niedziela, 12 maja 2013

Wszystkie dzieci są nasze

Co do zasady nie akceptujemy w hostelu Mamas&Papas dzieci poniżej 7 roku życia. W innych hostelach jest na ogół podobnie. Hostel z rozbrykaną często i zabawową atmosferą nie wydaje się być najlepszym miejscem dla bobasów. Poza tym wspólne łazienki i kuchnie...... Z drugiej strony płaczące w nocy (i nie tylko)  maluchy też nie są miłym dodatkiem do odpoczynku dla pozostałych Gości. Tak więc z dziećmi, Drodzy Rodzice, jedziemy do pensjonatu, hotelu czy innej poważniejszej instytucji noclegowej. Wiadomo tani nocleg jest pokusą, ale może nie być zbyt komfortowo.

Ale zasady są w zasadzie po to, aby je łamać :)

Pierwszy mały Gość pojawił się w hostelu wieczorową porą. Z taksówki wysiadł Pan z Finlandii, podszedł do bagażnika wyjął walizy i ......wózek dziecięcy. Po chwili wynurzyła się mama z roczną dzidzią. Byliśmy zaskoczeni, ale nie mieliśmy serca wyganiać Gości w nocy z małym dzieckiem. Okazało się, że dziewczynka przez cały kilkudniowy pobyt zapłakała JEDEN raz. Przynajmniej ja nie słyszałam więcej, a byłam w hostelu cały czas.

Nasza pierwsza dzidzia


Następny raz nastąpił szybko po pierwszym. Przyjechała rodzinka z Rosji. Też było późno. Trójka dzieciaków 3-7 lat zmęczona pokładała się. I bądź tu stanowczy i przestrzegaj zasad!!!!

Nie wiem, czy to przypadek czy zamierzone działanie, ale zawsze te niezapowiedziane dzieci pojawiały się późnym wieczorem albo wręcz w nocy. Rodzice rezerwując przez internet czy telefonicznie zapominali napomknąć, że będą maluchy. A my nie mamy serca odmawiać ludziom z dziećmi w nocy. Tym bardziej, gdy pojawiali się "z ulicy" bez wcześniejszej rezerwacji z dzieciakami, które w zasadzie spały na stojąco.

Tak więc przewinęło się przez hostel Mamas&Papas niezłe przedszkole.

W ostatnim tygodniu mieliśmy wysyp niezapowiedzianych dzieciaków. Pewnego wieczora wszedł pan z ulicy. Po angielsku zapytał grzecznie, czy mamy pokój z podwójnym łóżkiem. Zaakceptował cenę, chociaż Papas pomylił się i powiedział ciut za dużo. Pan poszedł do auta po bagaż i żonę. Po chwili wszedł z walizą i .... dzieckiem na ręku. No, nie powiem, chciałam coś powiedzieć, ale w tym momencie ...... weszło drugie dziecko. Zatkało mnie podwójnie. Chciałam tym bardziej coś powiedzieć, ale .......weszło trzecie dziecko :) Oczekiwałam więc czwartego. I tu zawód. Weszła tylko mama. Szybko czmychnęli do pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać.
Goście okazali się Rosjanami z Moskwy. Fakt, że mówili po angielsku był miłym zaskoczeniem. A dzieciaki były takie fajne, że aż miło patrzeć jak łobuzują. Bardzo fajna rodzinka!

Chrystian na pewno nie wyrośnie na tuzinkowego faceta :)

Papas wraz z łobuziakami :)


Następnego dnia dzwonek do drzwi, a tu stoi pani z dzieckiem pod pachą. Też z Rosji. Dziewczynka była super! Wesoła, otwarta, śmiała. Dała nam popalić, kiedy została z nami (mama poszła do sklepu). Biegała po górnych łóżkach, zmieniała miejscówki, a my z Papasem padliśmy ze zmęczenia. Oj, kondycja została chyba w innym pokoju :) Mama bardzo długo była w sklepie, bo nie mogła się zdecydować, które piwo kupić na prezent do Kaliningradu. Papas poleciał po mamę do sklepu. Jeszcze kwadrans i trzeba by było nas reanimować.

Diana - szatan wcielony!

nawet wielka ręka Papasa nie dała rady...


Jeszcze w tym samym tygodniu - późny wieczór, dzwonek do drzwi, pan pyta o pokój i...wchodzi rodzinka z Rosji z dzieckiem. Znowu trafiliśmy na bardzo fajną dziewczynkę. Wymieniłyśmy się prezentami - ja cukierki, ona pomarańczę. Zamieniłam parę słów. Na drugi dzień, kiedy ja jeszcze spałam, a Papas rządził na recepcji, dziewczynka przyszła trzy razy powiedzieć dzień dobry :)

Arinki zdjęcia nie mamy, ale jej buciki też nieźle się prezentują


Mamy zasadę, że bez dzieci, ale te, które gościliśmy ostatnio wytworzyły tyle radosnej atmosfery, że w sumie dzieci też mogą spać w naszym hostelu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz