niedziela, 27 maja 2018

Dzień Matki!




Kochamy nasze Mamy i zawsze pamiętamy o Ich święcie. Wydawało nam się zawsze, że jest to święto jednakowo ważne na całym świecie.
Nasz workaway'er Fazza z Arabii Saudyjskiej powiedział, że  w jego kraju nie obchodzi się takiego święta. Więcej! Gdyby zadzwonił do swojej mamy, żeby złożyć jej życzenia z takiej okazji, napotkałby ogromne zdumienie. Zdziwieni lekko tą informacją, zapytaliśmy, czy obchodzi się u nich urodziny? NIE! Fazza nie wie nawet, po ile lat mają jego rodzice! Ma dziewiątkę rodzeństwa i zna daty urodzin tylko dwojga z nich. Jego mama pamięta dokładnie, w jaki dzień tygodnia i o której godzinie przyszło na świat każde z jej dziesięciorga dzieci. Konkretna data nie jest ważna. Mimo, że prowadzimy Hostel Mamas&Papas już prawie siedem lat, wciąż dowiadujemy się ciekawych rzeczy na temat innych kultur i innych krajów. Podobnej sytuacji doświadczyliśmy w ubiegłym roku w Laosie w Pakxan. Jeden z hoteli prowadziły mama z córką. Super miejsce! Panie wyglądały zdecydowanie bardziej jak siostry. Zapytaliśmy młodszą, ile ma lat. Powiedziała, że... nie wie i poszła zapytać mamę. Mama też chyba nie potrafiła precyzyjnie określić daty narodzin córki, ale podała coś w przybliżeniu. Byliśmy zaskoczeni. Jak można nie znać daty swoich urodzin?!!! Okazuje się, że być może jest to bardziej powszechne zjawisko, niż nam się wydaje. W naszej kulturze nie do pomyślenia, a w innych ludzie świetnie sobie radzą bez dat. Mnie to zadziwia, ale może nie powinno. Ludzie zachodniej kultury liczą, zapamiętują sprawy, które w sumie nie są istotne. Myślę nasz kot nie wie, ile ma lat (my też nie wiemy) i wygląda na bardzo zadowolonego ze swojego życia.







My w sumie też nie narzekamy na nasze życie. Zwłaszcza, jak ktoś nam ugotuje coś pysznego. P.Czesi wyrasta pomału konkurencja. Fazza rwie się do gotowania, a my nie mamy nic przeciwko tej pasji.

Makaron od Fazzy

Pizza na telefon

Dzieło Piotrusia i Ady
Fazza wprowadził do naszego hostelu niesamowitą energię. Trochę u nas pobędzie, ale kiedyś wyjedzie. I znowu będziemy płakać :(




Zwierzyniec na recepcji ma się dobrze

Na koniec informacja niemal najważniejsza. Piwonie zakwitły! Lato tuż tuż :)



niedziela, 20 maja 2018

Rozpędzam się

Po zastoju rozpędzam się pomału. Ja i Hostel Mamas&Papas też.
Maj zawsze był miesiącem ostatecznego przebudzenia ze snu zimowego. Gości więcej, roboty też. Nie ma już tyle czasu na rozpamiętywanie ostatniej podróży. Na planowanie następnej też.

Ostatecznym potwierdzeniem nowego otwarcia jest oczywiście rozpoczęcie sezonu grillowego. Inaugurację mamy już za sobą. 







Na zdjęciu powyżej widać między innymi chłopaka z Kazachstanu. Przyjechał do Polski samochodem. Miał w tym momencie za sobą 6000 km! Pierwszy raz mieliśmy Gościa jadącego taki szmat drogi autem! To nie był koniec jego wycieczki. Od nas skierował się dalej na zachód. Berlin, Paryż.... Kazach nie mówił ani słowa po angielsku, ale jego zapał i uśmiech wystarczyły :) Póki co, spotkał się przy stole z ludźmi mówiącymi po rosyjsku. Jak sobie poradzi dalej? Jakoś będzie :)

Za każdym razem zdumiewają nas wschodnie metody rozpalania grilla. Np. Rosjanie potrzebują koniecznie wspomóc się benzyną. Za każdym razem dziwią się, że my się dziwimy. Mówią, że u nich benzynę jako podpałkę sprzedają w zestawie z innymi akcesoriami do grilla. Ostatecznie Papas (znany z dobrego serca) odlewa im trochę paliwa, którego używamy do kosiarki. 



Dima poopowiadał nam trochę o swoim życiu w Moskwie. Dojeżdża codziennie do pracy 2,5 godziny! Na powrót potrzebuje ...........4 godzin! I tak każdego dnia! Po drodze ogląda filmy, ale obawia się, że wkrótce mu ich zabraknie. Kiedy opowiedział nam o cenach, o pracy urzędników czy sytuacji z bardzo licznymi imigrantami (głównie były Związek Radziecki), którzy nie chcą się integrować - nie dziwimy się, że zdecydował się wyjechać z rodziną na stałe. Na razie wybrał Polskę. Życzymy mu, żeby wszystko się udało!


Nasz workaway'er Fazza szybko się zaadaptował do nowych warunków. Na powyższym zdjęciu chłopak z Kazachstanu jest bardziej opatulony niż nasz Saudyjczyk! Fazza wziął się energicznie za nauczanie nas języka arabskiego. Mi raczej odpuszcza, ale Papas nie ma lekko :) Wskutek tego nauczył się sporo arabskich słów. Może kiedyś przyda się w jakiejś naszej podróży? Kto wie...?


niedziela, 13 maja 2018

Wiem. Minął kolejny miesiąc.



Minął kolejny miesiąc. Kilka osób konkretnie zmobilizowało mnie do bardziej aktywnej postawy na blogu. Z jednej strony nie mam za dużo do opowiadania. Ludzie są tacy grzeczni! Mimo, że przewinęło się trochę osób, jest bardzo spokojnie i czasami.... nudno. Taki trend obserwujemy już od jakiegoś czasu. Jeżeli jest dobre wifi, ludzie nie szukają za bardzo kontaktu na żywo. Mimo, że działamy zaledwie siedem lat, widzimy zmiany, jakie zaszły w zachowaniu generacji wchodzącej w dorosłość właśnie teraz. Nie ma znaczenia narodowość, religia czy inne socjologiczne kwestie. Jest inaczej i już! "Wariatów" jak na lekarstwo.
Z drugiej strony, jak tylko wejdę na bloga, zamiast pisać, czytam własne wpisy z ostatniej podróży. Tęskno jest :(  Nie da sie ukryć :( 

Nasi workaway'erzy trochę ratują sytuację. Najpierw była u nas Josje z Holandii. Teraz odwiedził nas fantastyczny chłopak z Arabii Saudyjskiej - Fazza.

Josje

Fazza

Nie mogłam się oprzeć, żeby pozachwycać sie stokrotkami, które Papas nazajutrz bezlitośnie skosił razem z trawą

Będą jabłuszka?

Ogród  rozleniwił Josje i jej koleżankę....

.... wszystkim się podoba




Parę historii usłyszeliśmy. 
Josje miała mega przygodę w drodze na lotnisko. Postanowiła pojechać wcześniejszym autobusem, żeby mieć pewność, że zdąży na lot. Tymczasem autobus był tak bardzo opóźniony, że prawie zdublował godzinę odjazdu następnego. Mimo, że miała prawie cały autobus dla siebie, nie było zbyt komfortowo. W drodze na lotnisko natknęli się na jakiś wypadek. Policja, pogotowie, straż pożarna. I gigantyczny korek, który obiecywał kłopoty. Josje zaczęła na poważnie obawiać się, czy zdąży na samolot. Podeszła do kierowcy i zapytała "Do you speak English?". Usłyszała przeciągłe "nieee". Zanim zdążyła się załamać, pomoc zaoferowała jej dziewczyna, która była w autobusie. Powiedziała, że w tej sytuacji muszą przesiąść się na pociąg PKM. Czasu było bardzo niewiele. Musiały biec. Napotkana dziewczyna pomogła targać bagaże. Udało się! Josje zdążyła na samolot w ostatnim momencie.
Kiedy wbiegła do samolotu, jej oczom ukazała się ...... nasza Monia. Akurat pracowała przy tym locie. Zaopiekowała się Josje. Była pozytywnym uwieńczeniem nerwowej drogi na lot. Na koniec Josje zapomniała zabrać swojego bagażu z samolotu. To akurat wiemy od Moni.
Droga na lotnisko na ogół jest stresem. Nasze doświadczenie mówi, że jeżeli jedziemy bezpiecznie wcześnie, zawsze sterczymy bez sensu długi czas przed odlotem i kombinujemy, że chyba lepiej przyjechać później. Z drugiej strony nie marzy nam się taka podróż na lotnisko, jaka była udziałem Josje.

Pan ze zdjęcia z Josje opowiedział nam historię swojego przyjaciela, który był stałym klientem jakiegoś obiektu noclegowego. Był, bo po pewnym wydarzeniu nie miał odwagi powrócić.
Będąc w Kanadzie zimą postanowił pozostawić jedzenie na parapecie. Na parapecie od wewnątrz, pozostawiając uchylone okno,  żeby było chłodniej w pokoju. Chłodniej, czyli lepiej dla żywności.
Uchylone okno przyuważyły gołębie i ochoczo wtargnęły do pokoju. Wtargnąć było łatwiej niż odfrunąć. Próbując wydostać się zestresowały się i..... obsrały pokój. Zrobiły to na taką skalę, że przyjaciel przestał być stałym klientem. Nie miał na to wystarczającej odwagi. Mam nadzieję, że w Hostelu Mamas&Papas nie będziemy mieć takiego wydarzenia.

Sezon pomału się rozpędza, ale my ciągle wspominamy zimowy wyjazd do Azji. Wiemy, że trzeba poczekać. Zobaczymy, co przyniesie kolejne lato. Mamy nadzieję, że pokoleniowe zmiany nie będą takie ekspresowe.

Mamy cel :)

Po wielkim deszczu pojawia się tęcza. Jest pięknie i każdy próbuje to uchwycić na zdjęciu. Mi się nigdy nie udało :(

Takie pudło na taki kąseczek ciastka. Takie zjawiska wypełniają nasze lodówki :( Kąseczek nigdy niezjedzony :( 

Vitali z Niemiec. Urodził się w Rosji. Wychował w Niemczech. Bardzo otwarty umysł. Hania szybko się z nim dogadała :)