sobota, 1 listopada 2014

Cuda, cuda....

Dziwna jest ta jesień. Niby już listopad, a ja ciągle ganiam komary i inne muchy i nawet takie coś wyrosło!!! Kwiatek wcale nie jesienny. Chociaż w jesiennym otoczeniu. Nawet te komary nie takie przykre, gdy uświadomić sobie, że świadczą o niespotykanie ciepłej jesieni.


W Hostelu Mamas&Papas wciąż się dzieje. Tak, jak ten kwiatek, nie odpuszczamy i nie szykujemy się do snu zimowego.
Mieliśmy ostatnio Gościa zakręconego, jak pogoda jesienią w Gdańsku. Zarezerwował pokój na parę dni i nie przyjechał. Jednocześnie byliśmy bombardowani telefonami od rodziców tego mężczyzny, którzy twierdzili, że na pewno wyjechał do Gdańska i zatrzyma się w Hostelu Mamas&Papas. Wyjechać może wyjechał, ale nie dojechał. Żal mi było zdenerwowanych rodziców, bo sama jestem mamą, ale nic nie mogliśmy poradzić. Człowiek zaginął. Mama tego Pana dzwoniła i w nocy i z samego rana, ale nie miałam dobrych wieści. Około południa cud. Pan zadzwonił! Okazało się, że wylądował w Warszawie i wsiadł do niewłaściwego pociągu. Nie wie do jakiego.  Przenocował na jakimś dworcu, ale nie wiedział, gdzie, bo nie zwraca na to uwagi. Pod wieczór dotarł do Gdańska, z 24-godzinnym opóźnieniem. Ale koleś! Na maksa zakręcony. Niesamowite, że jakoś funkcjonuje. Nic dookoła go nie interesuje. Ale ciekawy jest cel jego przyjazdu. Pan mieszka we Francji. Uległ wypadkowi, po którym chciano posadzić go na wózek nie widząc żadnej możliwości wyleczenia we Francji. W jakiś sposób dowiedział się o lekarzu w Sopocie, który czyni cuda. I nasz Gość chodzi o własnych siłach. Ten lekarz pochodzi z Rosji i ma niesamowite osiągnięcia. Fajnie, że dowiadujemy się o sytuacjach, które potwierdzają, że nie należy się poddawać, nawet w tak trudnych sytuacjach. A może zwłaszcza wtedy.
Nie tylko ten Pan wprawił nas w osłupienie. W hostelu ciągle ludzie nas zaskakują. Kiedyś jakiś człowiek chciał zarezerwować u nas pokój prywatny. Był bardzo zdecydowany. Podał wszelkie dane do rezerwacji i na koniec upewnił się jeszcze, że koszt to ..... 40zł za pokój 2-osobowy z łazienką i ze śniadaniem. Ludzie albo czytać ze zrozumieniem nie potrafią, albo rozumieją tak, jak sobie życzą. W tym czasie taka cena to była za jedno łóżko w pokoju wieloosobowym. Niewygórowana zresztą na tle innych hosteli. Pan się strasznie zdziwił, że za pokój prywatny trzeba zapłacić więcej. Oczywiście trochę się obraził, że tak drogo. W sumie za taką cenę mógł wówczas dostać miejsce pod namiot dla dwóch osób na polu kempingowym. Bez prywatnej łazienki i bez śniadania. Zresztą już się kiedyś skarżyłam ;) (http://hostelik.blogspot.com/2013/09/jesien-puka-do-drzwi.html)
Ten pan nie zdecydował się skorzystać z naszych usług. Przyjechało za to mnóstwo innych fajnych Gości.

Australia - szalone dziewczyny :)

Hiszpańska armada

Monia z wesołymi Niemkami

Papas w objęciach ze Szwecją

 Do naszego chińskiego koszyczka doszła jedna flaga. Zgadnijcie, która to?


 Chciałam Was nabrać, że talerz z obiadem Papasa jest mojego autorstwa, ale uświadomiłam sobie, że nikt nie uwierzy :(  Talerzyk jest wspólnym dziełem p.Czesi (pierogi), Papasa (cebulka) i MOIM (sałata). Czy ktoś mi wierzy? Pliiis.....


Na zakończenie: Papas przygotowywał się do Halloween. Niestety, po cukierki nie poszedł, bo strój był Idy. Cukierki poszły do innej kieszonki :)

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz