niedziela, 31 stycznia 2016

Islandia - ziemia obiecana









Dzisiejszy wpis będzie przede wszystkim informacyjny. Informujemy Was, że wyjeżdżamy na wakacje!!! W tym roku Francja, dokładniej południe Francji. W hostelu niewiele się dzieje. Mało Gości, mało historii. To najlepszy czas, żeby pojechać gdzieś i naładować akumulatory.

W czasie, kiedy aura jest naprawdę nieprzyjazna, zadziwiają nas ludzie jadący na Islandię.  Z Gdańska od jakiegoś czasu są tanie loty i zdumiewa nas popularność tego kierunku. Jeszcze latem jakoś możemy sobie wyobrazić pobyt tam, ale teraz?! Uciekać z zimna do zimniejszego zimna, brrrrr.... Na dodatek jest tam bardzo drogo. Ale innym to nie przeszkadza i przez hostel cały czas przewijają się ludzie jadący na- lub z Islandii.
Przykładem islandzkiego szaleństwa są dziewczyny z Hongkongu. Przyleciały ze swojego kraju do Frankfurtu. Stamtąd udały się na Islandię. Z Islandii na dwa dni do Gdańska. Z Gdańska na... Islandię. Z wyspy do Frankfurtu i z powrotem do domu. Wszystko w 10 dni!

My wybraliśmy jednak cieplejsze klimaty i od środy będziemy leżeć pod przysłowiową palmą i kiwać palcem w bucie.



 

niedziela, 24 stycznia 2016

Ryba

Odwiedziły nas Kasie. Od razu cieplej :)
Nie będę już marudzić na temat zimy, chociaż muszę poinformować, że Goście ze Szwecji i Finlandii mówią, że w Gdańsku jest zimniej niż u nich. 
Wśród narzekających na ziąb byli młodzi ludzie z Hongkongu. Ich kraj należy do droższych. Przyjechali na studia do Szwecji i okazało się, że tam jest jeszcze drożej (i zimniej). Postanowili wpaść na odpoczynek do tańszej Polski. Wyszło, że jest taniej, ale za to zimniej niż w Szwecji. Biedaki! Na każdym kroku doganiają ich niedogodności tego świata!

Dopada nas niski sezon. Mamy trochę czasu, żeby pomyśleć o urlopie. Wybieramy się niebawem do Francji. Stamtąd przyjechała "nasza" Patricia i trochę nam doradza. Z Patricią nie można się nudzić. Jest osobą nietuzinkową. Bardzo nam się podoba jej otwartość i ciekawość świata. Ciągle gdzieś chodzi, poznaje ludzi. Zorganizowała już nawet w Gdańsku wystawę swoich fotografii!

Patricia zaplanowała sobie kiedyś podróż do Irlandii. Na miesiąc, z 200 euro w kieszeni. W pewnym momencie było już krucho z kasą, więc poszła na targowisko poszukać czegoś niedrogiego do jedzenia. Na stoisku z rybami zapytała, czy są jakieś resztki. Takie tam, żeby ugotować zupę rybną. Pan sprzedawca zapytał, dlaczego resztki?! I dał Patricii piękną rybę. Za darmo! Następnego dnia spotkali się przypadkiem na mieście. Pan sprzedawca zapytał, czy wszystko jest w porządku i czy dziewczyna nie potrzebuje przypadkiem kolejnej ryby? Piękny człowiek! Fajna sytuacja. Patricia ciągle opowiada nam różne przygody ze swojego życia. Jest tego tyle, że nie wiem, czy nie porzucić pisania bloga i nie napisać książki o jej życiu :)

Hongkong
Brazylia
USA


niedziela, 17 stycznia 2016

Zima prawie stulecia

Zima zaatakowała w tym roku mrozem, jakiego nie  notowaliśmy chyba w historii Hostelu Mamas&Papas. Tzn. bywały mroźne dni, ale nie w takich ilościach. Nawet Finowie narzekali na zimno! Patricia i Ada są przygotowane na chłód, ale Pan Kiciuś wciąż chodzi bez butów i czapki.

Kot bez butów

Na tym zdjęciu Papas w ogóle nie dostrzega przygotowania Ady do zimy. Widzi TYLKO płytę.

Patricia też jest przygotowana na chłody.


Mroźna aura nie schłodziła fantazji pewnej młodej damy. Wracając w nocy z miasta z gracją zadarła odzież i udrożniła drogę dla..... opróżnienia pęcherza. Najnormalniej w świecie wysikała się pod bramą i ... poszła do sklepu nocnego. Nie wiem, czy się oburzyć, czy podziwiać. Mróz na dworze, kilkanaście metrów do drzwi hostelu, a ona z gracją załatwia potrzeby na chodniku :( Pierwszy raz widziałam taką akcję pod hostelem i mam nadzieję, że ostatni.
W taką pogodę ludziom nie chce się podróżować. Często spędzają całe dni w hostelu i w sumie nie dziwię się. Gości mało, a z atrakcji Gdańska najbardziej popularna jest kolekcja filmów Ady. Niedawno usłyszałam opinię na temat filmu "Pianista". Młody człowiek z odległego kontynentu powiedział, że pod wpływem tego filmu po raz pierwszy inaczej spojrzał na Polskę i naszą historię. Był bardzo poruszony. My zaś zawsze jesteśmy zadowoleni, kiedy Goście wywożą z Polski nie tylko pamiątki, ale również refleksje.

Nie mają refleksji ludzie, którzy palą w piecach czym popadnie. Czasami dym wylatujący z kominów jest tak gryzący i śmierdzący, że aż nie można oddychać. Domy, z których leci śmierdzący wyziew nie wyglądają na ubogie. Palenie trującymi odpadami nie wynika raczej z biedy i desperacji. Zwykłe cwaniactwo i głupota. I to jest kolejna nieprzyjemna odsłona zimy w Polsce.

Dyziu próbował podgrzać okolicę. Pomogło tylko na chwilkę.

No comment :)

Ciepła zupa p.Czesi w koreańskich zmarzniętych dłoniach.

Obraz - Matka Monia z kotem.


niedziela, 10 stycznia 2016

Azja najlepsza na mrozy.

Hostelowo na zimowo - Ada i Matti z Finlandii

Siarczyste mrozy za nami. Bardzo współczuliśmy Gościom, którzy próbowali zdobywać Gdańsk w taką pogodę. Nawet przybysze ze Skandynawii byli zaskoczeni panującą temperaturą. Przyjechał do nas młody człowiek z Finlandii ubrany bardzo niestosownie czyli za lekko. Powiedział, że skoro wybrał się do Polski czyli na południe, nie brał swoich najcieplejszych rzeczy. A tu niespodzianka i szybka wyprawa do sklepu w celu zakupu cieplejszej garderoby.








W takich okolicznościach ze szczególnym rozrzewnieniem wspominaliśmy naszą ostatnią podróż do Azji. Za parę dni minie rok od czasu, kiedy wyruszyliśmy. Tam było tak cieplutko! Nasze wspomnienia podsycili nieoczekiwanie Goście z Tajlandii. Było u nas już parę osób stamtąd, ale dosłownie parę w ciągu całej historii Hostelu Mamas&Papas. Żeby było ciekawiej, jeden z Gości był z Khon Kaen, czyli z miejsca, które odwiedziliśmy w czasie naszej ostatniej wyprawy. Khon Kaen jest miastem zdecydowanie nieturystycznym i nasz Gość był zdziwiony, że nas tam zaniosło. Na dworze w Gdańsku tęgi mróz, a my siedzimy z Tajem i wspólnie oglądamy słoneczne zdjęcia i tęsknimy do Azji. Za dwa dni przyjechała kolejna osoba z Tajlandii. Okazało się, że dziewczyna nigdy nie była w Khon Kaen. Ani w innych (nieturystycznych) miejscach, które odwiedzaliśmy. Gdy wyraziliśmy zdziwienie  i rozbawienie, powiedziała, że była w Lublinie i zapytała, czy my byliśmy. Nie byliśmy...... Uświadomiła nas też, że kuchnia tajska nie zawsze musi być pikantna. Ona na przykład woli nie za ostro. Bangkok oferuje raczej łagodniejszą wersję (ze względu na bardzo licznych turystów). Potwierdzamy! Największe wyzwania pikantności spotkaliśmy poza Bangkokiem. Nawet Papas nie dał rady!!!!!

Przypomnę nasze miny :D



Niebawem wyjeżdżamy nasze zimowe wakacje. Nie będzie to, niestety, Azja, ale wszędzie można znaleźć ciekawe miejsca i interesujących ludzi.

niedziela, 3 stycznia 2016

Historia kryminalna.


Banda Czworga z Brazylii

Jestem mocno poruszona sytuacją, która przydarzyła się naszym Gościom z Brazylii. Jest nam po prostu  wstyd za nasz kraj.
Czwórka młodych Brazylijczyków przyjechała do nas z Sopotu. Hostel, w którym mieszkali, nie bardzo im się podobał. Zajechali więc do Hostelu Mamas&Papas. Ponieważ był to noworoczny poranek, położyli się szybko do łóżek i przespali dzień. Wieczorem pełni werwy postanowili pojechać zabawić się do Sopotu. Wybrali się samochodem. Wrócili około czwartej nad ranem. Słyszałam przez drzwi, że są poruszeni, ale byłam już w łóżku, więc nie wnikałam, o co chodzi.
Rano dowiedzieliśmy się, że ich kierowca skusił się na jedno piwo. W Niemczech, gdzie studiują, jest to legalne. Chłopak nie wiedział, jaką lawinę uruchomił spożywając jedną butelkę złocistego trunku. W czasie rutynowej kontroli został zatrzymany. Samochód został odholowany na parking policyjny. Jakiś policjant wezwał naszym Gościom taksówkę i ci grzecznie wrócili do hostelu. Papas uruchomił swoją pomocną stronę i po dosyć licznych rozmowach telefonicznych udało mu się ustalić, co nieboraki mają robić po kolei, żeby odzyskać auto. Wyszło niezbyt tanio. Najpierw pojechali taksówką na rzeczony parking do dzielnicy Morena. Musieli zapłacić za lawetę 480 złotych. Stamtąd taksówką na komisariat w Sopocie, żeby dostać papier umożliwiający odbiór samochodu z owego parkingu, na którym przed chwilą byli w Gdańsku.
Umówiliśmy się, że jeżeli będzie kłopot z komunikacją, mają do nas zadzwonić i my postaramy się wspomóc ich tłumacząc przez telefon z angielskiego na polski i z polskiego na angielski. Po pierwszym telefonie stwierdziłam, że może być ciężko. Wpadłam na pomysł, żeby poprosić Adę o wsparcie. Była blisko Sopotu, więc może mogłaby wpaść na pół godziny i pomóc.
Ada bez wahania zgodziła się. Zanim dojechała na komisariat, mieliśmy telefon stamtąd z zapytaniem, czy to prawda, że jedzie do nich tłumacz i na jakiej podstawie jest tam ściągnięty. Zbaraniałam!. Są obcokrajowcy, to i tłumacz się przyda! Wytłumaczyłam Pani, że nie chcemy zostawiać naszych Gości samych w trudnej sytuacji i po prostu córka bezinteresownie pomoże. Pani się zdziwiła i podkreśliła, że policja nie zapłaci za usługi tłumacza i upewniła się, czy osoba tłumacząca przyjedzie dobrowolnie i nieodpłatnie. Oczywiście! Nie wszystko przelicza się na pieniądze!
Ada przejęła dowodzenie. Strasznie długo to trwało. Kilka godzin. Nie mogliśmy pojąć, dlaczego tyle trwa odzyskanie samochodu po opłaceniu kosztów.
Minęło chyba z osiem godzin i Ada zjechała do hostelu. I wtedy ścięło nas z nóg! Okazało się, że kierowca od poprzedniej nocy siedzi w areszcie! Zamknęli młodego obcokrajowca w obawie, że zwieje i nie ureguluje 3000 zł, które musi zapłacić za jazdę po pijanemu. Brazylijczycy rano albo nam nie powiedzieli, albo się nie dogadaliśmy. Cały czas myśleliśmy, że chodzi tylko o auto. Nie mogliśmy uwierzyć, że nasza dzielna policja znowu wykazał się taką bohaterską postawą! Zaaresztowali człowieka po jednym piwie (miał 0,3 promila w wydychanym powietrzu). Rozumiemy, że młody człowiek nieświadomie złamał prawo. Ale czy takie przestępstwo powinno być zabezpieczone aresztem? Nie można zatrzymać paszportu albo samochodu jako zabezpieczenie? Adzie udało się wejść na chwilę i zobaczyć tego "bandytę". Była bardzo poruszona jego stanem psychicznym. Bardzo zbulwersowało ją zachowanie faceta, który pilnował aresztanta. Traktował go jak kryminalistę. Z drugiej strony, Pani Policjantka, która prowadziła sprawę, była naprawdę miła i bardzo starała się pomóc. Ostatecznie okazało się, że jeżeli do dziewiątej rano następnego dnia wpłacą te 3000 złotych, jest szansa, że kolega wyjdzie na wolność następnego dnia.
I znowu schody. Chłopacy byli po noworocznych szaleństwach i nie mieli za dużo pieniędzy. Na dodatek okazało się, że mimo iż potencjalnie wspólnie maja potrzebną kwotę, to mechanizm przeliczania przez banki wypłat za granicą, zżera duży procent w postaci przewalutowań i prowizji. I jako gwóźdź do trumny - limity dzienne wypłat. Pożyczyliśmy im brakującą kwotę. Ada opowiadała, że proces wpłacania trwał 25 minut. Procedury, papiery....
Całe szczęście, że Ada pojechała pomóc. Policja czekała na swojego tłumacza i zanosiło się na długie oczekiwanie. Mają chyba jednego człowieka na województwo. Czekanie na policyjnego tłumacza przedłużyłoby wszystko i naraziłoby naszego "bandytę" na dłuższy pobyt za kratkami.
Nazajutrz wypuścili go, ale kazali dopłacić jeszcze ponad 4000 złotych. Jako zabezpieczenie zatrzymali jego prawo jazdy. Nie można było tak od razu? Przy trzech tysiącach nie było możliwości zabezpieczenia innego niż areszt. Przy czterech tysiącach zadłużenia można wypuścić człowieka na wolność. Gdybyśmy wcześniej zorientowali się, że chłopak siedzi w areszcie, postaralibyśmy się o jakiegoś prawnika. I pewnie okazałoby się, że nie ma konieczności trzymania tego biedaka dwa dni pod kluczem.
Ten dzień był w ogóle jakiś nie bardzo. Oprócz utraty kolegi i samochodu jeden z Brazylijczyków zgubił telefon w taksówce, którą jechali z komisariatu. Taksówkę wzywał policjant i nie wiedzieliśmy, gdzie dzwonić. Zaczęłam telefonować do kolejnych korporacji i nic. Po jakimś czasie oddzwonili z Monte Taxi, że jednak chyba oni wieźli naszych Gości. Zgłosił się do nich kierowca  ze znalezioną komórką. Chociaż jedno pozytywne zdarzenie!

Mamy nadzieję, że nie będziemy już świadkami takich wydarzeń.
Na pewno młody człowiek złamał prawo. Świadomie czy nieświadomie, nie podlega to dyskusji, ale czy trzeba wywlekać tak ciężkie działa za takie "przestępstwo"? Przecież koszty zatrzymania, postępowania były pewnie wyższe niż kwota, o którą tak bardzo troszczyli się się nasi stróże prawa. I tak mają taniej, bo odpadło opłacenie tłumacza. Dziwi nas prawo, które pozwala na takie sytuacje. Wstyd za nadgorliwych "stróżów prawa". Każdy słyszał o nieprawdopodobnej indolencji policji w bulwersujących sytuacjach. Tutaj można łatwo nabić statystyki nie parząc na koszty. Nie myśląc po prostu po ludzku.

W ramach podziękowania za pomoc chłopacy przygotowali nam pyszną kolację
Prezentuję danie ryżowo-ziemniaczane z rybą i warzywami. Pyszne!

Ada pobiera lekcję gry na gitarze

Panowie noszą Adę na rękach. Zasłużyła bardzo!

Nareszcie głupawka, a nie nerwy :)