niedziela, 15 marca 2015

Burak polski wiecznie żywy.

Mało się dzieje w hostelu. Niemniej mało nie oznacza się się nudzimy. Wcale się nie nudzimy.


Ostatnio wiele emocji obudzili w nas rodacy, którzy postarali się o to, żebyśmy nie zapomnieli, jakie pokłady buractwa potrafią w sobie nosić Polacy. Ostatni mieliśmy szczęście gościć w zasadzie tylko sympatycznych Polaków. Pomału zaczynaliśmy zapominać nasze złe doświadczenia. Aż do teraz.
Koło północy poczułam dym papierosowy na I piętrze. W trzech pokojach spała tam sześcioosobowa grupa Polaków. Ponieważ było późno i wszystkie drzwi były zamknięte powiedziałam głośno na korytarzu, że proszę, aby nie palić na terenie hostelu.
Po chwili z jednego z pokoi wytoczyła się (dosłownie) kobieta. I zaczęła napastliwie dopytywać, o co chodzi. Wyjaśniłam, że czuję dym i chcę ustalić, skąd dochodzi. Pani zaczęła dyskusję, że nic nie czuć i po co awantura. Mówiłam spokojnie i rzeczowo, ale kobieta była agresywna. Wreszcie powiedziała, że to ona pali i w czym problem. To był jeden papieros i na dodatek bardzo słaby. Stanowczo, aczkolwiek grzecznie, poprosiłam, żeby nie palić w budynku. Papieros słaby śmierdzi tak samo jak mocny. Pali się na zewnątrz. Noc nie była zimna. Nie było mrozu, nie padało i nie wiało, a i droga z pierwszego piętra niezbyt daleka.
Pani obiecała poprawę, aczkolwiek nadal była agresywna.
Po chwili zwlokła się z mężem na zewnątrz. I zaczęło się. Zaczęła się ciskać. Nie docierało do niej, że takie są zasady. Ona była w ogromnej ilości hoteli i NIGDY nie było problemów z paleniem. Jesteśmy nieżyczliwi, niekulturalni w zasadzie, regulaminy są po to, żeby je naginać. Poza tym jesteśmy śmieszni. Jakim cudem czuć papierosa, skoro to taki słaby papierosek. Ona obsmaruje nas w opinii i w tej chwili straciliśmy klienta. Ona tu już nie przyjedzie. Żałośni jesteśmy i jest zdumiona taką reakcją. Strasznie się zmartwiliśmy, że więcej nas nie odwiedzi. Strasznie! Taka strata! Taki piękny kawał buraka, a my już jej nie zobaczymy. Nie muszę dodawać, że baba była nawalona jak bomba. Piękny obrazek.
Po 10 minutach od akcji baba znowu zeszła (stoczyła się) na kolejną fajkę. Tym razem w jej pijackim widzie była to inteligentna akcja wymierzona we mnie. Tłukąc się na dół głośno komentowała, że musi iść na zewnątrz z tych przecudnych pachnących pomieszczeń, żeby się jakaś nuta dymu komuś nie uroiła. Niech mąż przypala papierosa na zewnątrz, bo jeszcze kapka dymku może mu się wymknąć. Buractwo właścicieli wygania ją na noc na dwór, a ona tylko takie słabiutkie pali. Ewidentnie darła się, żeby mnie wkurzyć. Ale ja już miałam wylane. Postanowiłam, że jak się nie uspokoi, zadzwonię na policję i nie będę się z prymitywem szarpać. Mąż był tak nawalony, że miał problem z wdrapaniem się z powrotem na górę. Czekałam tylko, aż wóda ich wreszcie ulula. Nie ma ich już drugą dobę, a ja wciąż nie mogę wywietrzyć smrodu. Ręce opadają.

Mogę śmiało uogólnić, że tylko Polacy palą w pokojach. Ale jak się zwraca uwagę, to udają, że się przejmują i że to niechcący. Poza jednym przypadkiem http://hostelik.blogspot.com/2013/07/o-polakach-mozna-wiecznie.html i tym obecnym.
Miło nie było, ale czasami potrzebujemy też gorszych wspomnień, żeby ostatecznie stwierdzić, że życie w Hostelu Mamas&Papas jest bardzo fajne. I fajnych Polaków jest więcej niż Polaków-buraków.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz