niedziela, 6 lipca 2014

JA MAŁŻEŃSTWEM JESTEM

Open'er jak zwykle przywiózł nam do hostelu Gości, chociaż nie w takiej ilości, jak w zeszłym roku. Jednak nie tylko Open'er ściąga ludzi do Gdańska. Przyjechał do nas aż z Częstochowy dzielny rowerzysta. Po 3-ciej w nocy. 506 kilometrów!!! Jednego dnia!!! Mówił, że rano miał rany na...., no tam, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę :) Rowerzyści budzą w nas zawsze wielki podziw i szacunek. Bardzo często jeżdżą dookoła Bałtyku. Był też młody Fin, który jechał do Gibraltaru! Trasy są przeróżne.
Mam nadzieję, że nie stracą w Polsce rowerów i nie padną ofiarą służbistów z policji czy straży miejskiej.
Mieliśmy niestety kolejną ofiarę naszego absurdalnego porządku. Młody Holender zarobił mandat za przejście na czerwonym świetle kompletnie pustej ulicy. Żeby było "śmieszniej", była to dokładnie pierwsza ulica, którą przechodził po przyjeździe do Polski. Opisałam kiedyś, jak staliśmy jak barany w Holandii na czerwonym świetle przy pustej ulicy ( http://hostelik.blogspot.com/2013/11/listopadowo.html ). Cywilizowany świat inaczej widzi takie sytuacje niż polscy chłopacy w mundurach siedzący w krzakach. Pytaliśmy Micka dlaczego nie rozmawiał z nimi po holendersku? Przypadkiem, słabo, ale coś tam gadali po angielsku. Mick nie pomyślał, że robiąc im uprzejmość i przechodząc na angielski, kręci sobie mandat. Przypominam sobie program w telewizji na kanale podróżniczym, w którym podróżnik-dziennikarz zarobił w Polsce mandat za jakieś durne przewinienie. Pomijając fakt, że w cywilizowanym kraju nie byłoby to żadne przestępstwo, podróżnika zbulwersował fakt, że obok siedziała zgraja spożywających trunki agresywnych pijaków i tych dzielni strażnicy pozostawili w spokoju. Powiedział wprost, że taki obraz Polski wywozi i nie będzie tu wracał.
Mick był w Polsce po raz pierwszy i mówił, że żaden z jego znajomych nie był w naszym kraju. Mamy nadzieję, że pobyt w Hostelu Mamas&Papas był dla niego tak pozytywnym wrażeniem, że zatrze on nieprzyjemność z pierwszych minut pobytu w Gdańsku.
Na koniec opowiem o fajnych telefonach.
Zadzwonił Pan z zapytaniem o możliwość rezerwacji dla dwóch osób. Mówię mu, że nie ma prywatnych pokoi, tylko miejsca w pokojach wieloosobowych. Pan zabił mnie śmiechem i oznajmił wyniosłym tonem "Proszę pani, JA MAŁŻEŃSTWEM JESTEM. Gdzie mnie pani chce pakować?!!!". Muszę przyznać, że ani trochę się nie zorientowałam od początku, że Pan jest małżeństwem, ale ton był wyjątkowy. Bezcenny po prostu! Powiedzcie, proszę, po czym można poznać, że człowiek dzwoniący z zapytaniem JEST MAŁŻEŃSTWEM?
Inna sytuacja. Dzwoni Pani i pyta o dostępność miejsc w pokojach wieloosobowych na dany dzień. Mówię, że nie ma wolnych miejsc. Pani na to, ile kosztuje to miejsce, którego nie ma. Mówię, jeszcze raz, że nie ma miejsc. A Pani znowu pyta o cenę. Podałam tę nieszczęsną cenę. Pani na to, że dla niej za drogo i że nie zdecyduje się. Mamy takie właśnie pogawędki. Nie nudzimy się nigdy!

Parę fotek dla kociarzy. Dzisiaj bohaterką kociego story jest panna Marcysia.




 Papas po raz kolejny okazał się niezbyt wysoki. O Adzie nie wspomnę :)



Tutaj trochę lepiej. Ada z dziewczyną z Korei, której imienia nie potrafię zapamiętać, mimo, że była w naszym hostelu po raz drugi.

Przybyła nam kolejna flaga na naszej mapie. Po raz pierwszy gościliśmy obywatela Dominikany, który urodził się w Portoryko.

4 komentarze:

  1. Gratuluję nowej flagi :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rowerzysta serdecznie DZIĘKUJE, że przygarnęliście mnie o tej 3:00 nad ranem. Nie miał bym siły już nic szukać. Fantastyczne miejsce. Pyszne śniadanie. Postawiliście mnie na nogi. A z tego Waszego poddasza to aż się nie chce wychodzić :) Jeszcze raz dziekuję Mamas&Papas!!! Będę polecał każdemu. Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękujemy za miłe słowa! Zawsze chętnie przygarniemy bez względu na porę dnia i nocy! Zapraszamy :)

    OdpowiedzUsuń