Mieliśmy ostatnio wątpliwą przyjemność gościć w hostelu Mamas&Papas przedstawiciela gatunku "burak polski" (łac. Polish beta). Była to jednostka, która w sposób wyjątkowy wykazywała cechy gatunku. Myślę, że wiele mądrych, naukowych głów powinno pochylić się nad tak wybitnym egzemplarzem.
Burak polski (nazywany dalej - dla uproszczenia i nie denerwowanie innych gatunków z wyrazem polski w nazwie - po prostu burakiem) przyjechał z trójką znajomych z Warszafy. Celowo zmieniam brzmienie nazwy miasta, bo z Warszawy to on nie był (za dużo fajnych Warszawian znam, żeby łączyć buraka z Warszawą).
Burak chciał zaszaleć, nazbierał dutków i wystarczyło ........na hostel. Ale co tam!!!! Chlać można wszędzie! Drzeć ryja i pokazywać, że jezdem z Warszafy też!!!
Tak też było. Fajna zabawa. Muszę dodać, że burak był jedynym przedstawicielem gatunku w swojej 4-osobowej grupie. Pozostali też pohałasowali, zaznaczyli swoja obecność, ale cech Polish beta nie wykazywali. Po prostu może trochę za dużo alkoholu, ale poza tym sympatyczni młodzi ludzie. Nawet bardzo sympatyczni.
Trochę miałam problemu z uspokajaniem, ale wreszcie zalegli.
Rano okazało się, że odtwarzacz CD Papasa jest uszkodzony. W common room siedzieli tylko burak i jego znajomi. Słuchali przy tym muzyki, więc przy CD majstrowali. Papas zażądał z rana naprawienia szkody. Burak najpierw bezczelnie odparł, że nic mu Papas nie udowodni. Dodał, że to stary rzęch był. Papasowi gul skoczył. Burak nie zna się ewidentnie i skoro nie było zewnętrznych oznak luksusu (i nie reklamowała tego Doda) to był to nic nie warty przedmiot. Żadnych złoceń, napisów, milionów kolorowych lampek. Po dyskusji stwierdził, że zniszczenia dokonał kolega. Kolega bardzo się zdziwił, gdy mu o tym powiedzieliśmy. Potwierdził, że byli sami w pomieszczeniu i korzystali ze sprzętu, ale nie przypomina sobie, żeby coś zniszczył (wiadomo alkohol nie ułatwia zapamiętywania). Tym bardziej, że jest melomanem i zawsze bardzo dba o płyty i sprzęt. Honorowo oświadczył, że skoro kolega burak tak twierdzi, to on pokryje koszty naprawy. W międzyczasie burak nie zaczekawszy na resztę grupy odjechał autem w miasto, po buracku zostawił znajomych. Pan z honorem był bardzo sympatyczny, inteligentny i z wrażliwością kompletnie niepasującą do buraka.
Poza żądaniem naprawienia szkody, zwróciliśmy też uwagę, że zachowywali się skandalicznie i złamali kilka punktów regulaminu. I że kolejny raz nie będziemy tak tolerancyjni. Kolejną noc spędzili na mieście i rzeczywiście kłopotów nie było.
Rano przed wyjazdem nikt nie poruszył tematu zapłaty za uszkodzony sprzęt. Kiedy Papas rozpoczął temat burak zaczął mieszać i buntować Pana z honorem. Dziewczyna honorowego Pana miała przygotowane pieniądze i zapłaciła, ale burakowi gul rósł. Zaproponował swojej grupie, że zarysuje samochód gwoździem, wezwą policję i wskażą Papasa jako sprawcę i pociągną go na 1500zł. Dno dna to chyba za mało na określenie takiego egzemplarza.
Jedna sprawa jest dla nas załamująca. Burak studiuje medycynę. Jeżeli takie coś ma być lekarzem i ponosić odpowiedzialność za zdrowie i życie ludzi, to strach się bać. Cały czas buntował grupę stwierdzeniem, że nic mu nie można udowodnić. Wyobraźcie sobie, że trafiacie w łapy dochtórka, który ma takie podejście do odpowiedzialności. Mam nadzieję, że jest nie tylko burakiem, ale i głąbem i nie da rady skończyć studiów.
Skąd taka nadzieja?
Burak oczywiście wystawił nam bardzo złą opinię na portalu. Niepotrzebnie się biedak pocił, bo mamy tak silną pozycję dzięki pięknym komentarzom od Gości (dziękujemy :) ), że w niczym nam nie zaszkodził. Ale dał do myślenia. Jako pierwszy minus wpisał dużą odległość od plaży. Wydawałoby się, że człowiek średnio inteligentny jest w stanie sprawdzić na mapie, gdzie leży obiekt, który rezerwuje. Zwłaszcza, że portal, którego użył ułatwia to, bo na stronie hostelu jest przycisk "pokaż mapę". Jeden klik i wiesz, że w Gdańsku jest się w zasadzie albo blisko centrum albo blisko plaży. No, ale mówię tu o kimś przynajmniej średnio inteligentnym :) Myślę, że gimnazjum wystarczy :) Stąd moja nadzieja, że lekarzem jednak nie zostanie, skoro tak prosta czynność nastręcza mu tyle trudności.
Skomentował też śniadania, kłamiąc, że nikt z jego grupy nie tknął tego obrzydliwego czegoś. Na jednym śniadaniu zeżarli nawet porcje dla innych Gości. Nie robiliśmy problemu, donieśliśmy więcej produktów i tyle. Napisał, że takiej wędliny to nie podałby nawet psu. Biedny piesek. Pan żałuje mu takiego żarełka! Prawdopodobnie musi się zadowolić kartoflami z obiadu. Inteligent burak nie wie, że hostel to tania forma noclegu i jeżeli chce na śniadanie kawior czy szynkę parmeńską, to musi wykupić nocleg w Sheratonie. Ale czy on wie, co to kawior czy szynka parmeńska.....
Nazwał w opinii Papasa naciągaczem. Polish beta po prostu.
W tej chwili mamy dużo Gości z
Polski (Opener Festival). Sami fajni ludzie. Przemiła grupa z Lublina, dziewczyny z
Warszawy, pary z Poznania i dziewczyna z Płocka. Bez zarzutu. Dlatego też trzymamy się tych sympatycznych i inteligentnych ludzi, a buraka spuszczamy w niebyt i niepamięć. Tylko ludzi żal, którzy być może będą mieli pecha być jego pacjentami, którym być może zrobi krzywdę i wytrze gębę stwierdzeniem "niech mi udowodnią". Honor i odpowiedzialność mieszkają daleko od Polish beta.
Zdjęć Polish beta nie mamy, ale nie ma na co patrzeć. Popatrzmy na fajne twarze.
|
Ada i Papas, wiadomo debeściaki!!! |
|
Papas i Chuck |
|
Tomasz ze Słowacji, był naszym workaway'em. Tęsknimy bardzo!!!! |
|
Grupa "niemiecka". W rzeczywistości z Niemiec była jedna osoba, pozostali z całego świata |
|
Nasz drogi Fergus. Jak zwykle otoczony pięknymi dziewczętami |
|
Zwariowane dziewczyny z Kaliningradu. Niesamowita energia! |
|
Papas spotkał kogoś, kto rozumie jego "szajbę" |
|
Dziewczyny powodują powrót do rzeczywistości. |
|
David i Tobi, miłośnicy języka polskiego |
|
Wewnątrz było 6 Szwedów |
|
Chińska wycieczka |
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz