niedziela, 29 lipca 2018

Czytanie ze zrozumieniem - trudna sztuka

Za bardzo przywiązaliśmy się do wizji, że Polacy się zmienili i fajnie jest. Ogólnie jest to najprawdziwsza prawda, ale.... Znowu trafili do nas rodacy, którym absolutnie nie po drodze z nami. Zarezerwowali pobyt z dużym wyprzedzeniem. Wpłacili zaliczkę. I nadjechali. Papas od razu ich wyczuł. Ja, naiwnie, widziałam więcej pozytywów niż należałoby. Pozytywów po prostu nie było. Nic im się nie podobało. Zajęli pokój i pojechali w miasto. Po powrocie wieczorem stwierdzili, że absolutnie nie odpowiada im nasz hostel i żądają zwrotu pieniędzy i być może jeszcze dzisiaj odjadą. Piękna sytuacja. Zajęli pokój na ileś godzin. Korzystali ze wszystkiego i na wieczór zdecydowali, że nie zostaną. Zdecydowanie stwierdziłam, że za pierwszą noc muszą zapłacić. Zostali na tą noc mimo, że brakowało im telewizora w pokoju i w ogóle nie da się mieszkać w takim miejscu. Dużo ludzi. Atmosfera swobodna. Gadają nie po polsku i to w ogóle skandal!
Rozumiemy, że hostel nie jest wymarzonym miejscem dla niektórych ludzi. Naprawdę rozumiemy i akceptujemy! Niemniej między hostelem a Sheratonem jest naprawdę duży wybór. Wystarczy MYŚLEĆ, żeby nie narażać się na rozczarowanie. Można dopytać się o istotne dla wynajmującego kwestie. Poczytać uważnie opinie od innych użytkowników. Niestety, wciąż jest dużo ludzi zakompleksionych i nieszczęśliwych, którzy z ogromną przyjemnością poprawią sobie nastrój czepiając się czegokolwiek i wszystkiego. W Hiltonie troszkę inna klasa cenowa, więc hostel jak najbardziej nada się jako "chłopiec do bicia" :) Oddaliśmy im pieniądze i z utęsknieniem czekaliśmy poranka, żeby stracić ich z oczu. Hilton i Sheraton oczekują! Chociaż obawiamy się, że i te mogą nie sprostać oczekiwaniom :) Mogliśmy odmówić zwrotu, przynajmniej za połowę pobytu (zgodnie z naszą polityką anulacji), ale woleliśmy oddać kasę i pozbyć się widoku ludzi, którzy rozsiewają niefajną energię i przypominają nam o dawnej opinii o Polakach. Wierzymy, że to "ostatki" i kolejni Goście z Polski utwierdzą nas w przekonaniu, że trend jest bardzo pozytywny i Polak nie równa się burak.

Arystokraci, którzy opuścili nasz hostel, zapoczątkowali krótką serię nie bardzo przyjemnych kontaktów z Gośćmi.  Jednego dnia była kumulacja. Najpierw rano pojawił się rosyjskojęzyczny Pan z Panią. Nie mieliśmy rezerwacji z Rosji, Ukrainy czy Białorusi na ten dzień, więc Papas zapytał grzecznie, czy na pewno bukowali u nas pokój. Pan odpowiedział, że tak, po czym wyjął wygnieciony wydruk potwierdzenia rezerwacji. Papas wnikliwie przestudiował potwierdzenie i stwierdził ze 100% pewnością, że to nie u nas rezerwowali. Ich pokój był w innym pobliskim obiekcie noclegowym. Na zwróconą uwagę Pan powiedział, że wie, że to nie tu, ale tam go wykiwali i zamierza zamieszkać w Hostelu Mamas & Papas. Nie mieliśmy dostępnych miejsc, więc Pan został pogoniony. Był bardzo niezadowolony.

Potem przyjechał Amerykanin. Poprosił wcześniej mailowo o dolne łóżko. Mieliśmy co do niego dobre przeczucia. Często ludzie nie informują o specjalnych potrzebach. W ten oto sposób muszą się gramolić na górne łóżko ludzie z ręką na temblaku, osoby z problemami z kręgosłupem czy (co występuje najczęściej) ludziska z ogromną nadwagą. Albo bardzo wysokie osoby dostają najmniejsze łóżka. Amerykanin okazał się jednak mimo wszystko "sierotą". Po wejściu od razu poprosił o łóżko w pokoju NIE od ulicy. I właśnie od ulicy był pokój z dolnym łóżkiem, o które prosił. Gdyby dał znać wcześniej moglibyśmy umieścić go w domku w ogrodzie. Potem stwierdził, że jest bardzo gorąco i ma nadzieję, że jest klimatyzacja. NIE MA! Zapytałam, dlaczego nie przeczytał opisu. Wiedziałby, że klimatyzacji u nas nie ma. Odpowiedział, że czytał i NIGDZIE nie była napisane, że klimy nie ma! Ręce opadają. W opisach umieszcza się informacje, co jest. Czego nie ma? Nie ma czarnego kota, masażu tajskiego, żółtej łodzi podwodnej i wielu, wielu innych rzeczy.

Kolejny osobnik (z Polski) miał rezerwację, ale był w szoku, że nie ma łazienki w pokoju. Kolejny rozgarnięty inaczej! Papas zaczął się już jeżyć i poradził, żeby jednak CZYTAĆ, co się rezerwuje. Pan był tak wstrząśnięty, że nie mieliśmy ochoty uczestniczyć w tej hańbie i zaproponowaliśmy, żeby poszedł w diabły. Nie będziemy obciążać jego karty za tą noc. Nie chcemy za żadne pieniądze takich ludzi. Jego wstrząs był straszny, ale jak byśmy nie odstąpili od opłaty, na pewno zostałby i dałby radę ze wspólną łazienką.

Wystawiliśmy ten pokój do rezerwacji i szybko zabukował ktoś z Rosji. Po jakimś czasie zajechał samochód i rosyjskojęzyczny Pan zapytał, czy może obejrzeć pokój. Papas zgodził się, sądząc, że to ów człowiek zarezerwował lokum. Pan obejrzał pokój i zwierzył się Papasowi, że ich jest troje. Papas zagotował się. Nie możemy zaakceptować zwyczaju, kiedy ludzie rezerwują np. pokój dwuosobowy i na luzaku ładują się w więcej osób. Robią tak, że obniżyć sobie koszt noclegu. Nie pytają nas nawet o zdanie! Po prostu ładują się i już. Papas nie zamierzał tego akceptować, a przy okazji okazało się, że oni nie mieli rezerwacji. To nie ci Rosjanie zabukowali! Papas od razu ich uświadomił, że ten pokój i tak jest już zajęty, więc w dwójkę, trójkę czy czwórkę niech szukają innego lokum. Pan oburzony powiedział, że widział na booking.com, że pokój jest dostępny. Tak, był dostępny, ale pół godziny temu i tylko przez kilka minut. Kolejny myślący inaczej! Zobaczył, że pokój jest do wzięcia, więc założył, że czeka na niego i spokojnie wyruszył na adres do "swojego" przecież pokoju. Nawet nie zadzwonił. Potem obraża się na nas za swoją głupotę.

Właściwe osoby, które zaklepały sobie pokój okazały się być dwoma przemiłymi Rosjankami, które utknęły niespodziewanie w Gdańsku. Leciały do Grecji właśnie z Gdańska, bo jest trzy razy taniej niż z Kaliningradu. Na lotnisku okazało się, że są jakieś problemy z biletami i niebogi nie poleciały. Przyjechały za to do naszego hostelu i wniosły dużo dobrej energii.



Po lewej Svieta z Rosji - nasz nowa workaway'ka

Kiciuś zdominował Kasię. Kasia jest super!

Kasia i Adam- kolejny przykład przesympatycznych Polaków :)


Taki SZERSZEŃ odwiedził mnie w nocy! Zwyciężyłam :)

Mimo wysokiego sezonu udało mi się wybrać do kina. Ada wyciągnęła mnie na "Mamma Mia. Here we go again". Jedyne czego żałuję, że nie miałam wystarczająco dużo chusteczek. Spłakałam się i zasmarkałam ze śmiechu. Film lekki, a relaks doskonały! Ale popcorn "żarła" tylko Ada.


niedziela, 22 lipca 2018

Mamas&Papas dyskryminują Polaków




Ostatnio z zadowoleniem, wielokrotnie pisałam, że mamy samych fajnych Polaków. Na początku działania Hostelu Mamas&Papas rezerwacja z polskim nazwiskiem często budziła w nas lęk. Niestety, wielokrotnie słusznie. Polacy generowali mnóstwo problemów i wydawało się, że sprawa jest beznadziejna.
Jak już wspomniałam, sytuacja zmieniła się i bardzo nas to cieszy. Jednak, żeby nie zapominać i nie przyzwyczajać się do dobrego, nasi rodacy (a właściwie rodaczki) przypomniały nam dawne klimaty.

Do hostelu przybyły damy, które chciały wynająć u nas pokoje dla 10 osób na godziny. Konkretnie od 6 do 10 (rano). Przede wszystkim, nie wynajmujemy na godziny. Wynajem w takim trybie kojarzy się raczej z podrzędnymi przybytkami, głównie z paniami o najstarszej profesji świata.
Oczywiście, zdarza się, że ktoś potrzebuje pokoju tylko na chwilę, żeby się odświeżyć, czy zdrzemnąć chwilkę i  wcale bez żadnych podtekstów. My jednak mamy taką formułę, że wynajmujemy na doby. I wydawałby się, że potencjalny klient poszukujący pokoju na parę godzin, nie powinien szukać go u nas, ani tym bardziej obrażać się, że nie zmieniamy zasad, bo ktoś tak chce!
Panie rodaczki powiedziały, że mają pogrzeb i chcą pokoje na 4 godziny, żeby pogrzebnicy mogli umyć nogi i odpocząć.
Papas powiedział, że nie ma wolnych pokoi (bo nie było) i że, poza tym, na godziny nie wynajmujemy. Panie bardzo się zdenerwowały i oburzone stwierdziły, że "TU SIĘ DYSKRYMINUJE POLAKÓW"! Papas zapytał, jak one sobie to wyobrażają? Przeleci się po pokojach o 6 rano i wygoni innych Gości, żeby żałobnicy mogli umyć nogi i zmienić gacie? NIE MA MIEJSC!!! FERSZTEJEN?! Poza tym, kobiety nie miały pojęcia, jakiej narodowości są Goście, których powinniśmy wywalić. Może to też byli Polacy! Mamy ich pogonić i również obrazić uczucia tępych rodaczek?
Mimo skandalicznej postawy Papasa, panie zapytały, ile kosztuje pokój? "Uwielbiamy" takie zapytania. Jaki pokój? Na kiedy? Papas odesłał kobiety na portale rezerwacyjne, żeby sprawdziły ceny na zakres, który je interesuje. Panie się obraziły i powiedziały, że STRACILIŚMY KLIENTA!
Papas nie może się pozbierać do dzisiaj. Taka strata!!! Ja uważam, że powinien o szóstej rano porozganiać innych i nie ryzykować utraty TAKIEGO klienta. Ale stało się. Straciliśmy........ Jak my się podniesiemy po tym wszystkim :(

Będzie ciężko, zwłaszcza, że opuściła nas Joyce - nasza workaway'ka z Tajwanu. Fantastyczna dziewczyna, którą na pewno zapamiętamy na zawsze. Narysowała nam ... nas. Popatrzcie, jacy przystojni jesteśmy :) Fazza też :)







Nie dyskryminowaliśmy na pewno Rozi z Nowej Zelandii. Fantastyczna babka! Spędziła u nas trzy tygodnie i po raz kolejny potwierdziło się, że dojrzali Goście mają często dużo więcej "jaj" niż młodzież. Kolejna osoba, której nie zapomnimy!
Rozi szukała w Gdańsku informacji o swoich przodkach. Nie pierwsza i na pewno nie ostatnia. Zna nazwisko pradziadków - Stella. Nie brzmi po polsku. Wymyśliliśmy, że może jakiś pradziad po wyjeździe do Nowej Zelandii zmienił nazwisko. Stella to po łacinie gwiazda. Z kolei nazwisko Gwiazda w naszej okolicy nie jest niczym dziwnym. Na razie Rozi nie udało się znaleźć żadnych informacji. Trzymamy kciuki! I nie dyskryminujemy jej ani ciut ciut, chociaż ona też jest troszkę nasza rodaczka :) I tak pięknie wypieliła nam "podjazd" :)







Odwiedziła nas Aga, która kiedyś była naszym Gościem, a teraz jest naszą przyjaciółką. Sprawiła nam ogromną i miłą niespodziankę. Jej też zapomnieliśmy dyskryminować!






Dodaj napis

niedziela, 15 lipca 2018

Oszołomy są wszędzie :(

Papas z Joyce - naszą workaway'ką z Tajwanu. Super dziewczyna!
Kolejny tydzień przeleciał z prędkością światła. Ruch w Hostelu Mamas&Papas niczym w ulu.
Ostatnio zaglądają do nas Goście z bardzo egzotycznych krajów. Mamy nawet nową flagę na naszej mapie! Lista krajów, z których mieliśmy Gości, powiększyła się o Nikaraguę. Jednego dnia przyjechali do nas ludzie z Zimbabwe i Bangladeszu. Nie mogli uwierzyć, że nie są pierwszymi reprezentantami swoich krajów w naszym hostelu. Przywykli do tego, że gdziekolwiek się pojawią są pierwsi. U nas byli drudzy! Na Bangladesz czekaliśmy siedem lat! Również po siedmiu latach pojawił się Oman.

Dziewczyny z Omanu rozpoczęły pobyt w Gdańsku od przygody. Zostawiły w autobusie miejskim plecak. Najpierw próbowały nas przekonać, że na pewno leży gdzieś na recepcji. Po przeszukaniu i stanowczym zaprzeczeniu z naszej strony, zaczęły brać pod uwagę, że plecak pozostał w autobusie linii 215. Do nas takowy nie jeździ, ale upierały się, że takim właśnie przybyły. Po krótkiej dyskusji zgodziły się, że mógł być to jednak numer 205. Szanse na odzyskanie nie były wielkie, ale spróbowałam pomóc w odzyskaniu dobytku.
Zadzwoniłam do dyspozytora ruchu ZTM. Miły Pan podał mi numer do dyspozytora ruchu linii 205. Nie miałam pojęcia, że tak to funkcjonuje i każda linia ma przypisanego opiekuna. Kolejny miły Pan wysłuchał mojej opowieści i obiecał ustalić, którym autobusem mogły przyjechać młode damy z Omanu. I czy jest tam poszukiwany plecak. Po chwili oddzwonił, że namierzył pojazd. Plecak jest! Uzgodniliśmy, że o 16:51 będę na przystanku i odbiorę zgubę.
Z jednej strony fajnie, że nikt nie przywłaszczył sobie plecaka, z drugiej - Panowie z ZTM byli naprawdę przemili i bardzo pomocni! Okazało się kolejny raz, że są fajni ludzie wokół.

Zwykły plecak, a jego powrót sprawił tyle radości dziewczynom z Omanu
Angelika i Marta - super dziewczyny z Warszawy! Więcej takich prosimy :)


Marcin - kolejny fajny Polak. Odwiedził nas już nie wiem, który raz? Niestety nie mieliśmy miejsc :(
Chociaż jeden z naszych irlandzkich Gości może mieć inne zdanie. Wrócił ze starego miasta pobity :(  Okazało się, że trzech polskich dżentelmenów postanowiło pokazać swoją gościnność. Na szczęście Irlandczyk stwierdził później potulnie, że to trochę jego wina. Był po alkoholu i kiedy zanosiło się na nierówną bitwę, stanął do walki zamiast wycofać się. No, cóż... wielu po alkoholu wydaje się, że mają moc, której nie posiadają :)
Nadal dopisują bardzo fajni Polacy. Bardzo nas cieszy ten trend. Okazał się trwały. Trochę bardziej zadziwiają nas czasami potomkowie Polaków z zagranicy. Był u nas chłopak, którego oboje rodzice są Polakami z Polski, on urodził się w Kanadzie. Był u nas tylko jedną noc przed odlotem. Umówił się z młodymi Szwedkami, że zabiorą się razem taksówką na lotnisko. Wiadomo, zawsze fajnie jest obtanić przejazd. Wieczorem dziewczyny poprosiły nas o rozmowę. Spędziły z naszym rodakiem kilka chwil w ogrodzie i nie bardzo chciały jechać z nim jedną taksówką. I w ogóle mieć z nim  do czynienia. Koleś wygłosił im tyradę naszpikowaną rasizmem, antysemityzmem, nietolerancją, ksenofobią itd. Kwestionował holocaust. Szwedki nie miały ochoty mieć nic wspólnego z taką osobą. Dziewczyny były w autentycznym, ciężkim szoku, że w XXI wieku młody człowiek może mieć takie poglądy! My też byliśmy zszokowani :(  Była też u nas dziewczyna z USA o polskim nazwisku, której katolicyzm miał tak skrajną formę, że wielu katolików nie chciałoby mieć z nią do czynienia. Chociaż, z drugiej strony, nasz Fazza był nawracany na chrześcijaństwo przez Anglika. Oszołomy są wszędzie.

Większość jest jednak tolerancyjna i sympatyczna.










niedziela, 8 lipca 2018

Gombrowicz


Pisałam ostatnio, że często gościmy fajnych Polaków. Zdjęcie powyżej (autorstwa Marcina) będzie dla nas pamiątką po spotkaniu bardzo interesujących i przesympatycznych rodaków.

Często zagraniczni Goście zaskakują nas bardzo szeroką wiedzą na temat polskiej historii, sztuki, polityki. Wielu Polaków nie ma pojęcia o pewnych faktach, nie zna tak polskiej literatury.
Jakiś czas temu zadziwił nas pewien Duńczyk.  Przyjechał do Gdańska na odpoczynek. Nie latał z wywieszonym językiem po zabytkach, tylko głównie czytał.
Przed wyjazdem powiedział, że interesuje go polska literatura i aktualnie czyta ....Gombrowicza. Nawet Mickiewicza znał!


Pokazał nam duńskie wydanie "Kosmosu". Mówi, że ciężko teraz z duńskimiprzekładami, bo starzy tłumacze pomarli, a młodzi nie garną się. Podobnie jest z książkami napisanymi w innych niepopularnych językach. Aktualnie na przykład literaturą węgierska zajmuje się w Danii tylko jeden tłumacz i ma już swoje lata. Co dalej? Jesteśmy skazani na globalną kulturę, głównie z amerykańską dominacją? 

A własnie Amerykanie mi ostatnio podpadli :)
W nocy szykuję śniadania dla osób wstających wcześnie na samolot czy inne okazje. Niby nie mamy obowiązku wydawać śniadań poza określonymi godzinami, ale nie chcemy wypuszczać ludzi "na głodniaka" i dla potrzebujących przygotowuję możliwość zjedzenia posiłku wcześniej.
Zawsze mam stres. Mieliśmy wiele przykładów niefrasobliwości/cwaniactwa pewnych Gości. Zdarzało się, że ktoś zjadał posiłek przygotowany dla innych. Nawet jeżeli był to talerz podpisany imieniem osoby, dla której był przygotowany! Nie jestem w stanie siedzieć całą noc na straży talerzy! Ostatnio jednak przyłapałam podjadka. Amerykanina. Przyrządził sobie spory posiłek z produktów zostawionych dla wczesnoporannych śniadaniowiczów. Kiedy przypadkiem przyszłam do śniadaniowni, zapytał z pełnymi ustami, czy może sobie coś zjeść? Cóż za ogłada?! Następnego dnia (nocy) kolejny Amerykanin zrobił to samo. Użył jedynie innych produktów. 
Nie żałujemy ludziom jedzenia, ale wolelibyśmy mieć pod kontrolą, czy dedykowane śniadanie trafią do właściwej osoby. 

Jason spożywa nasze jedzenie całkiem legalnie



 Motocyklistów przybywa niewielu, ale za którymś razem myślałam, że Papas po prostu wsiądzie i pojedzie. Razem z Piotrusiem.






Dziewczyny z Meksyku. Przybyły na Opener Festival tuż przed powrotem do domu po wymianie studenckiej. 

Polskie dziewczyny górą! Każdego dnia ubierały się na festiwalowe koncerty inaczej. Gratulacje za kreatywność! 

niedziela, 1 lipca 2018

Jestem gdzieś na stacji kolejowej.....



Często nie nadążamy za sposobem myślenia naszych Gości. Pewien młody Anglik zadzwonił do nas po północy z prośbą o pomoc w dotarciu do hostelu. Prośba nie nadzwyczajna. Często ludzie dzwonią w tej sprawie. Nadzwyczajne jednak było to, że na pytanie, gdzie jest, odparł, że nie wie. Jakaś stacja kolejowa. Może dworzec główny. Po krótkiej wymianie zdań zaczęłam podejrzewać, że nie jest to jednak dworzec główny. Zapytałam, czy są tam jacyś ludzie. Jeżeli tak, niech poda im telefon, a ja ustalę jego lokalizację. Po krótkiej rozmowie z lokalsami, którym przekazał telefon, wiedziałam już, że jest na stacji Gdańsk Wrzeszcz. Trochę niefajnie. Jak tam się znalazł?! Po północy nie ma za dużo możliwości komunikacyjnych. Zaproponowałam, żeby wziął taksówkę, którą mu zamówimy. Chcieliśmy, oczywiście, uchronić go przed dworcową mafią taksówkową i dlatego sugerowaliśmy, że my wezwiemy pojazd. Chłopak stanowczo nie życzył sobie podróży taksówką. Dla człowieka zarabiającego w Anglii koszt przejazdu nie jest szokujący. Nawet dla kogoś, kto zarabia w Polsce, nie jest to traumatyczny koszt. On jednak stanowczo nie reflektował na takie rozwiązanie. Rozmawiając wcześniej z lokalsami poprosiłam, żeby pomogli mu dotrzeć do stacji Gdańsk Główny (pociąg miejski rzadko, ale jeździ również nocą). Anglik zdecydował się na jazdę transportem publicznym.
W Gdańsku Głównym musiałby poczekać 15 minut na autobus nocny, jadący bezpośrednio do nas. Coś mu się jednak odmieniło i wziął dworcową taksówkę. Nie chciał czekać. Dojechał chwilę przed autobusem i zapłacił cenę taksówkowej dworcowej mafii. Doliczając koszt biletu pociągu, zapłacił tyle, ile zapłaciłby, gdyby skorzystał z naszej rady i pojechał taksówką zamówioną przez nas od razu po rozmowie telefonicznej.
Stracił kasy tyle samo, ale był na miejscu później. Czysty zysk :)
I ja musiałam dłużej posiedzieć, żeby go przyjąć :( Nie rozumiem, dlaczego ludzie z innych miejsc  czasami boją się zaufać naszym radom. Radom ludzi stąd. Ja bym zaufała... Ale to jego strata.

Ogólnie przyjeżdżają ludzie raczej bardziej wyluzowani.

Na przykład Gigi - Amerykanka, która nie ma zamiaru wracać do kraju dopóty, dopóki urzędujący prezydent urzęduje.


Bracia z Niemiec, którzy twierdzą, że nie są bliźniakami.


Inny Niemiec, który jeździ z maszynerią do palenia zwaną szisza. 



Cudowny Szwed pochodzenia chilijskiego


Przemiłe akcenty z Polakami.



Amanda, która nieźle "namieszała" w Hostelu Mamas&Papas :)


Kiciuś story :) Kiciuś wygrał






Chociaż z jeżami Kiciuś przegrywa. Wyżerają mu miskę, jak chcą. Ustępuje. Dziwak :)



Na koniec akcent turkmeński. Po prawie trzech latach przyjechał do nas ponownie Jurek z Turkmenistanu. Jurek jest Polakiem, potomkiem zesłańców sprzed 150 lat. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem jego polszczyzny. Nie miał za bardzo możliwości praktykowania, a jednak mówi przepięknie. Niesamowite! W tak odległym kraju, bez kontaktu z ojczyzną, bez rodziny w Polsce - zachował tak silną przynależność do Polski. Póki co, poczęstował na turkmeńskimi cukierkami :)