niedziela, 7 sierpnia 2016

Wyskoki


Po paru latach działalności nie często Gościom udaje się nam zaskoczyć. "Nie często" nie oznacza jednak "nigdy". I całe szczęście! Jakże nudno by było, gdyby nie "wyskoki" Gości.
Pewnego wieczoru młodzi Holendrzy wrócili do hostelu w towarzystwie młodych dam. Było już bardzo późno, oni mieli wcześnie wstawać na samolot. Zgodziłam się jednak na krótką wizytę. Gdy minęła godzina, a panny ciągle jeszcze przebywały w hostelu, poszłam i jednym krótkim zdaniem zakończyłam spotkanie. Spodziewałam się, że będą prośby, żeby jeszcze troszkę, że zaraz za chwilkę pójdą. A tu nic z tych rzeczy! Holendrzy nawet się nie zająknęli. Natychmiast odprowadzili damy do drzwi wyjściowych i .... po trzech minutach byli w łóżkach. Panie jak niepyszne poszły. Lało jak z cebra. Ciemno i głucho. Nawet nie jestem pewna, czy mi ich było szkoda.
Inne panny miały wcześnie rano autobus do Kaliningradu. Najpierw mnie obudziły dzwonkiem, chociaż niczego ode mnie nie potrzebowały. (Poszłam spać 15 minut wcześniej). Zjadły śniadanie i poszły. Skoro już mnie obudziły, zajrzałam do kuchni sprawdzić, czy zostawiły porządek. Myślałam, że padnę ze śmiechu, gdy zorientowałam się, że sprytnie zapakowały sobie połowę jogurtów przygotowanych na śniadanie dla wszystkich Gości. Targać taki delikatny produkt w takiej ilości! Wystarczy, że jeden pęknie i piękna katastrofa gotowa. Poza tym było bardzo ciepło, a jogurt lubi być w lodówce. Nie wiem, czy z ich strony był to spryt czy głupota.
Zresztą różne rzeczy ludzie wożą. Pewna para z Polski zapytała na wejściu, czy mamy zamrażarkę. Nie mamy. Okazało się, że chcieli zakupić 17 (siedemnaście) kilogramów mięsa i zabrać ze sobą do Norwegii. Tu przynajmniej widać sens. Jeżeli wezmą żarcie z Polski, to mogą zaoszczędzić konkretne pieniądze. Mieli zresztą szczęście, bo spotkali w sklepie mięsnym życzliwą Panią, która zgodziła się przechować mięsko w sklepie i wydać im o piątej rano. Fajnie, że można jeszcze spotkać takie osoby!

Ostatnio mieliśmy falę powrotów. Najpierw zajrzała do nas Emilka, potem Ola z Davidem, Mateusz na kawalerskie. Wszyscy oni przewijali się już na tym blogu.
Emilka przeszła (na początku z Adą) Camino de Santiago. Ola wyszła za mąż za Davida, którego poznała w Hostelu Mamas&Papas. Taką oto romantyczną love story dopisało życie do naszej historii.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz