wtorek, 12 marca 2013

Mamas&Papas zauważyli, że ......

Mam zgrabny pretekst dalej myślami pobujać się po Azji. Wiele osób poprosiło o kontynuację wątku podróży. Bardzo proszę :) Cała przyjemność po mojej stronie :)
W ostatnim wpisie pisałam o różnicach. Dzisiaj podobieństwa.

Azja jest naprawdę inna niż Europa. Pierwsze co rzuca się w oczy - brak (lub nieprzestrzeganie) przepisów na drogach. Miliony motorków!!! Wszędobylski dźwięk klaksonów. To chyba sport narodowy Azjatów. Oszaleć można! W trakcie podróży przywykliśmy do hałasu, ale do końca pobytu dziwiliśmy się, widząc (słysząc) sytuacje otrąbione przez tubylców.
Każdy jeździ, jak chce. Pod prąd, po chodniku, skręcanie z lewego pasa w prawą stronę itd. Wydawałoby się, że chaos jest nie do ogarnięcia. A jest super! Ludzie są sobie życzliwi. Jedzie koleś pod prąd? Widać musi. Nikt się wkurza, nie walczy, tylko współpracuje. Tu praktycznie nie ma znaków drogowych. Widzieliśmy sygnalizacje świetlne, ale raczej tylko na wielkich skrzyżowaniach ktoś się tym przejmuje. Naprawdę wielkich. Oczekiwanie na światłach to nawet 90 sek (czas wyświetla się). I to są jedyne miejsca, gdzie pieszy może spokojnie przejść przez jezdnię. W innych sytuacjach trzeba się wedrzeć na jezdnię i żadna krzywda się nie stanie. Przyhamują albo ominą. Na początku było trochę lękliwie z naszej strony, ale szybko nauczyliśmy się, że nic nam nie groziło i łaziliśmy zygzakiem na drugą stronę. Nie widzieliśmy wypadków czy stłuczek. Polska mogłaby się dużo nauczyć od "dzikiej" Azji. Wystarczy wzajemna życzliwość i zrozumienie, zamiast udowadniać, kto jet królem tej szosy.
Innym zaskakującym widokiem jest przewóz osób i towarów. Ile oni potrafią przewieźć skuterkiem. Widziałam, to uwierzyłam, ale niektóre konstrukcje wyglądały niewiarygodnie.
Również ludzie potrafią się upakować bardzo kreatywnie. Widziałam rodziców z CZWÓRKĄ dzieci jadących na JEDNYM skuterze!!! Albo 2+3 plus rower. Rodzina 2+2 na jednym pojeździe to norma. Pewne zwyczaje budzą we mnie mieszane uczucia. Np. Jedzie mama na skuterze, a dziecko z tyłu STOI zamiast siedzieć. Małe dzieci wożą na rowerach mniejsze dzieci.... Dzieci i dorośli jeżdżą na pakach. Każdy radzi sobie, jak może.
W ogóle dzieci często są z mamami w pracy. Tu raczej nie ma systemu z urlopami macierzyńskimi, zwolnieniami w ciąży czy innymi udogodnieniami. Wygląda na to, że kobieta jak najszybciej po urodzeniu dziecka wraca z dzieckiem pod pachą do pracy. Widać maluchy wszędzie. W sklepach, w hotelach, w biurach podróży, po prostu wszędzie. No i biegające "luzem" po ulicach. Rodzice nie trzęsą się nad pociechami tak, jak w bogatszych krajach. Z jednej strony trochę dziwi i nawet przeraża, z drugiej........ Czy my nie przeginamy z tym chowaniem dzieci pod klosz, wychowywaniem wg książek, sterylnością itp. Te dzieciaki świetnie sobie radzą i naprawdę nie są głupie!
Matki nie mają wyjścia. Tu ludzie pracują duuuużo dłużej niż u nas. Odbija się to pozytywnie np. w usługach turystycznych. Do późnej nocy można wykupić wycieczkę, załatwić sprawy wizowe,  w ogóle wszystko. Tylko trzeba być bardzo czujnym przy ustalaniu ceny usługi.,
Jest to duże udogodnienie dla turystów. Nie ma stresu, żeby coś załatwić.
Jest też bardzo bezpiecznie. Nie przeżyliśmy przez miesiąc żadnej niebezpiecznej sytuacji. W zasadzie niemiła była sytuacja w hotelu w Hoi An, którą kiedyś opisałam.
Wspólną cechą jest też duża życzliwość i serdeczność ludzi. Nawet ci, którzy rżną białasów są tacy sympatyczni :) Spotkaliśmy się jednak z wieloma objawami serdeczności kompletnie bezinteresownej.
Ludzie są poza tym bardzo przedsiębiorczy. Na ulicy załatwisz wszytko. Jakoś muszą zarobić. Czasami wydawało mi się, że te sterty śmieci to też gdzieś produkują specjalnie, żeby było co na ulicy położyć ;)
I te ich kable elektryczne!!! Pamiętacie zdjęcia z tymi obłędnymi  węzłami z kabli. Wygląda to nieziemsko!
Jednym z najważniejszych wydarzeń każdego dnia naszego pobytu była poranna wizyta w toalecie. Tak też mówili wszyscy turyści, z którymi rozmawialiśmy. Sprawdzanie, czy udało się przeżyć w zdrowiu kolejny dzień :) Mnie się udało, co uczyniło wyprawę w 100% cudowną i niezapomnianą.
Pytaliście, czy była to podróż życia? TAK!!!!

Jeżeli chcecie, to dam się namówić na jeszcze jeden odcinek wspomnień :)
(plis...)

1 komentarz:

  1. Jeszcze tylko jeden odcinek wspomnien? To stanowczo ZA MALO :D

    OdpowiedzUsuń