niedziela, 3 lipca 2016

Opener



Miniony tydzień przebiegł pod znakiem Opener Festival. Jak co roku o tej porze zjeżdżają do nas festiwalowi Goście. Dzielą się na dwie grupy. Jedni przyjeżdżają przed imprezą naładować akumulatory i ewentualnie po niej, żeby odsapnąć i zregenerować siły. Inni konsekwentnie codziennie dojeżdżają na festiwalowe szaleństwo, ale na spanie wolą wrócić do hostelu. Jak zwykle nie możemy narzekać na nudę. Po prostu dzieje się :)
Nie narzekają na brak przygód również nasi  Goście. Po raz kolejny padli ofiarą naszych obyczajów komunikacyjnych. Trzy dziewczyny zakupiły bilet w kasie na kolejkę. Miały pecha. Była kontrola i zapłaciły mandat, bo nie wiedziały, że zakup biletu w kasie to początek drogi. Bilet trzeba skasować w kasowniku na peronie. Próbowały tłumaczyć kanarom, że przecież mają bilety! Zapłaciły! Nie chciały nikogo oszukać! Oczywiście na nic to się zdało. Panowie mieli sukces! Udało się zarobić na bezradnych zagranicznych turystach. Mogliby skasować im te bilety i pójść dalej. Ale po co? Ręce opadają. Dziewczyny były tak szczerze zdziwione, że do kontrolerów nie dociera, że przecież kupiły bilety i nie miały zamiaru nikogo orżnąć...... 
Innym zjawiskiem, które przykuło naszą uwagę, był bardzo masowy i mocno zaangażowany emocjonalnie  zakup ... kaloszy. Krąży legenda, że w czasie festiwalu musi lać deszcz. W tym roku aura była łaskawsza, ale uczestnicy dzielnie smażyli swoje nogi w kaloszach w oczekiwaniu na oberwanie chmury. Nie udało się! A nam pozostają miliony kaloszy do zagospodarowania :)
W naszej pamięci na pewno pozostanie pewna Amerykanka, która przyjechała do hostelu nad ranem. Drzwi były zamknięte. Pomysłowa dziewczyna nie czekała na dworze. Wyszukała naszą kryjówkę na klucz. Sprytna kobitka! Znalazła również narzędzie do włamania się i po prostu obsłużyła się sama w zakresie  wejścia do budynku. Rozłożyła się wygodnie na schodach wewnątrz i postanowiła zdrzemnąć się. Przypomniała nam się podobna historia sprzed pięciu lat, której autorem był również Amerykanin ( http://hostelik.blogspot.com/2012/08/mina-rok-dziaalnosci-hostelu.html ). W Hostelu Mamas&Papas nigdy nie jest nudno.
Nie tylko festiwalowicze zaglądają do nas. Był np. młody człowiek, który postanowił odwiedzić 100 miast. Nie zaliczyć w postaci krótkiego pobytu potwierdzonego fotką. Również poczuć coś i zapamiętać. Uświadomiliśmy go, że będąc w Gdańsku może "zaliczyć" Sopot i Gdynię, a jak się postara również Malbork. Obawiamy się, że skróciliśmy jego wyprawę :)






















Cechą najbardziej charakterystyczną mijającego tygodnia był przeuroczy bałagan.





Na zdjęciu poniżej pożegnanie miłej grupy. A już są z powrotem! Wszystkich ciągnie do Hostelu Mamas&Papas.

 A to znaleźliśmy na progu naszego pokoju.


 Poniżej mistrz kucharski z potrawą ugotowaną specjalnie dla nas. Pyszne! Widać po minie Papasa, że jedzonko grzechu warte.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz