Znowu nie wiem, o czym Wam opowiedzieć. Upał nie tylko na zewnątrz, również w hostelu gorąco od wydarzeń.
Zdarzył się pierwszy przypadek kradzieży. Co prawda na szczęście nie w hostelu, został okradziony pewien Szwed. Adam był na początku wakacyjnych wojaży. Przypłynął promem do Gdyni i po 2 dniach przyjechał do Gdańska na dworzec. Tam pomylił kierunki i zamiast do nas pojechał autobusem aż do Osowy. Stamtąd z pętli udał się do kolejnej pętli autobusowej czyli w okolice Hostelu Mamas&Papas. Gdy chciał zapłacić za pobyt, zorientował się, że nie ma portfela. Przewalił kilka razy wszystkie swoje rzeczy i nic. Przykro było patrzeć na te nerwowe, pełne nadziei próby odnalezienia zguby. Na szczęście paszport miał w innym miejscu i ten się uratował. Powiedziałam Adamowi, żeby już nie szukał n-ty raz, tylko niech dzwoni do banku zastrzec karty. Zrobił to, ale niestety bank po kilku minutach oddzwonił, że wszystko ma wyczyszczone. Kilka tysięcy euro. Nie mam pojęcia, jakich metod używają złodzieje, że są w stanie w mgnieniu oka wyczyścić kartę nie posiadając przy tym PINu. Adam jest przekonany, że został okradziony w czasie jazdy autobusem. Był duży tłok i spędził w pojeździe w sumie sporo czasu. Najpierw dworzec-Osowa, potem Osowa-Gościnna. Prawie dwie godziny. Pozostał mu Western Union i załatwienie kasy na powrót. Z dalszych wojaży oczywiście zrezygnował. Chciał już tylko jakoś dostać się do Szwecji. Zaoferowaliśmy mu spanie i jedzenie za darmo, ale nastrój i tak miał strasznie zdołowany. Nie dziwimy się. Do Polski już na pewno nie przyjedzie.
Inni delikwenci też mieli przygodę z Osową w tle. Jak przylecieli do Gdańska, to ogłoszony został alarm bombowy i nie wypuścili ich z lotniska. Jak już po dłuższym czasie udało im się wydostać, to tak szybko chcieli opuścić to miejsce, że wsiedli do pierwszego napotkanego autobusu. Ten jechał do ..... Osowy. A dzień wcześniej pisaliśmy im w mailu, że mają jechać w kierunku GOŚCINNA. Przyjechali do hostelu zmęczeni i lekko wkurzeniu. Ale ich przynajmniej nie okradli w trakcie autobusowych wycieczek.
Za to większość Gości jest wciąż okradana przez taksówkarzy. Nie mamy już siły walczyć. Niektórzy płacą potulnie, inni przybiegaja na recepcję z prośbą o ratunek. Kiedyś 5 Finek jechało z lotniska dwoma taksówkami. Pierwsza taxi kosztowała 80zł, druga 185. Jechały jedna za drugą tą samą trasą. Udało nam się wykłócić z taksówkarzem i Panie z drugiej taksówki zapłaciły ostatecznie tyle, co w pierwszej.
Ostatnio w nocy zwróciły moją uwagę straszne wrzaski na ulicy. Po chwili zorientowałam się, że krzyczą po angielsku, a więc prawdopodobnie jest akcja z naszym Gościem. Zbiegłam z góry i moim oczom ukazał się widok wściekłego Szweda i zblazowanego taksówkarza. Pan nie mówił po angielsku i nie chciał zrozumieć pretensji naszego Gościa. Okazało się, że Szwed jechał z Open'era i przy wejściu uzgodnili cenę na 100zł. W momencie płacenia taksówkarz zażyczył sobie 200zł. Szwedowi gul skoczył, bo rozumie, że może być ciut więcej na liczniku, ale żeby dwa razy tyle?! Zaczęłam negocjacje i wyjaśnienia. Pan wytłumaczył, że on jest z Gdyni i nie zna Gdańska. I on nie wiedział, że to będzie dalej niż do dworca. Skoro dalej, to jest drożej. Zabiłam kolesia śmiechem. Od dworca do nas jest 3-4 kilometry i nie może to kosztować stówy. I skoro nie wie dokąd jedzie, to na jakiej podstawie ustala cenę? Pan nie miał sobie nic do zarzucenia i prosił, żeby przekazać Szwedowi, że jest uczciwy i nie naciąga. Bardzo mnie wzruszył swoją uczciwością!
Żale odkładamy na bok. Papas znowu umieścił nową flagę. Kolejne miejsce to Wyspy Dziewicze. Przyjechał stamtąd Dylan, Który na zdjęciu poniżej (w środku) zajada kotleta od p.Czesi w towarzystwie Australijczyka i Szweda.
Byli u nas Koreańczycy - mama i syn. W zasadzie prawie nie ruszali się z hostelu. Podróżują od roku, a mama całe dni spędzała na gotowaniu dla synka.
Za to większość Gości jest wciąż okradana przez taksówkarzy. Nie mamy już siły walczyć. Niektórzy płacą potulnie, inni przybiegaja na recepcję z prośbą o ratunek. Kiedyś 5 Finek jechało z lotniska dwoma taksówkami. Pierwsza taxi kosztowała 80zł, druga 185. Jechały jedna za drugą tą samą trasą. Udało nam się wykłócić z taksówkarzem i Panie z drugiej taksówki zapłaciły ostatecznie tyle, co w pierwszej.
Ostatnio w nocy zwróciły moją uwagę straszne wrzaski na ulicy. Po chwili zorientowałam się, że krzyczą po angielsku, a więc prawdopodobnie jest akcja z naszym Gościem. Zbiegłam z góry i moim oczom ukazał się widok wściekłego Szweda i zblazowanego taksówkarza. Pan nie mówił po angielsku i nie chciał zrozumieć pretensji naszego Gościa. Okazało się, że Szwed jechał z Open'era i przy wejściu uzgodnili cenę na 100zł. W momencie płacenia taksówkarz zażyczył sobie 200zł. Szwedowi gul skoczył, bo rozumie, że może być ciut więcej na liczniku, ale żeby dwa razy tyle?! Zaczęłam negocjacje i wyjaśnienia. Pan wytłumaczył, że on jest z Gdyni i nie zna Gdańska. I on nie wiedział, że to będzie dalej niż do dworca. Skoro dalej, to jest drożej. Zabiłam kolesia śmiechem. Od dworca do nas jest 3-4 kilometry i nie może to kosztować stówy. I skoro nie wie dokąd jedzie, to na jakiej podstawie ustala cenę? Pan nie miał sobie nic do zarzucenia i prosił, żeby przekazać Szwedowi, że jest uczciwy i nie naciąga. Bardzo mnie wzruszył swoją uczciwością!
Żale odkładamy na bok. Papas znowu umieścił nową flagę. Kolejne miejsce to Wyspy Dziewicze. Przyjechał stamtąd Dylan, Który na zdjęciu poniżej (w środku) zajada kotleta od p.Czesi w towarzystwie Australijczyka i Szweda.
Byli u nas Koreańczycy - mama i syn. W zasadzie prawie nie ruszali się z hostelu. Podróżują od roku, a mama całe dni spędzała na gotowaniu dla synka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz