Lato było w tym roku wyjątkowo upalne i prawie piękne. Prawie, bo trochę za bardzo nas wysuszyło. Jesień ściga się z latem. Prawie listopad, a my wciąż ganiamy w krótkich rękawkach i nawet pelargonie zapomniały przekwitnąć dawno temu. Cudnie jest!
Wiemy, że to końcówka sprzyjającej aury, ale i tak jesteśmy wdzięczni naturze za ten prezent. Lato próbuje ścigać się z jesienią, ale nie wygra :( Na przykład kasztany pod stopami na ulicach przypominają, jaka naprawdę jest pora roku. Co do kasztanów... Niedawno była u nas dziewczyna z Tajwanu i całkiem poważnie zapytała, czy kasztany, które znalazła na mieście są jadalne. Była bardzo mocno zainteresowana konsumpcją. Niestety, musieliśmy ją poinformować, że te kasztany są inne niż te, które w Azji zajada się na każdym rogu. Aczkolwiek wyglądają podobnie.
Nie wiem, czy pytała z głodu czy jest smakoszką kasztanów. Niemniej zauważyłam, że w ostatnim czasie ludzie marnują żywność w zatrważającym tempie. Jeszcze parę lat temu normą było, że jeżeli ktoś opuszczał hostel i zostawiał jedzenie we wspólnej lodówce, opisywał to stosownie i zawsze byli chętni, żeby wykorzystać darmowe produkty. Od jakiegoś czasu jest odwrotnie. Rzadko ktokolwiek poinformuje, że zostawia pełnowartościową żywność. Nam pozostaje wynoszenie do śmietnika "ton" jedzenia. Nasze podróżne doświadczenie przypominają nam lodówki w hostelach z napisami "for common use", z których ochoczo korzystali chętni. Zwłaszcza podróżnicy będący w drodze bardzo długi czas. Oszczędzali kasę i mieli satysfakcję, że pełnowartościowe produkty nie są wywalane bezmyślnie na śmietnik. To już chyba zaczyna zanikać. Tzn. chętni na jedzenie są, ale bezmyślni (lub leniwi) pozostawiający żywność inaugurują nowe obyczaje. Szkoda :(
Opuścił nas nasz workaway'er z Filipin. Był z nami niezbyt długo, ale zapamiętamy go dobrze.
Nieco gorsze wrażenie pozostawił jego następca z Arabii Saudyjskiej. Wcześniej pomagał nam inny Saudyjczyk - niezapomniany Fazza. Wbrew stereotypom okazał się świetnym "pomagaczem" i dlatego bez wahania zaprosiliśmy jego rodaka. Tym razem była to wtopa. Chłopak nic nie wspomniał na swoim profilu, że jest religijny i nie je wieprzowiny. Wolno mu, ale my wolimy wiedzieć, jakie są ograniczenia w diecie wolontariusza. Często nie decydowaliśmy się zaprosić kogoś właśnie z powodu wymagań dotyczących jedzenia. Ale to nie był największy problem. Okazało się, że chłopak stanowczo odmawia sprzątania łazienek. Wyglądało, że jest to dla niego olbrzymi problem i chyba prędzej zjadłby wieprzowinę niż poniżył się pracą w toalecie. Dziwny koleś! Wszystko było wcześniej napisane, ale on wyobraził sobie coś zupełnie innego. Po jednej nocy wyjechał. Zapomniał nawet podziękować za niewieprzowe posiłki i powiedzieć "do widzenia". Nie żal nam i krzyżyk na drogę! (Być może w kontekście muzułmanina ten krzyżyk to też forma upodlenia).
Papas kolejny już raz okazał się być mężczyzną niezbyt wysokim. Dzielnie zniósł poniżenie, bo wysocy chłopcy (Australia i Czechy) byli przesympatycznymi kompanami.
Bronek z Białorusi jest z nami już dłuższy czas. Właśnie wrócił z krótkiego wyjazdu do Mińska, gdzie zdał egzamin na Kartę Polaka. Nie macie pojęcia, o jakie rzeczy wypytują! Większość Polaków zamieszkałych w kraju nie zna odpowiedzi na część pytań. Nasz Bronek dał radę i jesteśmy bardzo dumni! Egzamin "oblewaliśmy" prezentem od Bronka :)
Gościliśmy też grupę motocyklistów. To już chyba ostatnie motory przed zimą, ale za to ile!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz