niedziela, 22 listopada 2015

Rower i taxi




Coraz mniej Gości dociera do Gdańska i do Hostelu Mamas&Papas. Mimo to, problemy pozostają wciąż takie same, jak w szczycie sezonu. Przybysze muszą być wciąż czujni i pilnować się na każdym kroku, żeby nie dać się oskubać. Przykładem pecha była młoda Angielka, która spędziła w Gdańsku pół doby. Przyjechała do Bydgoszczy na Camerimage i do Gdańska zawitała tylko po to, żeby wsiąść w samolot powrotny. Zdążyła wejść na chwilę na ul. Długą. Tam skorzystała z usług kantoru pod numerem 9/10, przed którym wszystkich przestrzegamy. Miejsce to jest znane w mediach z bardzo nieuczciwych zachowań. Mają to gdzieś i dalej działają i naciągają kolejnych turystów. Angielka wzięła z miasta taksówkę i oczywiście przepłaciła. Zaproponowaliśmy jej wezwanie taksówki na poranny samolot z korporacji. Okazało się, że nie będąc świadoma, że została oskubana, zamówiła już tą samą taksówkę na rano. Jak zobaczyłam następnego dnia Pana z Wąsem na tle rozklekotanej fury, nie miałam wątpliwości, co czeka naszego Gościa. Lato, jesień czy zima - nieważne! Cały czas turyści są narażeni na przykre sytuacje.





Inny problem wystąpił  z rowerzystą z Francji. Kiedy przybył do Hostelu Mamas&Papas byliśmy na zewnątrz budynku. Szybki check-in z miłym, młodym człowiekiem. Wniósł tylko rzeczy na recepcję i pognał na miasto. Rowerzysta odbiegł, a nas dobiegła woń jego bagażu. Absolutnie nieakceptowalna w budynku. Rzeczy zostały przeniesione w odosobnione miejsce z otwartym oknem. Co zrobić z człowiekiem? Szczerość jest najlepsza. Kiedy wrócił wieczorem, powiedziałam mu o naszych odczuciach zapachowych. Zresztą on sam też nie pachniał zbyt świeżo. Chłopak był gotów natychmiast ewakuować swój bagaż gdziekolwiek. Wykazał fantastyczną wolę współpracy. Okazało się, że jest w drodze od trzech miesięcy. Zjechał na rowerze około 6 tysięcy kilometrów. Zaczął we Francji. Poprzez Niemcy, Danię, Norwegię, Szwecję, Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę dotarł do Gdańska. Na ogól sypiał w namiocie, bez łazienki i innych wygód cywilizacji. Ostatni etap nie dał mu szans na pranie i stąd zapach bagażu. I właściciela też. Bez obrazy przyjął moją prośbę o wzięcie prysznica NATYCHMIAST. Wynajął miejsce w pokoju wieloosobowym, ale dla dobra innych umieściliśmy go solo w pokoju prywatnym. Oprócz siebie musiał ogarnąć bagaż. Pranie, wietrzenie. Na drugi dzień sam stwierdził, że już nie capi i może spać z innymi ludźmi. Bardzo nas ujęło jego podejście do tej sytuacji. Brudasem nie jest. Sytuacja była, jaka była. Niezręczna zarówno dla nas, jak i dla niego. A chłopak jest bardzo fajny i .... niesamowity. Ten namiot centralnie w środku Norwegii i jagody na śniadanie i obiad i kolację.... No, chyba, że coś źle zrozumiałam. Ale nie wydaje mi się. Fajne są ludzkie pasje!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz