Minął kolejny miesiąc. Kilka osób konkretnie zmobilizowało mnie do bardziej aktywnej postawy na blogu. Z jednej strony nie mam za dużo do opowiadania. Ludzie są tacy grzeczni! Mimo, że przewinęło się trochę osób, jest bardzo spokojnie i czasami.... nudno. Taki trend obserwujemy już od jakiegoś czasu. Jeżeli jest dobre wifi, ludzie nie szukają za bardzo kontaktu na żywo. Mimo, że działamy zaledwie siedem lat, widzimy zmiany, jakie zaszły w zachowaniu generacji wchodzącej w dorosłość właśnie teraz. Nie ma znaczenia narodowość, religia czy inne socjologiczne kwestie. Jest inaczej i już! "Wariatów" jak na lekarstwo.
Z drugiej strony, jak tylko wejdę na bloga, zamiast pisać, czytam własne wpisy z ostatniej podróży. Tęskno jest :( Nie da sie ukryć :(
Nasi workaway'erzy trochę ratują sytuację. Najpierw była u nas Josje z Holandii. Teraz odwiedził nas fantastyczny chłopak z Arabii Saudyjskiej - Fazza.
Josje |
Fazza |
Nie mogłam się oprzeć, żeby pozachwycać sie stokrotkami, które Papas nazajutrz bezlitośnie skosił razem z trawą |
Będą jabłuszka? |
Ogród rozleniwił Josje i jej koleżankę.... |
.... wszystkim się podoba |
Parę historii usłyszeliśmy.
Josje miała mega przygodę w drodze na lotnisko. Postanowiła pojechać wcześniejszym autobusem, żeby mieć pewność, że zdąży na lot. Tymczasem autobus był tak bardzo opóźniony, że prawie zdublował godzinę odjazdu następnego. Mimo, że miała prawie cały autobus dla siebie, nie było zbyt komfortowo. W drodze na lotnisko natknęli się na jakiś wypadek. Policja, pogotowie, straż pożarna. I gigantyczny korek, który obiecywał kłopoty. Josje zaczęła na poważnie obawiać się, czy zdąży na samolot. Podeszła do kierowcy i zapytała "Do you speak English?". Usłyszała przeciągłe "nieee". Zanim zdążyła się załamać, pomoc zaoferowała jej dziewczyna, która była w autobusie. Powiedziała, że w tej sytuacji muszą przesiąść się na pociąg PKM. Czasu było bardzo niewiele. Musiały biec. Napotkana dziewczyna pomogła targać bagaże. Udało się! Josje zdążyła na samolot w ostatnim momencie.
Kiedy wbiegła do samolotu, jej oczom ukazała się ...... nasza Monia. Akurat pracowała przy tym locie. Zaopiekowała się Josje. Była pozytywnym uwieńczeniem nerwowej drogi na lot. Na koniec Josje zapomniała zabrać swojego bagażu z samolotu. To akurat wiemy od Moni.
Droga na lotnisko na ogół jest stresem. Nasze doświadczenie mówi, że jeżeli jedziemy bezpiecznie wcześnie, zawsze sterczymy bez sensu długi czas przed odlotem i kombinujemy, że chyba lepiej przyjechać później. Z drugiej strony nie marzy nam się taka podróż na lotnisko, jaka była udziałem Josje.
Pan ze zdjęcia z Josje opowiedział nam historię swojego przyjaciela, który był stałym klientem jakiegoś obiektu noclegowego. Był, bo po pewnym wydarzeniu nie miał odwagi powrócić.
Będąc w Kanadzie zimą postanowił pozostawić jedzenie na parapecie. Na parapecie od wewnątrz, pozostawiając uchylone okno, żeby było chłodniej w pokoju. Chłodniej, czyli lepiej dla żywności.
Uchylone okno przyuważyły gołębie i ochoczo wtargnęły do pokoju. Wtargnąć było łatwiej niż odfrunąć. Próbując wydostać się zestresowały się i..... obsrały pokój. Zrobiły to na taką skalę, że przyjaciel przestał być stałym klientem. Nie miał na to wystarczającej odwagi. Mam nadzieję, że w Hostelu Mamas&Papas nie będziemy mieć takiego wydarzenia.
Sezon pomału się rozpędza, ale my ciągle wspominamy zimowy wyjazd do Azji. Wiemy, że trzeba poczekać. Zobaczymy, co przyniesie kolejne lato. Mamy nadzieję, że pokoleniowe zmiany nie będą takie ekspresowe.
Mamy cel :) |
Po wielkim deszczu pojawia się tęcza. Jest pięknie i każdy próbuje to uchwycić na zdjęciu. Mi się nigdy nie udało :( |
Takie pudło na taki kąseczek ciastka. Takie zjawiska wypełniają nasze lodówki :( Kąseczek nigdy niezjedzony :( |
Vitali z Niemiec. Urodził się w Rosji. Wychował w Niemczech. Bardzo otwarty umysł. Hania szybko się z nim dogadała :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz