełnionym w 100%. Chlali (zalewając piwem łóżka), hałasowali i w d..ie mieli innych śpiących w pokoju. Musieli to zrobić, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, jaką opinię mają Polacy. Rano o dziewiątej ruszyli dalej. Po całej nocy picia. To też takie polskie..... Niestety, byli w drugim budynku. Nikt z Gości nas nie zaalarmował i wyszło niefajnie.
Ale to był jedyny zgrzyt.
Warszawiacy otworzyli sezon grillowy, tak więc otwarcie było kompletne.
A propos grilla. Grillowały też przesympatyczne Irlandki. Były bardzo napalone i szczęśliwe, że mogą posiedzieć przy dymiącym metalowym urządzeniu. Okazało się, że w Irlandii ludzie próbują uprawiać ten sport, ale mają w roku tylko parę dni, kiedy jest odpowiednia pogoda. Tak więc ich marzenia mogą się spełniać m.in. w Polsce, a najlepiej w naszym hostelu.

To do mnie tak się uśmiechają :)

Pełne zaangażowanie

Papas życzliwie obserwuje

Papas jak zwykle zadowolony :)

Mamas też :)

Nasze Irlandki przyjechały do nas z Londynu, Paryża i Liverpoolu. Irlandczycy, tak jak Polacy, jeżdżą za pracą gdzie się da. Coraz częściej gościmy w hostelu ludzi, którzy nie mieszkają w kraju, którego godło mają na paszportach. Bardzo często jest tak, jak na przykład z naszym greckim majówkowym Gościem. Para grecko-amerykańska zamieszkała w Finlandii. Takich konfiguracji spotykamy bardzo wiele. Tylko na majówce było takich par kilka. Takie czasy.

Majówka potwierdziła, że zima odeszła bardzo daleko. Nawet "Pan z wędką" się pojawił po śnie zimowym. (Pamiętacie posta "Pan z wędką"? http://hostelik.blogspot.com/2012/11/pan-z-wedka.html)Najpierw zobaczyłam go, jak w południe pewnego dnia dobijał się do posesji po drugiej stronie ulicy. Zobaczywszy mnie zapytał, czy nie wiem, gdzie się podziali ludzie stamtąd. Mówię mu, że nie wiem. On zdenerwowany na to, że miał być przed ósmą, a tam nikogo nie ma. Mówię mu, że już południe, a on wkurzony, że nikt tam na niego nie czeka.  Uwielbiam "Pana z wędką" mimo, iż wędki już nie nosi i często mnie wkurza.

Ostatnia sytuacja.
"Pan z wędką" wyglądał, tak jak wyglądał. No, nie za bardzo elegancko. Trochę przedwczorajszy pod każdym względem. Może nawet bardziej niż przedwczorajszy....
Wlazł po raz setny na naszą posesję stanął przy drzwiach wejściowych i stwierdził, że przyszedł sobie ....zapalić papieroska. Miał pecha, bo akurat Papas też wyszedł w tym samym celu. Zostałam zawołana na pomoc, gdyż tylko ja potrafię "Pana z wędką" spacyfikować (bez użycia policji). Pogoniłam Pana w krótkich żołnierskich słowach. "Pan z wędką czy bez wędki" był naprawdę wątpliwą ozdobą i raczej odstraszającą potencjalnych i obecnych Gości. Wyszedł za bramkę, stanął na chodniku, zapalił papierosa i wyrzucił z siebie swoją odwieczną mantrę "co ja złego zrobiłem?". Ręce opadają. Z drugiej strony, jak nie widzieliśmy go dłuższy czas, to czegoś nam brakowało. Może właśnie tego odwiecznego zapytania... :)


Z hostelowego ogrodu


niedziela, 19 maja 2013

Polacy

Dzisiaj będzie trochę refleksyjnie, może trochę smutno nawet.
Do hostelu Mamas&Papas przyjeżdżają ludzie z całego świata. Gościliśmy obywateli z prawie 80 krajów. Wśród nich oczywiście Polaków.  Gościło w hostelu wielu fantastycznych Rodaków, niektórzy powracają i bardzo nam miło spotykać się ponownie. Niektórzy przemykają po cichutku i nie chcą się integrować. Szanujemy to.
Mamy też niestety bardzo smutne refleksje dotyczące dużej części gości z Polski. Pragnę mocno zaznaczyć, że nie zamierzam "obgadywać" wszystkich  Polaków. Niemniej właśnie "nasi" dominują w sferze nieładnych zachowań.
Pisałam już kiedyś, że hostel nie jest miejscem, o którym wiemy wystarczająco dużo. Wciąż spotykamy się ze zdziwieniem, że nie ma telewizorów i lodówek w pokojach, a także łazienek i złotych klamek oczywiście ;)  Hostel jako tani nocleg zapewnia proste warunki (zawsze uczciwie opisane w ofercie). Wiadomo płacisz niewiele, otrzymujesz tyle, za ile płacisz. Niemniej zawsze znajdą się tacy, którym cena parudziesięciu złotych wydaje się akurat na standard hotelu 5-gwiazdkowego.

czego oni chcą, przecież to piękny pokój jest
Zauważyliśmy zależność dotyczącą par mieszanych (Pani z Polski, Pan z Europy Zachodniej). Prawdopodobnie niezrealizowane ambicje finansowe każą szukać jak najtańszego spania, a marzenia nie chcą się realizować w tych okolicznościach.  Mają, niestety, wymagania, którym Hilton raczej nie sprostałby. Otrzymujemy od nich najniższe noty, średnio na poziomie połowy przeciętnych opinii. Nie jest to oczywiście norma powszechna, ale niestety dominująca. Pragnę zaznaczyć, że były też u nas super pary, ale jakąś zależność wyraźnie zauważyliśmy.
Inna sprawa to pijaństwo. Znowu wyróżniamy się wśród innych nacji. Jeżeli już jest problem z pijącymi to na 95% będą to Polacy.  Mamy bardzo dużo do zrobienia jako naród. Przykro pisać o nas w taki sposób, ale przez 2 lata działalności hostelu możemy chyba pokusić się o pewne wnioski. Rosjanie czy Szkoci też potrafią zaimponować wprawą w spożywaniu, ale oni nie kreują kłopotów.

Pozytywny przykład. Polacy przy jednym piwie i mineralce.....

..... i takie zadowolone chłopaki

Holandia, Szwecja, Niemcy i Portugalia-też grzeczni

Polacy lubią też popalać w pokojach mimo wyraźnego zakazu palenia w całym hostelu. Nasz hostel nie jest wielki i wyjście na zewnątrz nie zajmuje wiele czasu czy wysiłku.

myślę, że przekaz tego obrazka jest konkretny, chociaż nie do każdego dociera :(
Bardzo kuleje też komunikacja w przypadku rezerwacji. Plagą są rezerwacje dokonywane na telefon . Palców jednej ręki byłoby za wiele, żeby zliczyć rezerwacje zrobione przez nie-Polaków i nie anulowane w przypadku zmiany decyzji. Z kolei na sytuacje związane z Polakami zabrakłoby palców u rąk i nóg nawet stonodze :(
Wielu Polaków nie odwołuje rezerwacji w momencie, kiedy wiedzą, że nie dojdzie ona do skutku. Dzieje się tak, mimo że zawsze prosimy o poinformowanie w przypadku zmiany planów. Rozumiemy doskonale, że może coś wypaść i nikt nie ma obowiązku spać w naszym hostelu. Ale....
Właśnie, ale.....
Kiedy prosimy o poinformowanie o zmianie planów zawsze słyszymy: OCZYWIŚCIE. I jest to często ostatnie słowo, które słyszymy.
Za każdym razem, kiedy Polak oddzwoni i poinformuje, że zmienił plany, przeżywamy to, jakby Najjaśniejszy zstąpił z niebios i rzucił na nas łaskę. Oczywiście, świadczy to o tym, że mamy ludzi kulturalnych wśród nas i może jakoś ewoluujemy pomału do wyższych sfer kultury.
Dlaczego jest to dla nas istotne?

Chociażby niepotrzebne oczekiwanie do bardzo późnych godzin nocnych. Odmawiamy często innym chętnym. Czasami ludzie bardzo proszą, żeby coś dla nich znaleźć. Nic nie możemy poradzić, ale w ostatecznym rozrachunku pokoje zostają puste. Słyszeliśmy o pewnych praktykach w innych hostelach, gdzie biorą na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy" i martwią się dopiero, gdy mają overbooking (więcej gości niż miejsc). Może to jakaś metoda na takie rezerwacje, ale jeszcze do tego nie dojrzeliśmy :)
Najbardziej wkurzające jest, że gdy próbujemy kontaktować się, rezerwujący nie odbierają telefonów lub nie odpowiadają na sms-y. Można by wtedy dojść do wniosku, że kolejny raz trafił nam się nieodpowiedzialny potencjalny Gość i iść spać. Ale zdarzyło się 3-4 razy w ciągu 2 lat, że brak reakcji był spowodowany banalnym wyładowaniu aparatu lub zostawieniem telefonu w domu i Goście ostatecznie dojeżdżali. Pozostaje czekanie.....
Na szczęście, mimo,że są to bardzo częste sytuacje, nie dotyczą wszystkich Rodaków. Mamy wśród nas również wspaniałych, interesujących, bardzo pozytywnych ludzi.

Pozdrawiamy naszych polskich Gości, którzy w żaden sposób nie wpisują się w schemat z początku wpisu! Przyjeżdżajcie!!! Czekamy!!!

bez z naszego ogródka też czeka




niedziela, 12 maja 2013

Wszystkie dzieci są nasze

Co do zasady nie akceptujemy w hostelu Mamas&Papas dzieci poniżej 7 roku życia. W innych hostelach jest na ogół podobnie. Hostel z rozbrykaną często i zabawową atmosferą nie wydaje się być najlepszym miejscem dla bobasów. Poza tym wspólne łazienki i kuchnie...... Z drugiej strony płaczące w nocy (i nie tylko)  maluchy też nie są miłym dodatkiem do odpoczynku dla pozostałych Gości. Tak więc z dziećmi, Drodzy Rodzice, jedziemy do pensjonatu, hotelu czy innej poważniejszej instytucji noclegowej. Wiadomo tani nocleg jest pokusą, ale może nie być zbyt komfortowo.

Ale zasady są w zasadzie po to, aby je łamać :)

Pierwszy mały Gość pojawił się w hostelu wieczorową porą. Z taksówki wysiadł Pan z Finlandii, podszedł do bagażnika wyjął walizy i ......wózek dziecięcy. Po chwili wynurzyła się mama z roczną dzidzią. Byliśmy zaskoczeni, ale nie mieliśmy serca wyganiać Gości w nocy z małym dzieckiem. Okazało się, że dziewczynka przez cały kilkudniowy pobyt zapłakała JEDEN raz. Przynajmniej ja nie słyszałam więcej, a byłam w hostelu cały czas.

Nasza pierwsza dzidzia


Następny raz nastąpił szybko po pierwszym. Przyjechała rodzinka z Rosji. Też było późno. Trójka dzieciaków 3-7 lat zmęczona pokładała się. I bądź tu stanowczy i przestrzegaj zasad!!!!

Nie wiem, czy to przypadek czy zamierzone działanie, ale zawsze te niezapowiedziane dzieci pojawiały się późnym wieczorem albo wręcz w nocy. Rodzice rezerwując przez internet czy telefonicznie zapominali napomknąć, że będą maluchy. A my nie mamy serca odmawiać ludziom z dziećmi w nocy. Tym bardziej, gdy pojawiali się "z ulicy" bez wcześniejszej rezerwacji z dzieciakami, które w zasadzie spały na stojąco.

Tak więc przewinęło się przez hostel Mamas&Papas niezłe przedszkole.

W ostatnim tygodniu mieliśmy wysyp niezapowiedzianych dzieciaków. Pewnego wieczora wszedł pan z ulicy. Po angielsku zapytał grzecznie, czy mamy pokój z podwójnym łóżkiem. Zaakceptował cenę, chociaż Papas pomylił się i powiedział ciut za dużo. Pan poszedł do auta po bagaż i żonę. Po chwili wszedł z walizą i .... dzieckiem na ręku. No, nie powiem, chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie ...... weszło drugie dziecko. Zatkało mnie podwójnie. Chciałam tym bardziej coś powiedzieć, ale .......weszło trzecie dziecko :) Oczekiwałam więc czwartego. I tu zawód. Weszła tylko mama. Szybko czmychnęli do pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać.
Goście okazali się Rosjanami z Moskwy. Fakt, że mówili po angielsku był miłym zaskoczeniem. A dzieciaki były takie fajne, że aż miło patrzeć jak łobuzują. Bardzo fajna rodzinka!

Chrystian na pewno nie wyrośnie na tuzinkowego faceta :)

Papas wraz z łobuziakami :)


Następnego dnia dzwonek do drzwi, a tu stoi pani z dzieckiem pod pachą. Też z Rosji. Dziewczynka była super! Wesoła, otwarta, śmiała. Dała nam popalić, kiedy została z nami (mama poszła do sklepu). Biegała po górnych łóżkach, zmieniała miejscówki, a my z Papasem padliśmy ze zmęczenia. Oj, kondycja została chyba w innym pokoju :) Mama bardzo długo była w sklepie, bo nie mogła się zdecydować, które piwo kupić na prezent do Kaliningradu. Papas poleciał po mamę do sklepu. Jeszcze kwadrans i trzeba by było nas reanimować.

Diana - szatan wcielony!

nawet wielka ręka Papasa nie dała rady...


Jeszcze w tym samym tygodniu - późny wieczór, dzwonek do drzwi, pan pyta o pokój i...wchodzi rodzinka z Rosji z dzieckiem. Znowu trafiliśmy na bardzo fajną dziewczynkę. Wymieniłyśmy się prezentami - ja cukierki, ona pomarańczę. Zamieniłam parę słów. Na drugi dzień, kiedy ja jeszcze spałam, a Papas rządził na recepcji, dziewczynka przyszła trzy razy powiedzieć dzień dobry :)

Arinki zdjęcia nie mamy, ale jej buciki też nieźle się prezentują


Mamy zasadę, że bez dzieci, ale te, które gościliśmy ostatnio wytworzyły tyle radosnej atmosfery, że w sumie dzieci też mogą spać w naszym hostelu.