niedziela, 8 listopada 2015

W poszukiwaniu szczęścia

W Hostelu Mamas&Papas żałoba. Wyjechała nasz ukochana Emily. Wyjazd był nieoczekiwanie przyspieszony. Bardzo za nią tęsknimy. Życzymy każdemu, żeby spotkał na swojej drodze kogoś takiego, jak Emily. Cudowna dziewczyna! Może nasze drogi kiedyś skrzyżują się jeszcze.

Drugą wiadomością mijającego tygodnia było dostanie się naszej nowej workaway'ki Patrici na wystawę fotografii w USA. Patricia jest profesjonalną fotografką i przyjęcie jej prac na wystawę jest wielkim sukcesem. Przyjechała do nas swoim samochodem zapakowanym francuskim winem i było jak znalazł, żeby uczcić sukces.




Wciąż nas kręcą ludzkie opowieści. Działamy już piąty rok i nigdy nie nudzimy się w hostelu. Goście opowiadają nam o sobie, o swoich krajach, o podróżach. 
Ostatnio zarezerwował pokój pewien Polak. Pan w średnim wieku, z młodą otwartą duszą. Od początku poczuliśmy do niego ogromną sympatię. Co prawda odmówił miski zupy p.Czesi, ale nie wiedział, co uczynił. Gdyby wiedział, to by nie odmówił. 
Jego historia jest bardzo interesująca. Mieszka w Anglii. Przeniósł się tam będąc po czterdziestce. Z dnia na dzień. Podjął taką decyzję z powodów, powiedzmy, "sercowych". Z wykształcenia jest weterynarzem. W pracy zawodowej zajmował "górne " stanowiska. Zdecydował się na wyjazd na Wyspy i zaczął od pracy ....na szmacie. Bez kompleksów, bez obrazy. Chciał zmienić coś w swoim życiu. Miał dość egzystencji w stylu korpo. Po jakimś czasie zrobił kurs na pielęgniarza. Był jedynym Polakiem, który w tym szpitalu odważył się na taki krok. Wśród kolegów od szmaty byli ludzie wykształceni, mogący spokojnie zejść z mopa, ale nie mieli odwagi. Nasz Gość mówi, że jest to dosyć charakterystyczne dla Polaków. Mają kompleksy językowe i mało odwagi do zmiany swojej sytuacji. Inne nacje nie mają z tym problemu. Jego awans dla wielu wydałby się drogą na dół drabiny społecznej. A on jest szczęśliwy. Kocha swoją pracę. Uwielbia być wśród ludzi, nawet, jeżeli wykonuje czynności niezbyt atrakcyjne z jego dawnego punktu widzenia. Z wieloma osobami zżył się. Kilkoro odprowadzał w ich ostatniej drodze.
Tu też opowiedział nam o innym podejściu do śmierci w Anglii. Śmierć nie jest takim tabu, jak w Polsce. W trudnych przypadkach leczniczych ludzie są poinformowani, że mogą zgłosić zastrzeżenie, żeby nie przedłużać im życia za wszelką cenę. Żeby nie podejmować resuscytacji w beznadziejnych sytuacjach, tylko po to, żeby przedłużyć cierpienie bez nadziei na wyleczenie. Tłumaczy im się, co i jak.
Pogrzeby też mają charakter bardziej spotkania wspominkowego niż wyłącznie płaczu i cierpienia. Oczywiście ludzie opłakują tych, co odeszli, ale jednocześnie wspominają różne sytuacje z życia zmarłych i często w kaplicach rozbrzmiewa śmiech. Jeżeli jest coś zabawnego, to czemu nie pośmiać się.
Dla mnie, osoby żegnającej zmarłych "na sposób polski" brzmi to nieswojo, ale potrafię sobie wyobrazić inne podejście do tej kwestii.
Bardzo nam się podoba takie podejście do życia, jakie przedstawił nam nasz Gość. Nie pędzimy po lepszy samochód i większy dom. Pędzimy tam, gdzie odnajdujemy siebie. Tak jak my z Papasem w naszym hostelu. I czekamy tu na kolejne opowieści ludzi zadowolonych z życia, po prostu szczęśliwych.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz