niedziela, 30 czerwca 2019

Pijackie awanturki.

Hostel Mamas&Papas jest ulokowany troszkę na uboczu i jest dzięki temu miejscem raczej spokojnym. Do centrum jest blisko i jak ktoś ma ochotę zaszaleć, może bez problemu znaleźć sobie dogodną imprezową miejscówkę. Dzięki lokalizacji unikamy najazdów ludzi spragnionych taniego alkoholu.
Chociaż nie zawsze. Czasami i do nas trafiają imprezowe ekipy.
Nasze ciśnienie podniosła ostatnio 12-osobowa grupa młodych Anglików. Przyjechali na 4 noce. Moje cztery bezsenne noce. Pierwszej nocy wrócili z miasta tak nawaleni, że nie mogłam ich ogarnąć. Hałasowali, rzygali i ogólnie demolka. W zasadzie kwalifikowali się na wyrzucenie z hostelu. W sumie przetestowaliśmy tydzień wcześniej wywalenie Gości w asyście policji, więc doświadczenie już mamy. Z drugiej strony, czy nasza policja jest gotowa na interwencję w takiej sprawie wobec 12 ludzi? Szybko przeanalizowałam sytuacje i uznałam, że lepiej będzie jakoś nakłonić ich do położenia się, niż dzwonić, czekać na przyjazd policji, a potem jeszcze przedłużać hałas o czas interwencji. W sumie już po piątej rano spali.
Na drugi dzień Papas zrobił oględziny hostelu i wkurzony przeprowadził z chłopakami męską rozmowę. Wręczył im mopy, szmaty i inne akcesoria i zagonił do sprzątania śladów ich nocnej działalności. Musieli zapłacić za czyszczenie materaca. Na koniec usłyszeli, że jeżeli kolejnej nocy powtórzy się taka sytuacja, wylatują z hostelu natychmiast, bez zwrotu pieniędzy za niewykorzystane noce. 
O dziwo, w nocy przyszli napici, ale zachowywali się bardzo grzecznie. Może z 20 minut po powrocie byli już w łóżkach i grzecznie spali.
Może nie do końca wyszło perfekcyjnie, bo rano znaleźliśmy jednego z nich śpiącego w wannie w ogólnodostępnej łazience. Kiedy koleś postanowił zrobić z łazienki sypialnię, łazienka przestała być ogólnodostępna. Ogólnie jednak byliśmy zadowoleni, że udało się opanować sytuację. Chłopcy byli bardzo sympatyczni i w sumie grzeczni, dopóki alkohol nie zamieniał ich w łobuzów. Naprawdę byli spoko.
Zadowolenie szybko zniknęło. Tym razem za sprawą pojedynczego Norwega. Zobaczyliśmy, że wrócił z miasta nawalony i od rana pił mocny alkohol. Coś porobił z łóżkami. Ochraniacz na materac suszył się na parapecie . Oba materace - górny i dolny - były mokre, a on sam siedział bez gaci na łóżku z bardzo mętnym wzrokiem. Wiemy z doświadczenia, że jeżeli ktoś chleje wódkę od rana, to będzie już tylko gorzej. Wywaliliśmy go z hostelu. Na pewno była to słuszna decyzja, gdyż po jego wyjściu znaleźliśmy za łóżkiem zasikane gacie. Fuj!
Kolejne dwie noce z Anglikami byłam czujna, bo nie dowierzałam, że wszystko będzie ok. Ostatnia noc miała być w ogóle spokojna, bo o siódmej rano mieli taksówki na lotnisko. Wieczorem poszli jeszcze do miasta, ale byłam pewna, że szybko wrócą. Bo ostania noc. Bo nie spakowani. Bo muszą być w jako takiej formie rano.
Bardzo się pomyliłam. Wrócili, jak zwykle i zaczął się rejwach związany z pakowaniem, poszukiwaniem rzeczy, budzeniem tych, którzy jednak padli. Uspokajałam ich, ale nie miałam już w zanadrzu groźby, żeby byli cicho, bo ich wywalę. Dwie taksówki wreszcie odjechały. Kolesie z trzeciej nie mogli wystartować, bo jeden z nich nie mógł znaleźć ładowarki. Uparł się, że bez sprzętu nie jedzie. Chłopacy zrzucili się na taksówkarza, żeby zrekompensować czekanie (50 złotych) i odesłali wóz. Wyglądało to dosyć poważnie i zanosiło się, że nie odjadą. Wreszcie wezwali jednak ubera i zniknęli z moich pięknych oczu. A my znaleźliśmy w pokoju DWIE ładowarki. Poszłam spać o 7:30.
Gdy po paru godzinach wstałam zobaczyłam, że przyszła rezerwacja dla grupy 7 chłopaków z Brazylii. Zgarbiłam się. Pilnie potrzebowałam spokojnej nocy, żeby odpocząć po Anglikach. A tutaj pojawiłą się perspektywa kolejnej imprezowej grupy. Na szczęście Brazylijczycy, mimo, ze imprezowali, okazali się bardzo miłymi i kulturalnymi młodzieńcami. Pijackie awanturki stały się już tylko przeszłością.

Brazylia, Papas i nasza nowa workaway'ka Ania z Polski

Angielskie porządki

Angielskie porzadki

Na recepcji

Fazza i Rodolfo - jak zwykle rozrabiają


Jeszcze trochę wspomnień z czasu, kiedy milczałam.








I jeszcze historia z garnkiem.


Gościliśmy jakiś czas temu Amerykanina. Był miły chociaż jednocześnie ...nietuzinkowy. Gdy dopłacał za ostatnią noc. Zabrakło mu 4 zł. Poszedł na chwilę na górę i po chwili zszedł z garnkiem w dłoni. Powiedział, że może sprzedać ten garnek za 4 zł, że to bardzo dobra cena, a sam gar to naczynie pierwsza klasa. Tak pięknie zachwalał towar,że już prawie się zdecydowałam. Ostatecznie odpuściłam mu te 4 zł i chłopak poszedł szczęśliwy z owym osmolonym garnkiem, ugotować sobie kolację :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz