niedziela, 17 lipca 2016

Powódź




Wbrew tytułowi pragnę poinformować zainteresowanych, że ostatnie ulewy, które poczyniły wiele szkód w Gdańsku, nam nic złego nie zrobiły. Dużo miejsc w mieście zalało. My pamiętaliśmy podobną sytuację sprzed 15 lat. Właśnie wtedy nasza dzielnica ucierpiała najbardziej i jest symbolem wszystkiego złego, do czego doprowadzają ulewne (ponad wszelką normę) deszcze.
Pierwszy dreszczyk przyniosły nam dwie dziewczyny z Niemiec, które o godzinie 20 przechodziły przez pobliski mostek nad naszym kanałem. Stwierdziły, że tam właściwie nie ma już miejsca na więcej wody. A wciąż LAŁO. Właśnie ów kanał był przyczyną tragedii przed 15 laty. Po prostu nie dał rady pomieścić katastrofalnej ilości opadów. Dzielnica popłynęła.....
3 lata temu miała miejsce przebudowa kanału. Pogłębiali, obudowywali i w ogóle strasznie głośno było. Klęliśmy na te hałasy, bo nie szło wytrzymać. A jednak warto było pomęczyć się (bardzo). Teraz.... NASZ KANAŁ DAŁ RADĘ!!! Obserwowaliśmy napływ wody z niepokojem. Kanał wypełnił się, ale nie wylał. O 4 rano woda zaczęła lekko opadać i mogłam pójść spać. Ewakuacji nie było :)

Wprawne oko zobaczy, jak wysoko była woda.
Dwaj Panowie w deszczu.
Poza emocjami związanymi z rekordowymi opadami, życie w Hostelu Mamas&Papas toczy się jak zwykle.
Jak zwykle walczymy z mafią taksówkową. Zdumiewa mnie wciąż, jak kretyńsko tłumaczą się taksówkarze przyłapani na próbie naciągnięcia naszych Gości. Mogliby się postarać i wymyślić jakąś sensowniejszą historię.
Przypadek z ostatniej nocy. Wyszłam na zewnątrz. Widzę stoi taksówka. Stoi i stoi. Podeszłam. Wewnątrz były dziewczyny z Holandii, które już kolejny raz wracały taksówką. Zorientowały się, że taksówkarz powiózł je dookoła i poprosił o 60 złotych więcej niż zwykle. Włączyłam się w dyskusję. Pan zeznał, że pomylił się i pojechał nie tak, jak trzeba, ale w związku z tym proponuje rabat. Dobry Pan! Przed nosem miał GPS wielkości telewizora i pochwalił się, że jeździ na taksówce od 30 lat. Biedaczek nie mógł sobie poradzić z dojazdem na jedną z dłuższych ulic w dzielnicy, która istnieje od wojny. Ale rabat wspaniałomyślnie chciał dać! No, po prostu bardzo dobry PAN! Koleś był spoza korporacji, więc ceny i tak miał wyższe niż jego koledzy po fachu. Orżnąć klienta - zasada numer jeden. Ręce opadają i nadzieja zanika! Dziewczyny zgodnie stwierdziły, że kwota dla nich nie była mordercza. Ale chodzi o ZASADY! Miał pecha, że trafił na babeczki z charakterem, ale pewnie w innych sytuacjach wygrywa. Smutno......
Na koniec coś z innej kategorii. Przyjechał do nas bardzo fajny Polak. Z rodakami różnie bywa i zawsze jest dreszczyk emocji, jak nasi przybywają. Tym razem 100% satysfakcji. Nasz nowy znajomy wykazał się iście ułańską fantazją. Polską ułańską fantazją. Już w ciągu dnia dopytywał się  o możliwość rozpalenia ogniska. Temat zamknęliśmy, bo nie było warunków. Po północy dzwonek do drzwi, a tam właściciel  pobliskiego sklepu. Mówi, że przywiózł drewno, bo jeden z naszych Gości zgłosił zapotrzebowanie na paliwo do ogniska. Pan przyjechał spocony od ładowania. Ja podziękowałam i odesłałam (Hubert wybacz!). Mówiliśmy, że z ogniskiem to nie takie proste, a nasz ułan i tak wszystko zorganizował. I to w sposób, jaki nam by nie przyszedł do głowy! Szacun! Chociaż rozpalanie ognia o 1 w nocy to trochę nie bardzo. Dogaszanie prędzej.

















Na koniec trochę złośliwości dla Kóżki :D






2 komentarze:

  1. ...hhmmm...heavy rainfall...looks like i left in time..:-)...no good for cabrio-driving.
    but : all is well that ends well (don't know who's statement this is, Shakespeare maybe ?

    OdpowiedzUsuń
  2. hi mom and dad, i understood no one polish word but i hope you are fine. best wishes lovely from buenos aires

    OdpowiedzUsuń