Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żurek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą żurek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 kwietnia 2015

Workaway kontynuacja

Dzisiaj wyjechał z hostelu nasz kolejny workaway'er - Wataru z Japonii. Przez ostatnie dwa i pół roku przewinęło się w ramach programu około 16 osób z 13 krajów (Anglia, Niemcy, Tajwan, USA, Słowacja, Chiny, Ukraina, Hiszpania, Francja, Japonia, Polska, Rosja, Białoruś) z 3 kontynentów. (http://hostelik.blogspot.com/2012/10/porady-praktyczne-workaway.html)
 
Wataru wyjechał. Został tylko wachlarz.
 Byli bardzo różni. Zawsze przed przyjazdem workaway'a mamy stresik, kto to będzie? I trafia się różnie. Jakiś czas temu mieliśmy czarną serię i na jakiś czas odechciało się nam pomocników. Ta seria zaczęła się od dziewczyny, którą trochę skrytykowałam, bo.... nie była tak dobra jak Mike (http://hostelik.blogspot.com/2013/04/mike.html). Papas filozoficznie stwierdził, że nie powinnam narzekać, bo może trafić się ktoś gorszy. W sumie mieliśmy słabszego pomocnika, więc miał trochę racji, ale z drugiej strony miałam po prostu zastrzeżenia i już. Jak zwykle okazało się, że Papas miał rację. Następny workaway'er był tak "cienki", że z rozrzewnieniem wspominałam osobę przeze mnie skrytykowaną. Poszłam do Papasa pomarudzić, a on znowu filozoficznie stwierdził, że nie powinnam narzekać, bo może trafić się ktoś gorszy. No, bez przesady!!! I ... kolejny był gorszy...... Prawdziwa czarna seria! Idea workaway sięgnęła bruku! Tak wtedy sądziłam. Bo kolejna panna była tak leniwa, nieporadna i nieodpowiedzialna, że słów brakuje. Na dodatek brud nie robił na niej najmniejszego wrażenia.
 
Jedni byli odpowiedzialni i pracowici. Nie musiałam ich kontrolować i bez stresu zostawiałam ich w hostelu. Byli też tacy, którzy zamiast pracować umówioną ilość godzin, chodzili w międzyczasie pospać albo poczytać albo film pooglądać. Nigdy nie było im wiadomo, czy jestem w hostelu czy nie, więc urozmaicali sobie pracę drzemką czy inną przyjemnością. Byli tacy, którzy nie wiedzieli, że w łazienkach sprząta się wszystko - toaletę również. Albo przy zamiataniu należy pociągnąć szczotką również za drzwiami czy w innych zakamarkach. Ze zdumiewającą konsekwencją omiatali tylko środek. Mieliśmy też alkoholika spożywającego minimum 10 butelek piwa dziennie. Albo kolesia, który zamiast zabrać się za obowiązki ciągle wysiadywał na skype i trzeba było go za fraki wygarniać do pracy. Itp. Itd.
Mieliśmy też przypadki, kiedy pomocnicy nie stawili się w ogóle do pracy (oczywiście po imprezach alkoholowych) albo tak dawali w szyję z naszymi Gośćmi, że nie byli zdolni dojść do łóżka.
 
Nie chcę jednak, żeby wyszło, że workaway'e to degrengolada i upadek :)
Mieliśmy też sporo bardzo sumiennych i przy tym przesympatycznych osób. Zresztą nawet ci niezbyt ogarnięci w pracy, poza nią byli bardzo fajni. Lubiliśmy razem posiedzieć i pogadać (najlepiej nad miską żurku p.Czesi). Dwie osoby z tej szesnastki były zdecydowanie negatywnym wspomnieniem (to z tej czarnej serii), a poznanie pozostałych to w ostatecznym rozrachunku było pozytywnym doświadczeniem.
Ostatnio los nam sprzyja i gościliśmy ludzi, którzy byli na ogół w porządku. Wataru był bardzo solidny i na pewno jest w ścisłej czołówce naszych workaway'ów. Muszę tu wspomnieć o daniu p.Czesi. Wataru jadł potrawę, która w założeniu była "chińszczyzną". Powiedział, że smakuje tak, jak danie japońskie, które jada w swoim kraju. Okazuje się, że p.Czesia jest mistrzynią nie tylko polskiej kuchni. Jest po prostu "the best"!!!! 
 
Japońskie cudo
Grant i Wataru nad miską zupy p.Czesi


Turecki desant


Łotysze bywają w naszym hostelu bardzo rzadko

niedziela, 12 października 2014

Nasze córki

Witam Was dzisiaj wkurzona kolejnym czekaniem na gości, którzy nie przyjechali. Nie odwołali rezerwacji, nie odpowiadają na sms. Ręce opadają. Dotyczy to przede wszystkim Polaków, aczkolwiek sporadycznie grzeszą też w ten sposób obywatele innych krajów. Dzisiaj biedny Papas wstał wcześniej tylko po to, żeby przyjąć Polkę, która prosiła o możliwość wcześniejszego zameldowania. Prosiła też o możliwość późniejszego wymeldowania. I żeby spała z dala od miejsc dla palących . I z dala od palących Gości. Życzeń mnóstwo. Nie przyjechała. Nie reagowała na smsy.  Dużo roszczeń i zero kultury. Smutne...
Osłodą tych sytuacji są Goście, którzy przybyli. Niedawno mieliśmy sytuację, w której ludzie z trzech oddzielnych rezerwacji spotkali się u nas ponownie. Tzn. spali razem w innym hostelu i niezależnie od siebie wszyscy wybrali na kolejny etap Hostel Mamas&Papas. Ależ się zdziwili, gdy spotkali się znowu!!!
Mieliśmy też przyjemność gościć fajnych ludzi, którzy zjawili się u nas uciekając z innych hosteli. Różne to były historie, ale nas urzekła jedna. Przyjechali dwaj panowie, których wkurzyła nocna akcja z policją w poprzednim hostelu. Okazało się, że w ich dormie spał jakiś nieborak, który wkradł się bez opłacenia noclegu. Personel jakoś się skapnął i zrobili o drugiej w nocy akcję poszukiwawczą. Najpierw zapalili światło i spytali po dobroci, kto przebywa w hostelu nielegalnie. Nikt się nie przyznał. Wezwali policję i sprawdzili wszystkich ludzi. W środku nocy!!!!! Dwugodzinna akcja! Nam to się w głowie nie mieści. Narazić cały pokój ludzi na zarwanie nocy z powodu jednego zaradnego człowieka i parudziesięciu złotych!!!!! Bandytą okazał się 16-latek z Polski. Dalsze jego dzieje nie są nam znane.
Z najnowszych wieści! W hostelu pojawiła się Ada! Zakończyła swoje wędrowanie (1052km pieszo). Może wróciła, bo dowiedziała się, że Goście brali za nasze córki Monikę i Olę (wcześniej Kasię). Wszyscy twierdzą, że dziewczyny takie do nas podobne, że to muszą być córki. W sumie mieć takie córki to zaszczyt :) Fajne te nasze córki :) Wszystkie cztery!!!!
Na koniec powraca trzepak. Znowu mieliśmy zapytanie: co to jest? Przez pierwsze trzy lata działalności hostelu nie zapytał NIKT. W tym roku trzepak zajął myśli tak wielu ludzi!!!! Trzepak wyrasta na bohatera sezonu. Fajny bohater :)

Trochę fotek.

Inwazji brazylijskiej ciąg dalszy

Niby jesień, a wynurzył się dmuchawiec. Zdjęcie zrobione 11.10.

Miód na serce Papasa - dziewczyna z Korei

Francusko-turecka ekipa z żurkiem p.Czesi. Przyszli, poprosili, dałam. Padli z zachwytu.

Zdjęcie z ganku jak zwykle niewyraźne, tak jak Papas i Grzesiu "Mordka". Asia trzyma pion.

Ada wynurzyła się znienacka, ale za to jak efektownie!!!

Młodzi Niemcy. Też szukają korzeni, tym razem w Olsztynie.

Paul z USA wraz z wesołą ekipą ze Słowacji.

Paul był kocim fanem i na okrągło karmił albo głaskał Kiciusia.
Jak rzekłam, Ada wróciła (1052km później).

Po ponad trzech latach dowiedziałam się, że w naszym ogrodzie rosną również orzechy.
Pożegnanie z Indonezją.

Kiciuś został właścicielem poduszki, na której spędza prawie cały czas.



poniedziałek, 22 września 2014

Goście z Brazylii

Przez pierwsze trzy lata działalności Hostelu Mamas&Papas Goście z Brazylii trafiali do nas bardzo rzadko. A w tym roku totalnie się odmieniło. Aktualnie są cztery osoby z trzech rezerwacji. Wcześniej w tym roku też było ich całkiem sporo. Zapytaliśmy jaka jest przyczyna tego zjawiska. Brazylijczycy mówią, że generalnie ich rodacy bardzo rzadko w swoim życiu wyjeżdżają za granicę. Zwłaszcza do tak odległego miejsca jakim jest Europa. Teraz rząd utworzył jakiś program dla studentów i od tego roku wyjeżdżają na wymiany studenckie z zapewnionym stypendium. Mamy nadzieję, że Brazylijczycy będą częstymi Gośćmi w naszym hostelu.
Podobnie jak w innych krajach poza kontynentem europejskim, w Brazylii dominują potomkowie ludności "nietutejszej". Lubimy wypytywać Gości o ich korzenie. Niestety, często nie bardzo się orientują w temacie. Są po prostu Brazylijczykami, Australijczykami, Amerykanami czy Kanadyjczykami. Nasze stwierdzenie, że naturalni Australijczycy to Aborygeni czy naturali Amerykanie to Indianie wywołuje poczucie odkrycia, że faktycznie, przodkowie współczesnego  np. Australijczyka kiedyś, skądś przybyli. Fascynujące są ludzkie dzieje. Często Goście opowiadając o swoich korzeniach wymieniają wiele nacji.  Musiały powstać nowe narodowości, bo jak inaczej znaleźć swoją tożsamość. Mama Angielka, tata Francuz. Dziadkowie do tej Francji dotarli z Polski, a do Anglii ze Szkocji. Ale jedna Prababcia była Irlandką, a jeden pradziadek Niemcem. Nie da się tego ogarnąć.
Jeden z naszych Brazylijczyków ma korzenie francusko-hinduskie. Dziewczyna ma przodków z Japonii. Pozostali są potomkami Niemców.
Mamy teraz też "najazd" Nowozelandczyków. Dwóch ma pochodzenie chińskie. Dziewczyna przyciśnięta przez nas do muru (twierdziła, że jest Nowozelandką i już) przypomniała sobie o dziadkach z Holandii i Szkocji.
Wracając do Brazylii zapytaliśmy przy misce żurku, jaka jest potrawa narodowa Brazylii. Trochę się zastanawiali, ale wytypowali potrawę o nazwie feijoada.  Fajna nazwa :) Oznacza potrawę typu gulasz, koniecznie z czarną fasolą. Mam litość dla czytaczy. Proszę oto link http://pl.wikipedia.org/wiki/Feijoada. Niemniej muszę wspomnieć, że żurek p.Czesi przyćmił wszystko. Jak zwykle :) Żałujcie, że nie jedliście i że nie słyszeliście tych westchnięć na granicy ekstazy :) Ten kto jadł, na pewno tęskni!

Nad miskami żurku :)
 Tatiana poprosiła nas o wsparcie przyjaciela. "Good luck"i "break a leg".

Pewnie nie wiecie (my nie wiedzieliśmy), że w Brazylii bardzo znana jest polska kiełbasa. Poza tym wiedzą, że II wojna światowa zaczęła się w Polsce. Raphael mówi, że Brazylijczycy nie są otwarci na zmiany, na odmienności. I najbardziej ufają zachodniej medycynie.

Ja wierzę również w chińską medycynę. Rafał ponakuwał mnie igłami. Rafał jest wybitnym specjalistą w tej dziedzinie. Polecam!

W kwestii Kiciusia bez zmian. Bezczelnie wyleguje się na kolanach Gości. Nawet nie czeka na zaproszenie. Po prostu ładuje się na kolana i już!

Grzesiu "Mordka" zaniedbuje nas, ale na szczęście Aga i Dyzio pamiętali o nas.

niedziela, 15 września 2013

Jesień puka do drzwi.....

Jesień puka do drzwi. W Hostelu Mamas&Papas zaczyna być spokojniej i ...luźniej.
Z tym spokojem to może nie do końca prawda. Parę dni temu gościliśmy zespół z Niemiec - Grandfather. Było czterech młodych Panów, ale zabawę zorganizowali tak szampańską, że wydaje się, że było ich ze dwa razy tyle. Oj, nie był to spokojny wieczór na pewno! Następnego dnia byłam pewna, że koncert, który mieli zagrać w Gdyni, będzie musiał być odwołany. Okazało się, że są profesjonalistami. Na godzinę przed wyjściem forma koncertowa wróciła. Bardzo fajne chłopaki. Dostaliśmy od nich płytę. Od razu poprosiliśmy o autografy. Jak będą wkrótce bardzo znani, to już się nie dopchamy. I spać będą w Hiltonie, czego już żałują. Wiadomo, nie ma to jak hostel!!!! Zwłaszcza Hostel Mamas&Papas!!!
Ada wrzuciła trochę fotek na facebooka, więc kto ciekawy, może popatrzeć na naszym profilu.

Grandfather w nadkomplecie

Płyta z autografami. Wkrótce bezcenna :)
Zadziwiająco szybko zleciał sezon. W dalszym ciągu ludzie nie przestają nas zadziwiać. Parę przykładów.

Godzina 3 rano. Dzwoni telefon. Pan pyta, czy jest wolny pokój. Owszem, jest. Pan pyta o cenę. Podaję, a Pan, że ja chyba żartuję. On chce tylko 3 godzinki kimnąć i jest w szoku słysząc naszą pazerność. Zaklął szpetnie i przeciągle. No to ja też, a co!!! Dodam, że cena była  z serii "last minute" i naprawdę atrakcyjna. Pan (i inni) nie rozumie, że największy koszt generuje pierwsza godzina np. kąpiel, pościel. Czy śpi godzinkę czy 10 pościel trzeba wyprać. Najciekawsze jednak było, że tak siarczystymi słowami mnie potraktował. Ten Klient to nie nasz Pan. 
Kiedyś inny Pan też chciał tylko na 3 godziny od pierwszej w nocy. Był z Panią i bardzo błagał. On zapłaci za całą dobę, ale po 3 godzinach na pewno wyjdzie. Ewidentnie uważał, że płacąc za całą dobę robi nam zaszczyt, bo on tylko  3 godzinki. Niech poszuka lokalu na godziny.
Inny Pan zakwaterował się z Panią o normalnej porze za dnia. Zadeklarował godzinę śniadania. Wyglądało to na normalny pobyt. Zauważyliśmy, że od popołudnia okno było otwarte. Minęła godzina, dwie, trzy, cztery. Okno cały czas na oścież, a tego dnia było baaardzo zimno. Minęły kolejne godziny i stwierdziłam, że szkoda pieniędzy na ogrzewanie podwórka i postanowiłam wedrzeć się do pokoju. Tak też zrobiłam. Okazało się, że pokój jest pusty. Oni też byli tylko na 3 godzinki. Po cichutku zwiali. Zwiali, jakby ktoś zabronić mógł legalnie opuścić hostel. Dziwny jest ten świat.....

Trochę wspomnień dalszych i bliższych
 
Papas szczęśliwy, ma w objęciach Gości z Wietnamu

W środku Denis, pozdrawiamy serdecznie :)

Francuscy motocyklowi zdobywcy szos....

.....gotowi do drogi.

Do zobaczenia!!!!

Znowu Papas obejmuje przemiłego Wietnamczyka.

Hiszpańska uczta. Co za smaki! Goście przywieźli ze sobą pyszności, a my nie byliśmy w stanie odmówić uczty. Zrewanżowaliśmy się bardzo godnie żurkiem p.Czesi.

Mina Ady potwierdza powyższe stwierdzenie.

Ślimak też chciał się przyłączyć. Ostatecznie wybrał piwo. Jednak dziwię mu się. Dziwak!


niedziela, 28 października 2012

Żuzek

Dziwny jest ten świat! Mówię Wam, dziwny... W hostelu Mamas&Papas zatrzymał się na jakiś czas uczestnik akcji workaway. Inny kraj, inny kontynent, inna kultura...
Oj, działo się!
Najpierw z ogromnym sentymentem wspominaliśmy wszelkie "niedołęgi", które przewinęły się przez hostel. Okazało się teraz, że wszyscy bez wyjątku byli mistrzami szczotki, mopa i wszelkiej maści umiejętności, potrzebnych w hostelu. Nasz miły wolontariusz mistrzem nie był. Np. kiedyś skończył się aerozol do kurzu, ja zapomniałam wymienić. Żuzek dwa dni wycierał kurze posiłkując się pustym opakowaniem. Ale upierał się, że potrafi sprzątać, bo on sprzątał sobie na studiach (w domu to mama robiła, wiadomo :)  ). Ale na pewno starał się bardzo, po prostu nie miał doświadczenia. Pożytek był mniejszy niż oczekiwaliśmy, ale były też bonusy.
Mimo azjatyckiego pochodzenia Żuzek jest chrześcijaninem. Był bardzo zadowolony, że trafił do tak chrześcijańskiego kraju, jakim jest Polska. Dosłownie łapał się za głowę słysząc odpowiedzi na swoje pytania dotyczące zachowań katolików  i postawy Kościoła w Polsce. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak tak może być?! On w zamian opowiedział nam o swoim kraju. Wydaje się nam, że jest raczej seksistą :(  W sumie nie wiemy, czy jest wyjątkiem, czy tak właśnie jest na Tajwanie. Musimy pojechać i zobaczyć.
Skąd Żuzek? Uwielbia żurek Mamy Papasa. Wszyscy uwielbiają. Doszło do tego, że przeszukał dziś gary, żeby sprawdzić, czy żurek jest na stanie. Teoretycznie popełnił "przestępstwo". Workawayerowi przysługuje dach nad głową i 3 posiłki dziennie. On swoje odebrał już tego dnia. Ale dla żurku Pani Czesi każdy popełni przestępstwo :)
Cały czas dopytywał się o "żuzek" i został Żuzkiem. Cudownie nie miał talentu i pamięci do imion. Kasia to Kóża (ustaliliśmy, że piszemy Kóża), Fergy to Merdż a Malwina to .......BULBA!!! Sympatyczne, ale potem niestety, ogarniał poprawne wersje. Malwa, czyż nie lepiej być Bulbą?????!!!!!!
Żuzek, nie gniewaj się, że poplotkowałam na Twój temat!!!
W sumie nasze spotkanie to ciekawe doświadczenie i nie zapomnimy Żuzka :)

 Żuzek nie był pierwszym obywatelem Tajwanu w naszym hostelu.