poniedziałek, 25 września 2017

Spacery

Na początku wyprawy zostaliśmy dwukrotnie pozytywnie zaskoczeni przez kolej. Wybraliśmy połączenie z przesiadką realizowane przez dwóch przewoźników. Dowiedzieliśmy się, że kupując bilet w pociągu można kupić bilet od razu do końca trasy. Próbowałam tej sztuki w przeszłości i konduktor poinformował mnie, że takie łączone bilety można nabyć tylko w kasie. Mieliśmy na przesiadkę tylko 3 minuty. Liczyliśmy się z tym, że połączenie nie będzie skomunikowane, no bo przy różnych przewoźnikach powinien być problem. I tu znowu zaskoczenie. Pociąg Arrivy czeka, aż pasażerowie Przewozów Regionalnych przejdą na sąsiedni peron. Dzięki sprawnej przesiadce po niecałych dwóch godzinach jazdy byliśmy w Grudziądzu.
Okolica dworca nie wyglądała zbyt reprezentacyjnie. Gdybyśmy mieli podjąć decyzję o pobycie na podstawie naszego pierwszego wrażenia, na pewno zwinęlibyśmy się stamtąd natychmiast.
Pojechaliśmy fajnym starym tramwajem do centrum. Niestety, tutejszy Rynek też nie budzi optymistycznych uczuć. Dużo zapuszczonych kamienic. Słaba infrastruktura turystyczna. Ogólnie smuta. Ludzie tu też w większości jacyś szarzy. Sporo osobników, których wygląda zdecydowanie odradza spacery po zmierzchu. Tutejszej starówce nadaliśmy nazwę...."szarówka". Trochę byliśmy zawiedzeni.
Po zjedzeniu bardzo przeciętnego obiadu, pojechaliśmy do hotelu. Hotel w porządku, chociaż wielki i bez duszy. Nie było za bardzo wyboru. Hosteli brak, a hotele droższe niż w Gdańsku i nastawione na przyjazdy biznesowe.
Rano udało mi się wstać na śniadanie, w co do końca Papas nie wierzył. Ja w sumie też nie wierzyłam :) Skoro już wstałam, zdecydowaliśmy się dać Grudziądzowi szansę i poszliśmy na rekonesans.
Okazało się, że Rynek jest najsłabszym punktem. Dookoła było całkiem interesująco. Niemniej poraża ilość zaniedbanych budynków. Nasze odczucie szarości pogłębiło się. Smutne miasto z ludźmi bez uśmiechu. Potencjał jest, ale  nie ma chyba nikogo zdolnego do działania. Trzymamy kciuki za Grudziądz!







Z zamku niewiele zostało. Tylko studnia i wieża.









Śmieszny ten pomnik. Kopernik odwiedził kiedyś Grudziądz z wykładem o monecie i miasto pamięta.






Poniżej kilka fotek budynków w ścisłym centrum. Za dużo jest tych zaniedbanych miejsc.





Są też fajne miejsca.










Najstarszy budynek w rynku, jeden z tych akurat najlepiej zadbanych i wcale nie wygląda na tak wiekowy.

Kopernik ma zdjęcie z Papasem



Jak w każdym odwiedzanym przez nas miejscu, zwracamy uwagę na kulinarną stronę miejsca. Oczywiście wypatrzyliśmy chińską restaurację, ale jeszcze nie sprawdziliśmy jej. Za to w restauracji Loft zjadłam naleśnika z przecudnym (stopionym) żółtym serem. Blee....

Obiecujący grudziądzki "chińczyk"

"stopiony" ser z profilu ...

... i  en face

Za radą Tripadvisor weszliśmy na obiad to miejsca prostego, samoobsługowego i nie zawiedliśmy się.






A później już "na leniwca" w hotelowej restauracji. Nie za tanio, ale czy zawsze trzeba być oszczędnym?





Na koniec sensacja dnia! Papas przyłapany na shopingu w centrum handlowym. Pani ekspedientka widząc, że robię zdjęcie Papasowi w sklepie, stanowczo kazała przestać. Jest zakaz fotografowania w sklepach NewYorker! Papas bez błysku fleszy nie chciał kupować i natychmiast przerwał ledwo zaczęty shoping :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz