niedziela, 13 października 2013

W ciemności

W Hostelu Mamas&Papas życie toczy się na okrągło. W dzień i w noc. Nocki bywają różne. Czasami przy pełnym obłożeniu wszyscy grzecznie śpią już o 23-ej. Wtedy ja zdumiona siedzę i zastanawiam się, czy to pomór jakiś, czy może mi się tylko wydaje, że o tej porze nikt się wałęsa po mieście, nikt nie siedzi w common room czy w ogrodzie. Innym razem w hostelu nocuje tylko parę osób, a ja prawie do rana zmagam się z radosną energią, która jest przez nie wytwarzana. 
Wiele wieczorów przegadaliśmy z ludźmi na recepcji. Zwłaszcza zimą, kiedy przy mniejszej ilości Gości łatwiej wyłowić ciekawsze osobowości i jest więcej czasu na pogaduszki. Rozmawiamy, zadajemy sobie najróżniejsze pytania. Po prostu poznajemy się lepiej i czerpiemy informacje bezpośrednio ze źródeł z pominięciem stereotypów. Często nabijamy się z siebie samych i z siebie nawzajem.
Papas twierdzi, że jest poszkodowany, bo wiele ciekawych wydarzeń go omija. Nocne szychty należą do mnie i rzeczywiście często występują zaskakujące sytuacje. Czasami zabawne, czasami smutne, a czasami nawet "straszno".
Przykłady...
Zabawnymi sytuacjami bywają późne powroty Gości, dla których niska (dla nich) cena alkoholu jest kusząca ponad miarę. Jeden młody dżentelmen usiłował otworzyć w nocy drzwi wejściowe jakimś innym małym kluczykiem, który na pierwszy rzut oka nie wyglądał na klucz do drzwi, ale najwyżej na kluczyk do pudełka. Inny przyszedł zafrasowany na recepcję z pytaniem, w którym pokoju mieszka. Zaprowadziłam do dorma. On na to, ale które łóżko jest jego. Pokazałam, podtrzymałam w czasie gramolenia się (bo pechowo miał górne łóżko). A nie była to jego pierwsza noc w naszym hostelu :)
Mamy wiele uciechy z rozmów z klientami sklepu nocnego. Na ogół pełna kultura. Przedwczoraj o 2 w nocy usłyszałam, że na murku u sąsiadów z naprzeciwka usadowiła się grupka młodzieńców z zapasem butelek. Wydedukowałam, że nie jest to raczej oranżada. Ponadto rozpoczęli zażartą pijacką debatę na tematy mocno filozoficzne. Jak wiecie, dysputy filozofów mogą trwać długo. Nie czekałam więc końca, tylko podeszłam do furtki i grzecznie poprosiłam o ciszę. I co?! Usłyszałam bardzo grzeczne "przepraszamy" i panowie szybciutko bezgłośnie oddalili się filozofować kilka domów dalej. Nie dam złego słowa powiedzieć o pijakach z mojej ulicy ;)
Byłam też świadkiem, jak pewna para urządziła sobie w common room romantyczną kolację. Pani w powłóczystym peniuarze, Pan rozanielony. Jak im tam wlazłam nieświadoma sytuacji, to ich spojrzenia zrzuciły mnie błyskawicznie na dół. Nie wiem, czy im ktoś jeszcze przeszkadzał, bo siedziałam na recepcji i nie miałam odwagi tam zaglądać :) Wspólny salon to chyba nie najlepszy pomysł na takie wydarzenie. A może lubią ten dreszczyk........
Teraz na smutno. Pewnej bardzo zimnej nocy robiłam ogląd spraw przed pójściem spać i wtedy zobaczyłam faceta podchodzącego do furtki. Był bez kurtki. Poprosił o szklankę wrzątku, bo bardzo zmarzł. Zrobiłam herbatę z cukrem i pytam, co tu robi goły o tej porze. Koleś biegł do schroniska dla bezdomnych. Czekało na niego miejsce. On czekał, aż wytrzeźwieje, bo pijanych nie przyjmują. Czekając zasnął na dworze. Brrrr. Do schroniska było dosyć daleko jak na pieszą wycieczkę. Mówił, że to nie problem, że da radę dojść. Był brudny, pomięty, ale widać było, że ubranie przed przejściami było porządne. Okazało się, że jego kobieta wyrzuciła go z domu (a raczej nie wpuściła), bo bardzo pokochała innego dżentelmena. Facet został tak, jak stał, bo wcześniej zaufał Pani i pozwolił gospodarować jego pieniędzmi. Pił przez tydzień, ale  nadchodząca zima popchnęła go do schroniska. Brzmiał wiarygodnie. Faktycznie, nie wyglądał na menela.
Smutne i straszne.
Najbardziej nerwowa sytuacja zdarzyła się również w nocy. Mieliśmy Gościa, który chyba miał problemy psychiatryczne. Zachowywał się bardzo dziwnie. Nie siedział w swoim pokoju, tylko nosiło go po hostelu, po ogrodzie. Gadał do siebie, gdzieś wydzwaniał w środku nocy drąc się na całą dzielnicę. Wyczuwałam w nim agresję i szczerze mówiąc bałam się. Z związku z zachowaniem tego Pana, nie poszłam spać. Chciałam mieć go na oku. O szóstej obudziłam Papasa, żeby mnie zastąpił. W sumie poza tym, że było nerwowo, nic się nie wydarzyło. Pan dosyć szybko sobie poszedł i nie tęsknimy nic a nic. Tylko Papas się wkurzył, że go nie obudziłam wcześniej. Ale chyba już się nie gniewa :)

Na koniec filozoficzne zapytanie, które zadaję w ciemności, żeby trzymać się tytułu tego bloga :)
Była u nas  grupa wesołych , młodych ludzi z Francji. Przewodniczył im chłopak którego mama jest z Polski, tata z Irlandii. Urodził się w Hiszpanii, mieszkał w Niemczech. Aktualnie studiuje w Polsce. Na imię ma Mogue. Jak określilibyście jego narodowość?

Francuzi jeszcze grzeczni
Francuzi wciąż grzeczni

Polsko-francuski spontan

Element tubylczy

Ada nazajutrz, patrzcie jaka rześka
Róża z kolcami, ale fajna






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz