niedziela, 25 sierpnia 2013

Niemcy

Hostel Mamas&Papas przeżywa często inwazje Gości z Niemiec.  Dzisiaj nocuje 14-osobowa grupa autostopowiczów, która rywalizuje w wyścigu do Zgonu, do miejscowości Zgon :) Poza nimi mieszka dużo innych osób zza zachodniej granicy. Po prostu niemiecki hostel.
Zdumiewa nas często ich fascynacja Polską. Byli u nas David i Tobi, którzy wykupili 2-tygodniowy intensywny kurs języka polskiego. Dodając do ceny kursu koszty noclegów i utrzymania wygląda to na całkiem sporą inwestycję. Widać, nie było im szkoda kasy na taki cel. Chłopaki lubią Polskę, polską kulturę i .... jedzenie. Ich zmagania z wymową były rozkoszne ;) 
Nie byli jedynymi Niemcami zafascynowanymi naszym krajem. My, Polacy, wyssaliśmy z mlekiem matki inny model Niemca. Na szczęście, na dzień dzisiejszy, nie jest prawdziwy.
Gościliśmy w hostelu rodzinę, która nie zatrzymała się u nas ze względu na tani nocleg. Widać było, że są zamożni, ale preferują hostel ze względu na klimat inny niż w hotelach ze złotymi klamkami. Głowa rodziny, Sebastian, powtarzał wyrazy uznania za to, co Polacy stworzyli po tym "co my wam zrobiliśmy". Odwiedzili  obóz Stutthof, żeby pokazać dzieciakom wielką lekcje historii. Wśród Gości z Niemiec często w rozmowach wychodzi poczucie winy za wydarzenia z czasów wojny. Czują potrzebę powiedzenia, że oni nie są winni, bo wtedy ich nie było. Oczywiście, wiemy, że nasi mili Goście, nie rzucali bomb na Polskę i nie mordowali ludzi. Ale widać, że trauma sięga kolejne pokolenie. Oby wszyscy "odrobili lekcję" i wyciągnęli wnioski z historii.
Są też podróże sentymentalne. Szukanie ulic, kościołów, śladów po przodkach. Niemcy i Gdańsk mocno spletli się w historii.
Gościliśmy Kanadyjczyka, który też szukał swoich niemieckich korzeni w Polsce, ale w tej części Polski, która nie kojarzy się z Niemcami. Okazało się, że jego niemieccy przodkowie przez lata żyli w Radomiu.
Bardzo pozytywnie odbieramy Niemców. Są otwarci, dobrze mówią po angielsku, no i oczywiście sprzątania po nich nie ma za wiele :) Aczkolwiek był u nas Gość, który nie mówił ANI SŁOWA po angielsku i w ogóle jakimkolwiek języku. Próbowałam uruchomić mój zapomniany niemiecki, ale odnieśliśmy wrażenie, że nawet niemiecki był mu obcy :) :) :) Bardzo miły podróżnik bez języka, bez komórki itd, ale z uśmiechem brnął przed siebie.
Rozpisałam się, ale Niemcy to wielki kraj :)
Muszę jeszcze tylko wspomnieć Olivera, z którym przegadaliśmy na recepcji dużo czasu. Zaskoczył mnie pytaniem, jak Niemcy i Polacy dogadują na byłych niemieckich ziemiach w Polsce. Czy po polsku czy po niemiecku. Który język dominuje........
O, kurcze, jasne, że po polsku!!!! Zwłaszcza, że Niemcy albo wyjechali, albo wymarli i jest ich naprawdę niewielu! Trochę był zaskoczony :0. Trzeba rozmawiać, dużo rozwawiać, a świat będzie łatwiejszy do zrozumienia.
Żeby nie było za dużo niemieckiej nuty, na zdjęciach nie zobaczycie ani jednego Niemca :)

Zwariowani Goście z Kaliningradu walczą z sukcesem z olbrzymią pizzą

Na zdrowie!!!

Mała odskocznia od stołu

Kot jak zwykle aktywny na widok jeża

Trzej muszkieterowie z Meksyku, Kolumbii i Francji...

.... o imionach jak widać

Najładniejsza część hostelu - Dwie Gracje

Papas bierze rozbieg, żeby pokłonić się Gracjom

Gracje pokłon zaliczyły do pięknych.



niedziela, 18 sierpnia 2013

Polska język trudna język

Dzisiaj przyjechał do Hostelu Mamas&Papas Gość, który przybył do nas z Helu. Dojazd zajął mu 4 godziny!!! Przypomniała mi się pewna historia.

Wiosną gościliśmy Holendra. Papas rozpoczął z nim pogawędkę w common room. Zadzwonił do mnie, żebym sprawdziła dojazd do Estonii, gdyż Gość ten miał zamiar jechać z Gdańska właśnie tam.
Akurat dzień wcześniej wyjechał z hostelu mieszkaniec Tallina i drukowaliśmy mu bilety. Wiedzieliśmy stąd, jak najtaniej i najwygodniej jechać. Sprawdziłyśmy z Adą połączenie i okazało się, że nie ma biletów. Trzeba czekać 4 dni na pierwsze wolne miejsca. Dostępne były tylko połączenia dużo droższe. Holender zszedł na recepcję i zdziwił się, że tak trudno do tej Estonii się dostać, że tyle kosztuje i tyle godzin. Powiedział, że jedzie na windsurfing i znajomi powiedzieli mu, że z Gdańska najlepszy dojazd. Jak to tak daleko, to on nie wie, co robić. Coś zaczęło nam nie pasować. Poprosiliśmy,żeby sprawdził dokładnie, dokąd chce jechać. Okazało się, że celem jego podróży była............... Jastarnia. Obcokrajowcy tak cudnie przekręcają polskie wyrazy!!! Kierunek Litwa, Łotwa, Estonia jest tak bardzo popularny, że nie przyszło nam do głowy, że może to być pomyłka :)
Język polski jest trudny dla obcokrajowców. Tym bardzie podziwiamy tych, którzy próbują naszą mowę "ogarnąć". Mieliśmy już sporo Gości bez polskich korzeni, którzy dzielnie walczą z sz cz rz itd. Są też tacy, którzy kurtuazyjnie próbują opanować kilka polskich zwrotów na czas pobytu w Polsce. Ostatnio rozbawili mnie Hiszpanie i Katalończycy, którzy idąc spać powiedzieli kolejno "dobranoc", "good night" i ...."dzień dobry".
Z językiem mieliśmy też niezłą zabawę, gdy był u nas workaway'er Tomasz ze Słowacji. Nabijaliśmy się z naszych języków, bo było z czego. Np. mówimy Tomaszowi idź do sklepu, a on w pierwszym odruchu chce zejść do piwnicy  :)

Na ogół Goście starają się używać form grzecznościowych po polsku, chociaż mieliśmy też osoby wyedukowane bardziej gruntownie. Potrafili gustownie określić frustracje używając słowa na k. Albo wyrazić podziw w związku z damskimi atrybutami wołając "mas fajne cycki " i takie tam różne .... :)

Anja i Lukas na pewno zostaną w naszej pamięci. Ciekawi i przemili ludzie, na takich Gości zawsze czekamy.

W kwestii Kota bez zmian. Łaskawie pozwala się rozpieszczać. Goście czynią to bardzo chętnie.

Papas codziennie i bardzo go rozpieszcza.

Grzesiu obywa się bez towarzystwa Kota. Inne atrybuty mu wystarczają.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Szukanie.

Hostel Mamas&Papas znowu był świadkiem poszukiwań. Trafiła do nas młoda Australijka o polsko brzmiącym nazwisku, która szukała swoich korzeni. Młoda dama, jak to często bywa w trzecim pokoleniu, postanowiła zbadać dzieje rodziny. Trzeba przyznać, że dzieje te są bardzo interesujące. Opiszę je wkrótce.


Nie tylko korzeni szukają Goście Hostelu Mamas&Papas. "Zastrzelił" nas ostatnio swoją prośbą miły Niemiec, który poszukiwał mieszkańca Gdyni znając tylko jego nazwisko (bardzo, bardzo popularne) i imię córki mieszkającej w Niemczech. Imię Anna, też nie pozwala zawęzić poszukiwań :) Nie pomogliśmy. Zresztą zapytaliśmy, jak by sobie poradził szukając w Niemczech np. p.Schmidta w Hamburgu :) Bez imienia, adresu itd.

Mieliśmy też poszukiwania smutne.
Zadzwoniła roztrzęsiona Pani z pytaniem, czy zatrzymał się u nas Pan X. Nie miała kontaktu z mężem od kilku dni, a ostatnie wieści głosiły, że pojechał do Gdańska. Kobieta obdzwaniała wszystkie hotele, hostele, pensjonaty. I bez skutku. Było nam jej bardzo szkoda. Widać było, że naprawdę się martwi. Mam nadzieję, że małżonek zabalował i wrócił cały i zdrowy. I porządnie oberwie od Pani.

Zadzwoniła też bardzo bojowa mama, która szukała Pana, który umówił się z jej córką. Pan zatrzymał się gdzieś w naszej okolicy. Córka nie dawała znaku życia, mimo że było to jej pierwsze spotkanie z obcym mężczyzną w realu i obiecała mamie jakieś znaki. Pani była bardzo zdeterminowana. Trochę ją rozumiem. Sama jestem mamą i jakbym podejrzewała krzywdę potomków, to nie patyczkowałabym się. Pani bardzo konkretnie zapytywała i stwierdziła, że jak nie pomogę, to ona przyjedzie i zajrzy do każdego pokoju i sprawdzi,czy nie ma tam jej dziecka i dziecka krzywdy. Rzeczywiście prawdopodobnie ten Pan zatrzymał się w naszym hostelu, ale nie sprawiał wrażenia "krzywdziciela", bardzo miły Pan. Zanim skończyłyśmy dłuuuugą rozmowę, córka zadzwoniła na drugi telefon. Okazało się, że nie naładowała komórki przed wyjściem i tyle. Nie zazdroszczę mamie tego, co przeszła. Córci należy się duża reprymenda.I szlaban na dobranocki ;)

Największe szukanie było dziełem przemiłych zwariowanych mieszkańców Finlandii. Przyjechali na zakupy i byli tak zachwyceni cenami w Polsce, że udało im się wydać wszystkie pieniądze. Przeszukali chyba cały Gdańsk!

Ekipa fińska
Tu nic nie szukali, a znaleźli :) Chłopaki z Poznania
Skauci z Niemiec. Bardzo grzeczni.

niedziela, 4 sierpnia 2013

A nie mówiłam?

A nie mówiłam, że o Polakach można pisać wiecznie? Miałam dzisiaj zaplanowany inny temat, ale właśnie miałam kolejny zgrzyt z Polakami, więc się z Wami podzielę.
Wieczorem otrzymaliśmy rezerwację na dwa pokoje na dziś. Przyjechało dwoje Wenezuelczyków i dwoje Polaków. Pani z Polski była bardzo zdziwiona, że łazienki są wspólne. Ba! Była zdenerwowana! Tłumaczę Pani, że to jest hostel, tani nocleg i wspólne łazienki są jak najbardziej czymś normalnym. Poza tym, na portalu, na którym rezerwowała, jest napisane, że łazienki są wspólne. Pani na to, że nie wczytywała się, bo robiła rezerwację w drodze, rozmawiając w międzyczasie. A poza tym powinno być widoczne ostrzeżenie, że łazienki są wspólne. Kolejny raz jesteśmy winni niezadowolenia Klienta, bo ten nie czytał opisu i nie sprawdził, co rezerwuje. Dodała, że nie zauważyła, że robi rezerwację w hostelu i nie zna się na standardach hostelowych. Więc mówię, że właśnie takie są i to jest normalne, a nie łazienki prywatne. Pani przypomniała sobie, że spała w hostelu w Wenezueli i tam zawsze łazienki były w pokoju. Jak ona przepraszała tych Gości z Wenezueli! Oni nie robili żadnego problemu. Ale okazało się, że problem był. Proszę o propozycje, co byście zrobili na moim miejscu :( , bo mi ręce i nogi opadły. Pewnie dostaniemy obniżoną ocenę za to, że nie zapewniliśmy tego, czego nie mamy w ofercie. A nie mówiłam,że o Polakach można wiecznie.....
Z drugiej strony zawitała dziś również dziewczęca ekipa z południa Polski. Fajne babeczki bez pretensji do świata.
Dla urozmaicenia opowiem chwilkę o Gościach z Hongkongu.



Spotkaliśmy się z nową odpowiedzią na pytanie, dlaczego Goście przyjeżdżają do Polski. Ci przyjechali kibicować swojemu synowi w zawodach sportowych. Ranga całkiem znaczna, a mianowicie Mistrzostwa Świata Juniorów w Windsurfingu. Jeździli codziennie do Sopotu na zawody bardzo ekscytując się rywalizacją. Nam też się udzieliło. Mimo, że nie spotkaliśmy nigdy tego młodego dżentelmena, śledziliśmy w napięciu jego walkę. Wyszło całkiem nieźle. Był 19. w stawce ponad 150 zawodników. Wiadomo, prawie nasz człowiek :)
Hongkończycy (naprawdę! tak się pisze!) byli bardzo mili, codziennie Papas ucinał z nimi pogawędki. Poczęstowaliśmy ich polskim żarciem. Wygląda na to, że p.Czesia ma kolejnych wielbicieli jej talentu. Wzięli nawet przepisy. Sprezentowali nam hongkońskie przekąski. 

To z lewej było niezłe




Zaskoczyło nas, że wyglądali bardzo młodo, jak na swój wiek (sami zaczęli gadkę na ten temat). Oni zaś nie byli zdziwieni. Poinformowali nas, że Hongkończycy tak wyglądają. Są Chińczykami, ale Chińczycy z Chin starzeją się szybciej. Więc, jakbyście chcieli emigrować w tamte rejony to tylko do Hongkongu :)

Z bardzo ważnych spraw hostelu melduję, że kot ma się świetnie. Jest maskotką Gości i rozpuścił się tak, że słów brakuje.

Z Papasem kot robi, co chce

Iwan przyniósł małego jeżyka z naszego ogrodu......

...a kot chciał go zjeść :)