poniedziałek, 20 sierpnia 2012

CouchSurfing w hostelu


Zapewne nie wszyscy spotkali się z takim określeniem.  Warto je zapamiętać. W dużym uproszczeniu jest to idea wymiany wśród podróżników (za darmo) różnego rodzaju przysług . Najczęściej dotyczy to możliwości  bezpłatnego noclegu, ale może to tez być np. oprowadzenie po mieście czy pomoc w załatwieniu jakiejś sprawy. Ludzie odnajdują się za pomocą strony internetowej. Jest to bardzo fajny sposób na tanie spanie. Standard zależy od przyjmującego. Może to być miejsce na podłodze, łóżko lub nawet pokój. Ze śniadaniem lub bez. Podróżnik bezwzględnie musi dopasować się do miejsca, do którego przybył. Nie powinien absorbować gospodarza ani burzyć porządku zastanego na miejscu. Nie jest to hotel czy hostel i nie ma mowy o "skakaniu" przy podróżniku. Raczej on powinien "skakać", żeby zrewanżować się za gościnę.
Ada przystąpiła do społeczności www.couchsurfing.org. Ponieważ częściej śpi w hostelu niż w domu zapraszała couchsurferów właśnie do hostelu Mamas and Papas. Wczoraj była u nas para będąca zaprzeczeniem couchsurfingu. Obudzili Adę skoro świt, bo im się czekać nie chciało. Łóżka przeznaczone dla nich nie były jeszcze dostępne (no bo to świt był). Pozwoliła im wejść i zostawić tymczasowo bagaże w pokoju przygotowanym na przyjazd innych Gości. Zanim się zorientowała, gagatki zniknęły razem z kluczem. Nastąpiło złamanie ważnej zasady couchsurfingu. Klucze dostaje się tylko  z woli właściciela lokum i absolutnie nie można się ich domagać. Weszła do pokoju przy pomocy klucza zapasowego i zastała bagaże gagatków rozbebeszone na czystych łóżkach, łącznie z mokrą odzieżą. Wyniosła toboły, pokój trzeba było jeszcze raz przygotować. Gagatki pojawiły się o 23. Na zwróconą im uwagę, że połamali wszelkie zasady couchsurfingu, obrazili się i stwierdzili, że to przecież hostel, więc oczekiwali pokoju z pościelą i pełną obsługą. Hostel.., owszem, ale to byli przecież couchsurferzy. Niestety, potraktowali ideę jako darmowy nocleg bez zobowiązań.
Na szczęście dziś pojawili się dwaj uroczy młodzieńcy ze Słowacji. Couchsurferzy pełną gębą. Mówili po polsku. Języka nauczyli się na studiach w Portugalii. Próbowali nauczyć się po portugalsku, ale im nie wychodziło. Za trudno było.  Nauczyli się więc .....polskiego od tamtejszych naszych rodaków. Wyszło na to, że podróże mimo wszystko kształcą (chociaż nie po portugalsku). Fajnie przekręcali. Np. jeden mówi, że będzie po hiszpanowskiej stronie. Kolega szybko go poprawił. "Nie mówi się hiszpanowska, tylko ispanska".  Oni z naszego języka też się śmieli. Ale to wiadomo od zawsze, że Polacy, Czesi, Słowacy nabijają się nawzajem. No i bardzo dobrze!!!Wesoło jest!!!! Zaraz się napiję silnej kawy z czerstwym mlekiem.

Na zdjęciach poniżej NIE MA  couchsurferów :)))





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz