Ostatni weekend tego lata przeminął. Jak zwykle nie wiadomo, kiedy to lato zwiało. Tak na prawdę, w tym roku, w zasadzie prawie go nie było. Pomału wyciszamy się i zaczynamy wspominać ciekawszych Gości. Tych fajnych i kilku zdecydowanie niefajnych też.
Bohaterem tego roku zostanie pewien koleś ze Szwecji. Wsławił się się tym, że Kiciuś zwiewał od niego jak od jakiegoś ducha. Nie dawał się głaskać. Nawet dotknąć! Pierwszy taki przypadek w historii Hostelu Mamas&Papas! Bywało, że Kiciuś w przypływie kocich humorów nie pozwalał na poufałość, ale tylko od Bębna (taką nadaliśmy mu ksywkę) uciekał, gdzie pieprz rośnie. Wygląda na to, że pierwszy się na nim poznał :O
Pan Bęben zrobił na nas dobre wrażenie tylko przez pierwsze 3 minuty od przyjścia. Potem było już tylko gorzej.
Miał w sobie coś tak dziwnego, że ludzie unikali jego towarzystwa. Przesiadywał całymi dniami w common room. Inni Goście nie chcieli dzielić z nim przestrzeni i tymczasowy common room stworzył się spontanicznie w kuchni na 1. piętrze. Automatycznie i spontanicznie! Próbował zawierać znajomości, ale był tak dziwny, że nic z tego nie wyszło. Ciągle słuchał na cały regulator jakichś muzycznych łomotów. Aczkolwiek przy wejściu powiedział, że jest hipisem i wszyscy hipisi świata prawdopodobnie padliby ze zdumienia, jaka muza jest im przypisana :)
Był u nas 10 dni. Nie zauważyliśmy, aby korzystał z prysznica. Zapach, który zaczął się za nim ciągnąć potwierdzał nasze obawy, że jego ciało nie toleruje wody i mydła. Odzież też każdego dnia wyglądała bardzo znajomo.
Kiedy jego pobyt dobiegał końca zwierzył się, że chce jeszcze kilka dni pobyć w Gdańsku. Szybko zamknęliśmy wszelką dostępność dla rezerwacji. Woleliśmy mieć pusty hostel niż narażać się na nawet jeden dodatkowy dzień pobytu Pana Bębna. I to była dobra decyzja! Chciał przedłużyć, ale u nas "nie było miejsc".
Pan Bęben miał problem z tuszą, ale ciągle opychał się słodkościami, chipsami, colą itp. Każdy wiedział, kiedy Bęben korzystał z toalety. Nie chcielibyście wiedzieć z autopsji, kiedy to nastąpiło. Oprócz zamęczania ludzi, opychania się śmieciowym żarciem i zostawiania wyrazistych, długotrwałych śladów zapachowych, Bęben miał jedno hobby. Było nim picie kawy na stacjach benzynowych. To go naprawdę kręciło!!! W zasadzie tylko na kawę wychodził plus pobliska Biedronka.
Podsumował pobyt u nas ostrym obcięciem noty za czystość :D Śmierdzący koleś, po którym musieliśmy wietrzyć pokój przez kilka dni (a więc nie mogliśmy wynająć kolejnym turystom), a kołdrę i poduszkę wyrzucić, narzeka na czystość! Rozbawił nas :) Obciął mocno lokalizację, chociaż chwalił się, że poprzednio 2 tygodnie spędził w pobliskim hotelu (5 minut od nas), a więc doskonale wiedział, gdzie rezerwuje noclegi. A w inne miejsca i tak nie chodził. Taką właśnie mieliśmy nieprzyjemność spotkać Pana Bębna. Ale takich doświadczeń mamy zdecydowanie mniej niż tych pozytywnych. I fajnie jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz