niedziela, 28 października 2018

Gieniuś

Dzisiaj chcę opowiedzieć o ludziach, których nie fotografowałam, ale ich historie są interesujące.

Historia pierwsza. 
Zadzwonił do hostelu jakiś Pan zainteresowany noclegiem u nas. Mówił, że jest na lotnisku, właśnie przyleciał z Australii. Potwierdziłam rezerwację i przekazałam mu informacje na temat niebezpieczeństwa związanego z korzystaniem z taksówki z lotniska.
Zgodnie z zapowiedzią, w ciągu godziny Pan przyjechał, ale inną taksówką, niż mu doradziłam (nazwy korporacji  kompletnie nie kojarzyłam). Wolny człowiek i wybiera, jak chce. Kiedy powiedział, ile zapłacił, wiedziałam, że dobrze wybrał. Super cena za dojazd z lotniska! Pan nie za bardzo wyglądał na podróżnika. Tani dresik, twarz osoby nie uciekającej przed trunkami. Papas od razu powiedział, że nie wydaje mu się, żeby Pan przybył z Australii. Moje odczucia były podobne.
Chłopak bardzo garnął się towarzysko. Opowiadał o Australii i innych swoich podróżach. Coraz bardziej byłam skłonna uwierzyć, że faktycznie nie należy oceniać człowieka po wyglądzie.
W nocy przyłapałam go, że palił w oknie pokoju, mimo że parokrotnie przypominałam, że palić wewnątrz budynku nie można. Opi....łam go i zaczął wychodzić na papierosa na zewnątrz. Za którymś razem poprosił, żebym z nim wyszła, bo chce coś mi powiedzieć.
Zaczęła się spowiedź. Powiedział, że nie przyleciał z Australii. Musiał uciekać ze swojej miejscówki. W poprzednim miejscu zamieszkania właścicielka poprosiła, żeby nie rzucać petów i on zaadoptował puszkę po piwie na popielniczkę. Pech chciał, że tamtejszy piesek wsunął nos do puszki (ciekawy był?) i tenże nosek skaleczył. Koledzy mieszkający razem nie mogli darować krzywdy psa i zaatakowali "naszego" chłopaka kijami. Zwiał i trafił do nas. Wiary wielkiej w tę historię nie mam, ale znowu nos (nomen omen) Papasa był czujny. Mój nosek też był w sumie rozgarnięty. Wygląda na to, że chłopak ma marzenia! Marzenia o Australii, Nowej Zelandii i innych podróżach. Nie może ich zrealizować, ale nie daje im też umrzeć. Póki co, gada i wie, co gadać. I jest to w naszym odczuciu pozytywny wymiar tej historii.

Teraz Gieniuś.
Na ulicy, przy której mieści się Hostel Mamas&Papas, jest też ośrodek dla osób upośledzonych umysłowo. Bardzo zadbane miejsce prowadzące działania na rzecz takich osób. Stamtąd najprawdopodobniej wywodzi się Gieniuś. Gieniuś jest młodym mężczyzną, który cudownie sobie radzi w życiu mimo niepełnosprawności. Zaczął do na zaglądać rok temu. Zbiera surowce wtórne i jakieś przydatne rzeczy pozostawione przy śmietniku. Zastąpił naszego "Pana z wędką", który albo umarł albo został pensjonariuszem miejsca odosobnienia.  Gieniuś jest osobą na pewno bardziej wartościową i pożyteczną niż niejeden z naszych Gości typu "ą i ę" . Lubimy Gieniusia i jego narzeczoną. I bardzo szanujemy! Fajnie, że lokalna społeczność akceptuje ich i nie dyskryminuje.
Kolejna refleksja. Nasz hostel mieści się w dzielnicy, która nie zawsze jest pozytywnie się kojarzy.  Kolejna "urban legend", która nie ma żadnego pokrycia z rzeczywistością. Ludzie są tutaj bardzo mili. Istnieją wciąż więzi sąsiedzkie. Przez ponad SIEDEM lat naszego pobytu tutaj, nigdy nic złego nie wydarzyło się. I Gieniuś może tu bez problemu funkcjonować, otoczony życzliwymi i wyrozumiałymi ludźmi. Kochamy to miejsce :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz