Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szkocja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Szkocja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 listopada 2014

Nasza zima nie jest zła

Wszyscy odnosimy wrażenie, że zima jednak nadchodzi. Martwimy się o naszych Gości z ciepłych krajów, bo bardzo ciężko znoszą najmniejszy przejaw chłodu. Do Hostelu Mamas&Papas przyjechali dwaj młodzieńcy z Turcji. Będą mieszkać i studiować w Gdańsku. Na razie szukają mieszkania. Pierwszego dnia jeden z nich zwierzył się, że ostatnie dwa lata mieszkał na Filipinach. Przez ten czas ani razu nie miał na sobie niczego z długim rękawem. A teraz przyjechał do Polski i trafił na zimę. Zapytałam, czy wie coś o polskiej zimie. Odparł, że widzi, że nie jest lekko. Poinformowałam go, że to co teraz mamy w Gdańsku to żadna zima, tylko wyjątkowo ciepły listopad. Nie ukrywam, podłamałam człowieka. Był pewny, że te 8 stopni na plusie to apogeum zimna i gorzej być nie może. Mieliśmy wielu Gości z Turcji i na ogół narzekali na temperaturę (poza latem oczywiście). Razem ze zmarźluchem mieszka jego kolega. I ten zafundował nam mega zaskoczenie. Ubraliśmy z Papasem jakieś kufajki (listopad ciepły, ale jednak nie jest to lato) i poszliśmy na papierosa. Spotkaliśmy przed domem Turka stojącego na luzie w koszulce z KRÓTKIM  rękawem. Zbaranieliśmy! Turek niczym Szkot albo mieszkaniec Syberii stał nieporuszony i twierdził, że nie jest chłodno. Wyciągnęliśmy z niego (bez tortur), że służył w armii i przebywał w rejonach, gdzie bywało minus 30 i teraz chłód nie robi na nim wrażenia. Nasi Goście wciąż nas zaskakują. W ubiegłym tygodniu Denis w krótkich portkach (a wtedy naprawdę było zimno, wiał przenikliwy wiatr), a teraz człowiek z ciepłych krajów nie zauważający pory roku.
To on jest taki twardziel :)
Z ciekawostek związanych z życiem hostelu muszę odnotować wizytę Gościa z Ukrainy, który stanowczo nie chciał rozmawiać po rosyjsku. Dla mnie bez różnicy angielski czy rosyjski, ale zauważyłam, że o ile kiedyś wszyscy Ukraińcy komunikowali się chętniej po rosyjsku, o tyle teraz trzeba być bardzo delikatnym. Sytuacja nie jest kolorowa. Całe szczęście, żę Ukraińcy w zasadzie zawsze mówią po angielsku.
Niedługo mój rosyjski będzie zapomniany. Ukraińcy wolą angielski, a Gości z Rosji praktycznie nie ma. Zauważyliśmy dużą różnicę w stosunku do poprzednich lat. Od lata było tylko parę osób i to niemal wyłącznie stali Goście. Zwykle w każdy weekend była co najmniej jedna rezerwacja z Rosji. Teraz jedna na miesiąc. Rubel tak tanieje, że nie bardzo opłaca się jeździć. Zwłaszcza, że ceny w Rosji wzrosły.
Nie ma Rosjan, ale dopisują obywatele państw z innych kontynentów. USA, Kanada, Australia. Nawet Azjaci zdarzali się ku ogromnej radości Papasa. 

Grupa australijsko-angielska. Oj, działo się!
A propos Azji. Mamy z Papasem kupione bilety na styczeń na lot do Azji. Za niecałe dwa miesiące będę Wam raportować stamtąd :)

niedziela, 16 listopada 2014

Fergus i Syberia

Hitem ostatniego tygodnia był przyjazd Fergusa. 
 
Nasz Fergi kochany
 
Fergi przyjeżdżał do nas wiele razy. Po raz pierwszy w 2011 roku. Jest wnukiem zesłańca na Syberię. Jego dziadek był wywieziony jako dzieciak. Z Syberii przewieziony był do Anglii i tam już pozostał. Fergus dzielnie próbował nauczyć się języka polskiego. Szło mu nawet nieźle, ale ostatnio zrobił sobie dłuższą przerwę w przyjazdach do Polski (prawie dwa lata) i zaprzepaścił to, czego się nauczył. Niemniej pamiętał swoje ulubione słowo "oczywiście" oraz zdanie "Jestem bogiem". Swoją drogą dziwną magię ma dla Anglików wyraz "oczywiście". Pamiętacie Granta? (http://hostelik.blogspot.com/2014/08/serbia.html) On też uczył się języka polskiego i ten wyraz też najbardziej przypadł mu do serca.
Fergus przyjechał na krótko. W jego pokoju mieszkał inny Anglik - Don. Okazało się, że przylecieli tym samym samolotem. Siedzieli blisko siebie i na powrót mieli zabukowany również ten sam samolot. Chłopacy zaprzyjaźnili się. Razem spędzali czas i już się umówili na spotkanie po powrocie do Anglii. (Mieszkają w innych miastach). Takie sytuacje często zdarzają się w Hostelu Mamas&Papas. Gdyby Panowie mieszkali grzecznie w hotelu w pokojach prywatnych, nie mieliby szans na poznanie się i spędzenie razem czasu. W hostelu zawsze jest możliwość poznania kogoś interesującego albo spędzenia czasu na pogawędce z Papasem :) Dodając do tego fakt, że to tanie spanie, nic i nikt nie przekona nas, że jest lepsze miejsce do spania niż hostel.
 
Przyjaźń hiszpańsko-angielsko-rosyjska
 
Pogoda już nie rozpieszcza. Chociaż nadal kwitną wiosenne kwiatki, jest zimno i nieprzyjemnie. W tych okolicznościach przyrody zaszokował nas Denis z Kaliningradu. Na wieczornego, (a nawet wręcz nocnego) papierosa wyszedł w krótkich majtkach. Stało z nim 5 osób, wszyscy klną na wietrzycho i ziąb, a on jak gdyby to była lipcowa noc. Zrobiłam zdjęcie. Nie wyszło za dobrze (pewnie ręka z zimna mi się trzęsła), ale muszę Wam pokazać.
 
Okazało się, że Denis jest z Syberii. Przeprowadził się do Kaliningradu, ale zahartowanie pozostało. Przypomnieli się nam przy okazji liczni Szkoci, którzy przyjeżdżali późną jesienią. Tak, jak Denis, stali wieczorami spokojnie w krótkich gaciach, czasami boso, podczas gdy inni opatuleni przytupywali na rozgrzewkę.

Czas na Kiciusia. Ma aktualnie nową miejscówkę. Ada przywiozła pudło z kołdrą. Kołdra wymagała ratunku po aktywności kici Marcysi. Zastanawialiśmy się, czy oddać kołdrę do pralni, czy wywalić. Kiciuś w międzyczasie zaanektował pakunek i prawie się stamtąd nie rusza. Poduszki już nie używa.



Na koniec zdjęcie dedykowane Kóżce i Adiemu. Kiciuś przesyła Wam pozdrowienia i wyrazy tęsknoty :D




poniedziałek, 22 września 2014

Goście z Brazylii

Przez pierwsze trzy lata działalności Hostelu Mamas&Papas Goście z Brazylii trafiali do nas bardzo rzadko. A w tym roku totalnie się odmieniło. Aktualnie są cztery osoby z trzech rezerwacji. Wcześniej w tym roku też było ich całkiem sporo. Zapytaliśmy jaka jest przyczyna tego zjawiska. Brazylijczycy mówią, że generalnie ich rodacy bardzo rzadko w swoim życiu wyjeżdżają za granicę. Zwłaszcza do tak odległego miejsca jakim jest Europa. Teraz rząd utworzył jakiś program dla studentów i od tego roku wyjeżdżają na wymiany studenckie z zapewnionym stypendium. Mamy nadzieję, że Brazylijczycy będą częstymi Gośćmi w naszym hostelu.
Podobnie jak w innych krajach poza kontynentem europejskim, w Brazylii dominują potomkowie ludności "nietutejszej". Lubimy wypytywać Gości o ich korzenie. Niestety, często nie bardzo się orientują w temacie. Są po prostu Brazylijczykami, Australijczykami, Amerykanami czy Kanadyjczykami. Nasze stwierdzenie, że naturalni Australijczycy to Aborygeni czy naturali Amerykanie to Indianie wywołuje poczucie odkrycia, że faktycznie, przodkowie współczesnego  np. Australijczyka kiedyś, skądś przybyli. Fascynujące są ludzkie dzieje. Często Goście opowiadając o swoich korzeniach wymieniają wiele nacji.  Musiały powstać nowe narodowości, bo jak inaczej znaleźć swoją tożsamość. Mama Angielka, tata Francuz. Dziadkowie do tej Francji dotarli z Polski, a do Anglii ze Szkocji. Ale jedna Prababcia była Irlandką, a jeden pradziadek Niemcem. Nie da się tego ogarnąć.
Jeden z naszych Brazylijczyków ma korzenie francusko-hinduskie. Dziewczyna ma przodków z Japonii. Pozostali są potomkami Niemców.
Mamy teraz też "najazd" Nowozelandczyków. Dwóch ma pochodzenie chińskie. Dziewczyna przyciśnięta przez nas do muru (twierdziła, że jest Nowozelandką i już) przypomniała sobie o dziadkach z Holandii i Szkocji.
Wracając do Brazylii zapytaliśmy przy misce żurku, jaka jest potrawa narodowa Brazylii. Trochę się zastanawiali, ale wytypowali potrawę o nazwie feijoada.  Fajna nazwa :) Oznacza potrawę typu gulasz, koniecznie z czarną fasolą. Mam litość dla czytaczy. Proszę oto link http://pl.wikipedia.org/wiki/Feijoada. Niemniej muszę wspomnieć, że żurek p.Czesi przyćmił wszystko. Jak zwykle :) Żałujcie, że nie jedliście i że nie słyszeliście tych westchnięć na granicy ekstazy :) Ten kto jadł, na pewno tęskni!

Nad miskami żurku :)
 Tatiana poprosiła nas o wsparcie przyjaciela. "Good luck"i "break a leg".

Pewnie nie wiecie (my nie wiedzieliśmy), że w Brazylii bardzo znana jest polska kiełbasa. Poza tym wiedzą, że II wojna światowa zaczęła się w Polsce. Raphael mówi, że Brazylijczycy nie są otwarci na zmiany, na odmienności. I najbardziej ufają zachodniej medycynie.

Ja wierzę również w chińską medycynę. Rafał ponakuwał mnie igłami. Rafał jest wybitnym specjalistą w tej dziedzinie. Polecam!

W kwestii Kiciusia bez zmian. Bezczelnie wyleguje się na kolanach Gości. Nawet nie czeka na zaproszenie. Po prostu ładuje się na kolana i już!

Grzesiu "Mordka" zaniedbuje nas, ale na szczęście Aga i Dyzio pamiętali o nas.

niedziela, 21 lipca 2013

Historie miłosne.

Wiele się dzieje w hostelu Mamas&Papas. Na ogół jest wesoło, nawet bardzo wesoło, czego przykładem było ognisko sprzed tygodnia. Aga podrzuciła parę fotek. Widzę, że cenzura ostro zaingerowała, ale spójrzcie chociaż na to, co cenzor przepuścił.


Nie powiem, co Papas spożywa. Nie jest to butapren.

Przygotowania trwają.
Piękne, prawda?




On też tam był, aczkolwiek nie śpiewał i nie był widziany w czasie spożywania.





No, ale miało być o miłości.
Nie mamy pojęcia jakiej ilości związków "ojcem" jest  nasz hostel. Wiemy na pewno o jednej sytuacji. Gościliśmy bardzo sympatycznego młodzieńca z Wrocławia. Polubiliśmy go. On też polubił nasz hostel, bo z dnia na dzień codziennie przedłużał pobyt. Pewnego dnia znaleźliśmy w poczcie maila od młodej damy, która prosiła o pomoc w znalezieniu pana, którego opis pasował idealnie do naszego Gościa. Spotkali się na Westerplatte, spędzili trochę czasu. Zapomnieli wymienić się telefonami. Nasz przystojny Gość zgodził się na podanie jego kontaktu owej damie. I.....zimą odwiedzili nas razem. Ładna para.
Na drugim biegunie manewrów miłosnych mieści się historia pary ze Szkocji. Bardzo sympatyczni ludzie. Spędziliśmy razem sporo czasu. Fajne klimaty. Wszystko było pięknie i ładnie aż do ostatniego wieczora.
Po wieczorku pożegnalnym hostel przysnął. Ja porządkowałam jeszcze sprawy po minionym dniu. Raptem z pokoju Szkotów dobiegły dziwne dźwięki. Dziwne dźwięki w hostelu to nic niezwykłego, ale te po jakimś czasie zaczęły mnie niepokoić. Wyglądało na to, że mogło dojść do rękoczynów. Nie wiedziałam, jak zareagować. Dorośli ludzie w prywatnym pokoju robią, co chcą. Zawołałam Adę i Papasa i postanowiliśmy wkroczyć do środka.
Okazało się, że wyjazd tej pary do Polski był próbą ratowania związku. Panna miała jakąś przygodę, ale zdecydowali się spróbować być jednak razem. Pani została przyłapana przez  Pana na pisaniu w tajemnicy jakichś sms-ów. Pan się zdenerwował i rozpoczęli kłótnię. Jako, że byli po alkoholu, lekkie popchnięcie Pani zaskutkowało guzem wielkości tak imponującej, że na pewno takiego nie widzieliście. Naprawdę rozmiar do Księgi rekordów Guinnessa. Nie mieliśmy lodu, więc zrobiliśmy okład z ........ zamrożonego mięsa. Pani była aktywną wegetarianką, bardzo konsekwentną i radykalną i dziwnie wyglądała z bryłą mięsa na głowie.
Udało nam się ich uspokoić, pogodzili się, ale sytuacja była wcale nie łatwa.

Na szczęście trudne sytuacje nie zdarzają się często. Ludzie są fajni i fajne jest życie w hostelu Mamas&Papas.

To chyba też jest miłość ;)