niedziela, 14 lipca 2019

Panowie władcy



Zdarza się nam, że filozoficzne podejście Gości do różnych tematów zaskakuje nas, albo nawet zasmuca, a często zadziwia.
Gościliśmy niedawną małą grupkę z Rosji. Dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą Panów bardzo różniło się w poglądach. Jeden z nich w mocarstwowy sposób pytał nas, czy źle nam było za czasów Związku Radzieckiego? Na co my moglibyśmy narzekać? Przecież było super!!! Pocieszył nas, żebyśmy się nie martwili, bo niedługo p.Putin rozgości się w Europie i znowu nasze kraje będą  przyjaciółmi! Wrócą dobre czasy i będzie po staremu.
W tym samym czasie kolega naszego rozmówcy rozmawiał z naszym Gościem z Palestyny. Byłam przy tym obecna, bo poprosili o pomoc w tłumaczeniu. Rosjanin był na wojnie jako najeźdźca, Palestyńczyk ma wojnę na co dzień. Ich rozmowa była przejmująca! Widać było, że doskonale się nawzajem rozumieją. Rosjanin powiedział, że na wojnie nie ma zwycięzców. Zwycięzcami mogą być tylko politycy. Ludzie, którzy są w walce, zawsze są przegrani.
Nie rozumiem, jak ci dwaj Rosjanie się dogadują. Jeden pan i władca świata, drugi wycofany po doświadczeniach wojennych. Potem razem piją i spędzają czas.....
Jeszcze jeden władca pojawił się w Hostelu Mamas&Papas. Tym razem z Białorusi. Byłam bardzo zdziwiona poglądami gościa. Białorusini zawsze kojarzyli się nam jako ludzie bardzo kulturalni, bez jakichkolwiek pretensji do świata, bardzo grzeczni i mili. I nie licząc przypadku sprzed kilku miesięcy... ( http://hostelik.blogspot.com/2019/03/wracamy-do-hostelowego-zycia.html ).
Zaczęło się od tego, że gdy powiadomiliśmy Pana z Białorusi, że do ich pokoju będzie dokwaterowany chłopak ze Smoleńska. Odrzekł "Smoleńsk jest nasz"! Myślałam, że Smoleńsk jest w Rosji... Pan po chwili dodał, że Polska też w zasadzie jest już prawie "ich" czyli białoruska. Ok, rozumiem, że "dziwni" ludzie są w każdym kraju (staram się nie używać słowa "debile"). Pan trochę zaczął się panoszyć. Powiedział, że będąc w Polsce musi zjeść flaki i golonkę. Zlecił zadanie przygotowania potraw mojej skromnej osobie. Zapytałam, czy nie ma rąk i nie może sam sobie gotować. Stwierdził, że te dania chciałby z polskich rąk. Odrzekłam, zgodnie z prawdą, że ja nie zajmuję się gotowaniem. U nas mistrzem kuchni, poza p.Czesią, jest Papas, ale nie wydawało mi się prawdopodobne, że zechce mu się służyć przyszłemu władcy. Pan z wielkim podnieceniem odrzekł, że on kupi produkty i niech Papas mu ugotuje. Zapytałam ponownie, czy nie ma własnych rąk, żeby sobie realizować fantazje kulinarne. On znowu z wielkim animuszem odparł, że on kupi wszystkie produkty. A kupuj se Pan!!! Zakończyłam rozmowę odchodząc w dal od mojego prawie władcy.
Na drugi dzień pożalił się, że kupił flaki w puszce w Biedronce i są za wodniste. Nie bardzo współczujemy :)
Pan podsumował jeszcze, że Białorusini są bardziej "człowieczy", a Polacy to kompletnie "merkantylni". No, tak. On był bardzo "człowieczy"! Jednak takie poglądy to wielka rzadkość. Na szczęście .....
Nasz Żenia Białorusin był zniesmaczony poglądami i zachowaniem swojego ziomka. Nas w sumie nie dziwi nic. Wszędzie na całym świecie, w każdym kraju są ludzie mądrzy i głupi, dobrzy i źli, fajni i niefajni. Po ośmiu latach prowadzenia hostelu  wiemy o tym lepiej niż byśmy chcieli.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz