niedziela, 12 kwietnia 2015

Zapraszamy na ganek

Muszę odtrąbić, że zaczął się sezon "gankowy". Co prawda Grzesiu "Mordka" NAWALIŁ, więc nie ma go na zdjęciu, ale mamy inne, równie miłe, towarzystwo. Uważaj Grzesiu, żeby Cię nie wygryźli ;)
 
 
Śpieszę też zawiadomić, że już naprawdę nie będę chwalić rodaków. Po ostatnim negatywnym doświadczeniu z Polakami (http://hostelik.blogspot.com/2015/03/burak-polski-wiecznie-zywy.html) mieliśmy bardzo dobrą passę. Chociażby w ostatnich dniach - bardzo sympatyczne małżeństwo z Poznania. Pozytywni, aktywni, otwarci. Potem czwórka z Warszawy - weseli biegacze. Też bardzo fajni ludzie. Do tego Tomek. I parę innych osób. Wczoraj wieczorem głośno wyraziliśmy z Papasem zadowolenie, że tacy fajni Polacy przyjeżdżają, żadnego buractwa. Po prostu same pozytywne odczucia. I dzisiaj rano odkryliśmy, że inni Polacy mieszkający w domku palili papierosy w łazience.
 
Ręce opadają! Wisi piktogram z zakazem. Wieczór był taki cieplutki, że nawet Goście, którzy wychodzili na papierosa na dwór o północy, byli ubrani jedynie w koszulki z krótkim rękawem. Idąc w domku do toalety mija się drzwi prowadzące na zewnątrz. No i co za przyjemność korzystać z zakopconej łazienki. Ale taka właśnie bywa kultura. Na zewnątrz przyjemna pogoda. Droga do drzwi króciutka. Ale i tak ciężko zachować się w sposób cywilizowany. No i oczywiście jak chamówa, to muszą być Polacy. 
 
Na zdjęciu Polacy pozytywni :)




Oprócz Polaków gościliśmy po raz drugi w historii obywatela bardzo odległej Boliwii. Był bardzo zawiedziony, że nie jest pierwszy i nie może wbić flagi na naszą kolorową mapę. Również jako drugi w historii pojawił się w hostelu Gruzin. Na pierwszego czekaliśmy 4 lata, no i proszę, po dwóch tygodniach następny. Mamy jeszcze kilka miejsc na mapie bez flagi, śpieszcie się Goście!




Póki co, Goście nie mogą się zebrać, żeby od nas wyjechać. Panowie z powyższego zdjęcia twardo planowali wybrać się w drogę powrotną skoro świt, bo już mieli opóźnienie (popili w barze z tubylcami i nie dali rady wyjechać wczoraj). Najpierw mówili, że o 7.30. W trakcie biesiady w common room zmienili godzinę na 8. Potem 8.30, następnie na 9. Wyjechali ostatecznie około 10-tej. W sumie nas to nie dziwi. Komu chciałoby się opuszczać Hostel Mamas&Papas.

1 komentarz: