niedziela, 16 września 2018

Białe twarze

Papas w objęciach INNEJ kobiety :) Eva z Finlandii - fajna babka!

Większość z nas ma problemy z rozróżnianiem twarzy ludzi innych ras. Ludzie z Azji są dla nas na początku w zasadzie tacy sami. Trzeba troszkę czasu, żeby zapamiętać rysy egzotycznych twarzy.
Ostatni Azjata, którego zameldowałam w naszym hostelu, został przeze mnie zapamiętany, bo był jedynym od dłuższego czasu stamtąd. Po dokonaniu formalności poszłam do supermarketu na zakupy. Spotkałam go tam w momencie, kiedy próbował rozszyfrować polskie etykiety. Zapytałam, czy potrzebuje pomocy. Powiedział, że nie. Kiedy wykładałam na taśmę moje duże zakupy, stanął za mną w kolejce z jakimiś drobiazgami. Zaproponowałam Tajwańczykowi, żeby stanął przede mną. Pani kasjerka szybko go obsłużyła i powiedziała "osiem, dwadzieścia siedem". Chłopak patrzył na nią z dużym skupieniem na twarzy. I nic poza tym. Powiedziałam mu po angielsku, że ma do zapłaty 8,27. Zapłacił i bardzo mi podziękował za pomoc. 
Kiedy ogarnęłam już moje duże zakupy, zobaczyłam, że chłopak nie wyszedł ze sklepu. Czekał na mnie. Ok! Pomyślałam, że chce mieć towarzystwo w drodze do hostelu. Kiedy tylko wyszliśmy za zewnątrz, chciał mi wręczyć tajwańskie ciasteczko jako dowód wdzięczności. Nic wielkiego nie zrobiłam i nie oczekiwałam niczego w zamian. Ale przede wszystkim w rękach dzierżyłam potężne siaty i nie miałam jak przejąć podarku. Pokazałam młodzieńcowi, że mam zajęte ręce, myśląc przy tym, że może przejmie ode mnie jakąś torbę. Nic z tego :) Powiedział, że wręczy mi ciastko później. Szliśmy ramię w ramię i ucięliśmy pogawędkę. Moje ręce niebezpiecznie wydłużały się w kierunku ziemi, ale było miło. Chłopak powiedział, że parę dni temu przyjechał do Polski na studia. Był przez chwilę w Warszawie. Teraz przyjechał do Gdańska, żeby jeszcze przed październikową inauguracją roku akademickiego pozwiedzać miasto. Poinformował mnie, że zatrzymał się w Hostelu Mamas&Papas. No, przecież wiem, że w Hostelu Mamas&Papas! Pół godziny wcześniej meldowałam go! Gdy doszliśmy do naszego budynku, zapytał, czy ja tutaj też mieszkam?
Wtedy skapnęłam się! On nie rozpoznał mnie w sklepie! Byłam dla niego jedną z wielu takich samych białych twarzy!
Kiedy już pozbyłam się siat z moich rąk, zostałam obdarowana ciastkiem. Papas i Monika też się załapali :) 

Sezon się wycisza. Dla nas to sygnał, żeby przymierzać się pomału do zimowego wypoczynku. Jest to równie interesujące, jak prowadzenie hostelu :)

Ostatnio mniej przyjeżdża rowerzystów czy motocyklistów. Aczkolwiek w minionym tygodniu były dwa motocykle. Jeden z nich był ulubionym rumakiem Kiciusia. Pilnował go bardziej niż własnej chaty :) 




Jeszcze ciekawostka na koniec. Oboje z Papasem lubimy kurki. Grzyby kurki. Zobaczyłam w supermarkecie sałatkę o nazwie "Złociste kurki" z ilustracją na etykiecie sugerującą, że jest właśnie dla nas. Prawie kupiłam. Rzuciłam jeszcze tylko okiem na skład. Kurki w sałatce kurkowej to zaledwie 2%. Wszyscy dookoła próbują nas oszukać. W ramach piętnowania nieuczciwych firm  i porad praktycznych, załączam dowód na takie praktyki. Oszukują nas i naszych Gości. A miałam takiego smaka!!



Opuścił nas Rodolfo z Meksyku. Cóż za energia! Po prostu Latynos :) Przyjechał do Polski, żeby kształcić się muzycznie. Kiedy bursę zamykają, Rodolfo błąka się jako workaway'er. Za daleko wracać do domu na parę tygodni. Fajny młodzieniec :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz