niedziela, 28 sierpnia 2016

Żebraki

W czasie działania Hostelu Mamas&Papas regularnie pojawiają się w naszej rzeczywistości .... żebraki. Nie pojmujemy, w jaki sposób rozumują niektóre osoby. Np. dostaliśmy zapytanie od studentów z Hiszpanii o możliwość zamieszkania w naszym hostelu po zakończeniu studiów w ramach projektu Erasmus. Przedstawiliśmy im ofertę zgodną z naszym cennikiem, zawierającą spory rabat. Odpisali,że za TAKIE PIENIĄDZE to oni mogą mieć hostel bliżej starówki. Bardzo proszę! Odpisaliśmy, że w związku z tym niech rezerwują tam, gdzie im odpowiada cena i lokalizacja. Nie ma przymusu bukowania własnie u nas! Tym bardziej, że nasze ceny nie należą do najwyższych, a rating to i owszem :) Odpisali, że powinniśmy się WSTYDZIĆ! Nie bardzo rozumiemy, czego mamy się wstydzić? Niskich cen, wysokiego ratingu czy może tego, że ich nie stać na dłuższy pobyt poza domem?
Inny przypadek. Gościliśmy pewnego Niemca, który wkrótce planował powrócić do Gdańska na kurs języka polskiego. Poprosił nas o ofertę na dłuższy pobyt. Zaproponowaliśmy mu naprawdę atrakcyjne ceny. Zwłaszcza, że wszystko to miało odbyć się w szczycie sezonu letniego, kiedy my musimy zarobić na bieżące potrzeby i odłożyć coś na zimę. Napisał, że na ten czas ma nieprzekraczalny budżet 1000zł i za TAKIE PIENIĄDZE, jakich oczekujemy, on może wynająć mieszkanie w ....Wiedniu. Facet potrzebuje mieszkania w Gdańsku i powołuje się na ceny w Wiedniu? Najśmieszniejsze jest to, że zaoferowaliśmy mu cenę PONIŻEJ jego nieprzekraczalnego budżetu. W swojej pasji żebrania nie zauważył tego i odpisał argumentem cen w stolicy Austrii. Nie uświadomiliśmy mu tego. Niech jedzie do Wiednia :)
Zamiast żebraków wolimy spotykać ludzi nietuzinkowych. Takich, jak Chris z Holandii, który pracowicie spożywał polskie piwo dla naklejek na butelkach. Któregoś wieczoru znalazłam w common room ogromny gar wypełniony wodą i butelkami po piwie. Dopytałam się, że woda odkleja naklejki. Minęło sporo czasu. Ludzie dawno posnęli, a gar dalej stał. Był bardziej niż środek nocy. Pracowicie odkleiłam papierki i ułożyłam do wyschnięcia. Napisałam informację, żeby nie wyrzucać, bo te papierki być może są ważne. O godzinie 4:40 rano pojawił się zaspany Chris. Przypomniało mu się w nocy, że zapomniał o naklejkach i wstał, żeby sprawdzić, czy jest coś do uratowania. Na szczęście rozumiemy to i nie pozwolimy, żeby w naszym hostelu tłumić jakiekolwiek pasje :)

Z wielkim zaangażowaniem świętowaliśmy ostatnio urodziny Eleny, naszej kolejnej workaway'ki.





Elena jest Bułgarką od dziecka dorastającą w Hiszpanii. Nasz prezent objął wszystkie aspekty jej życia :)







Mamy też wiele innych wspomnień z życia naszego hostelu.


















I na koniec - PAPAS KRÓL ZWIERZĄT


niedziela, 21 sierpnia 2016

Selfie z gardła

Nie dałam rady w ostatnim tygodniu umieścić wpisu. Niektórzy nie chcą mi wybaczyć i niosę ich gniew w pokorze :D
Wydarzeniem ostatnich dni było przybycie Gościa z Libanu. Miewaliśmy wcześniej rezerwacje z tego kraju, ale za każdym razem były anulowane. Tym razem było inaczej. Mamy nową flagę na naszej mapie. Był też u nas Gość z Hondurasu i bardzo był zawiedziony, że jest drugim, a nie pierwszym obywatelem tego kraju w naszym hostelu. Jest przyzwyczajony, że zawsze jest pierwszy. Niestety, musiał się pogodzić z tym, że wszyscy chcą mieszkać w Hostelu Mamas&Papas i jakiś krajan ubiegł go :)
W międzyczasie przewinęły się też dziewczyny z Ekwadoru. Nawet nie miałam kiedy zawiadomić o nowej fladze. Kurczy nam się przestrzeń na naszej mapie!




A tak naprawdę dominują ostatnio Holendrzy. Zaczniemy chyba uczyć się holenderskiego. Papas nauczył się w ich języku "cześć", a ja potrafię policzyć do dwóch. Czuję, że mamy potencjał :)
Jedna młoda dama z Holandii zachorowała. Nie wyglądało to bardzo poważnie. Jeździła w nocy na imprezy. Biegała na boso (pogoda taka sobie była). Paliła papieroski. I tak ogólnie mało higienicznie żyła.
Kiedy dziewczę poczuło się chore, zrobiło "selfie" swojemu gardziołkowi i wysłało do mamy w oczekiwaniu  na instrukcje. Mama kazał udać się niezwłocznie do lekarza. W ten wieczór dostępny był tylko lekarz na SOR. Dziewczyna posłusznie udała się na oddział ratunkowy. Byliśmy zdumieni tą paniką. Z bolącym gardłem zawracać du.... lekarzom i sobie w takim miejscu? Tym bardziej, że następnego dnia o świcie miała wracać do siebie. Próbowaliśmy ją odwlec od tej decyzji opowieścią o innym naszym Gościu, który przesiedział na izbie przyjęć 6 godzin (tam sprawa nie była błaha). Nic z tego! Pojechała i.... za 1,5 godziny była z powrotem. Jak nic ważnego nie dolega, udaje się obrócić tak szybko! To nie jest sprawiedliwe!
Mamy za sobą również nowe doświadczenia kulinarne. Jedliśmy jajka ugotowane na twardo. Jaja były rosyjskie i ugotowane w Rosji. Nocował u nas młody człowiek stamtąd, dla którego Gdańsk był etapem w drodze do USA. Troskliwa mamusia zapakowała mu worek jedzenia, którego ów młodzieniec nie był w stanie przerobić. Poczęstował nas. Jajka rosyjskie i polskie smakują tak samo!
















niedziela, 7 sierpnia 2016

Wyskoki


Po paru latach działalności nie często Gościom udaje się nam zaskoczyć. "Nie często" nie oznacza jednak "nigdy". I całe szczęście! Jakże nudno by było, gdyby nie "wyskoki" Gości.
Pewnego wieczoru młodzi Holendrzy wrócili do hostelu w towarzystwie młodych dam. Było już bardzo późno, oni mieli wcześnie wstawać na samolot. Zgodziłam się jednak na krótką wizytę. Gdy minęła godzina, a panny ciągle jeszcze przebywały w hostelu, poszłam i jednym krótkim zdaniem zakończyłam spotkanie. Spodziewałam się, że będą prośby, żeby jeszcze troszkę, że zaraz za chwilkę pójdą. A tu nic z tych rzeczy! Holendrzy nawet się nie zająknęli. Natychmiast odprowadzili damy do drzwi wyjściowych i .... po trzech minutach byli w łóżkach. Panie jak niepyszne poszły. Lało jak z cebra. Ciemno i głucho. Nawet nie jestem pewna, czy mi ich było szkoda.
Inne panny miały wcześnie rano autobus do Kaliningradu. Najpierw mnie obudziły dzwonkiem, chociaż niczego ode mnie nie potrzebowały. (Poszłam spać 15 minut wcześniej). Zjadły śniadanie i poszły. Skoro już mnie obudziły, zajrzałam do kuchni sprawdzić, czy zostawiły porządek. Myślałam, że padnę ze śmiechu, gdy zorientowałam się, że sprytnie zapakowały sobie połowę jogurtów przygotowanych na śniadanie dla wszystkich Gości. Targać taki delikatny produkt w takiej ilości! Wystarczy, że jeden pęknie i piękna katastrofa gotowa. Poza tym było bardzo ciepło, a jogurt lubi być w lodówce. Nie wiem, czy z ich strony był to spryt czy głupota.
Zresztą różne rzeczy ludzie wożą. Pewna para z Polski zapytała na wejściu, czy mamy zamrażarkę. Nie mamy. Okazało się, że chcieli zakupić 17 (siedemnaście) kilogramów mięsa i zabrać ze sobą do Norwegii. Tu przynajmniej widać sens. Jeżeli wezmą żarcie z Polski, to mogą zaoszczędzić konkretne pieniądze. Mieli zresztą szczęście, bo spotkali w sklepie mięsnym życzliwą Panią, która zgodziła się przechować mięsko w sklepie i wydać im o piątej rano. Fajnie, że można jeszcze spotkać takie osoby!

Ostatnio mieliśmy falę powrotów. Najpierw zajrzała do nas Emilka, potem Ola z Davidem, Mateusz na kawalerskie. Wszyscy oni przewijali się już na tym blogu.
Emilka przeszła (na początku z Adą) Camino de Santiago. Ola wyszła za mąż za Davida, którego poznała w Hostelu Mamas&Papas. Taką oto romantyczną love story dopisało życie do naszej historii.