niedziela, 24 maja 2015

112 i drewniane kościoły

Zawsze wiedzieliśmy, że prowadzenie hostelu daje nam okazję poznawania nietuzinkowych ludzi i ich pasji. Ostatnio gościliśmy fajnych młodych Polaków, którzy dokumentują drewniane kościoły w Polsce. Oglądałam efekt ich pracy, album z pięknymi zdjęciami. Nie miałam pojęcia, że jest w Polsce tyle malowniczych obiektów. Co ciekawsze, budowano je całkiem licznie jeszcze w XX wieku. Jakoś utkwiło mi w świadomości, że Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą i pozostawił murowaną. Okazuje się, że drewno, jako materiał budowlany ma się w Polsce całkiem nieźle. Człowiek uczy się całe życie!
Z innej beczki. Mieliśmy po raz pierwszy przypadek, że dzwoniliśmy na 112. Nasz Gość wychodzący akurat do miasta, znalazł na chodniku leżącego mężczyznę. Ów Pan nie reagował na nic. Za to Ben zareagował błyskawicznie. Ułożył człowieka w pozycji bocznej ustalonej i zawołał Papasa. Papas zawołał mnie. Wyglądało na to, że Pan jest po prostu pijany. Jakiś przechodzień znający Pana powiedział, że ów człowiek jest chory na serce. Zadzwoniłam na 112. Mówię, że leży człowiek. Starszy jegomość z kłopotami z sercem, ale ewidentnie pod wpływem alkoholu. Pan z numeru alarmowego długo próbował wymusić na mnie decyzję, czy ma wysłać karetkę czy policję. Skąd mam wiedzieć?! Pijany na pewno, ale jednocześnie chory i w podeszłym wieku. Po prostu człowiek! Ostatecznie podjęta została decyzja, że jednak karetka. Panowie ratownicy mieli chyba wprawę w takich sytuacjach. Próbowali nawiązać kontakt, ale Pan był bez kontaktu. Wtedy chłopaki powiedzieli, że wiozą "rannego" na izbę wytrzeźwień. Pan natychmiast oprzytomniał i rzekł, że na izbę nie chce. Zaczął współpracować. Przyjechała policja wezwana przez karetkę. W międzyczasie Pan pięknie opróżnił pęcherz leżąc wciąż na chodniku. Nigdy nie byłam świadkiem takiej akcji. Panowie z policji rozpoznali delikwenta jako recydywę i stwierdzili stanowczo, że do domu nie ma sensu go wieźć, bo żona nie wpuści. W sumie to się nie dziwię szanownej małżonce, aczkolwiek dziwię się, że kolesia jeszcze nie pogoniła.
Na szczęście zdążyli uwinąć się zanim nasi Goście zaczęli wracać z miasta. Chociaż nie mamy pojęcia, jakie odczucia miał Ben. Zajął się człowiekiem bardzo fachowo i troskliwie, a okazało się, że to zwykły pijak. Szkoda człowieka, ale sam jest kowalem swojego losu.
Zmienię temat na bardziej hostelowy. Gościliśmy młodego Fina. Super koleś. Gadaliśmy sporo, najpierw na recepcji, potem w ogrodzie na spontanie. Następnego dnia, gdy odwiedziła nas p.Czesia i zadawała pytania dotyczące Fina, skubaniec przyznał się, że mówi po polsku. I to jak! Rodowity Fin, bez żadnych powiązań rodzinnych z Polską. Po prostu szacun! Nie wiem, który już raz zostaliśmy zaskoczeni w ten sposób :)

Juho poliglota

Juho autostopowicz
 
Ben w otoczeniu pięknych Szwedek i Norweżek

Kolejna hiszpańska armada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz