niedziela, 15 listopada 2015

Jestem Argentynką





Poznajecie Pana z powyższego zdjęcia? Tak, tak. Grant nas odwiedził :) Wpadł na chwilkę, bo aktualnie pracuje i nie może sobie pozwolić na dłuższe polegiwanie w Hostelu Mamas&Papas. Dla zainteresowanych i stęsknionych krótkie info. Mieszka w Poznaniu. Pracuje w szkole językowej. Uczy dzieci i dorosłych. Woli tych drugich, bo dzieciaki wchodzą mu na głowę. Nadal próbuje zgłębiać język polski i jest w tym coraz lepszy. Polska podoba mu się i na razie nie planuje zmian. Przywiózł nam oryginalną wódkę ze swojej Kornwalii - pierwsza tamtejsza zrobiona z ziemniaków. Piszę o tym, bo dowiedziałam się, że to ważne ;)

My też na razie nie planujemy zmian, ale z moim wyglądem mogłabym mieszkać w wielu miejscach.
Wciąż jestem zaskakiwana wiadomościami, kogo przypominam naszym Gościom. Byłam m.in. Niemką czy Gruzinką. Ostatnio chłopak z Argentyny powiedział, że gdybym przeszła się ulicą w Argentynie nikt nie domyśliłby się, że nie jestem Argentynką. Sam Argentyńczyk był blondynem o niebieskich oczach i rudawym odcieniu zarostu. Oczywiście nie omieszkałam zapytać go o pochodzenie. Jego przodkowie to Irlandczycy, Szkoci i Baskowie. Jaki ten świat jest mocno pomieszany. Ludzie przemieszczają się, mieszają i chyba niedługo trzeba będzie zmienić definicję słowa "narodowość". Był kolejnym przykładem na to, że sprawa określenia narodowości nie jest taka prosta.
Tak samo, jak nie jest łatwe przypisanie do konkretnych miejsc. Jeden z naszych ostatnich Gości legitymował się paszportem z Indii. Tam się tylko urodził. Wychował się w Tanzanii, a aktualnie mieszka w Niemczech. Z rozmowy wynikało, że najcieplej wspomina swoje dzieciństwo w Afryce. Jak na razie żył nie dość, że w trzech różnych krajach, to na dodatek na trzech kontynentach. Inne języki, kultura. Takich ludzi jest całkiem sporo. Obywateli świata!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz