niedziela, 28 września 2014

Basia

Lato, lato i po lecie :(  Jakoś cicho się robi. Roboty będzie na pewno mniej, za to czasu na rozmowy z Gośćmi więcej. To jest właśnie ten element niskiego sezonu, który lubimy.
Niedawno była w Hostelu Mamas&Papas para z Niemiec. Dziewczyna - Bärbel - szukała śladów swoich przodków, którzy mieszkali niegdyś w Gdańsku. Znała dwa nazwiska (nota bene polsko brzmiące) i z tą wiedzą udała się do archiwum, a następnie do ratusza. Udało jej się dotrzeć do aktu urodzenia jakiegoś przodka. Okazało się, że jej rodzina pochodzi z Oruni, a więc z okolic Hostelu Mamas&Papas. Dokument był napisany takim rodzajem pisma, że nie byliśmy w stanie nic odszyfrować. Teraz nie używa się takiego liternictwa. Ponieważ znane było nazwisko przodka ( na R) ustaliliśmy tylko, że pierwsza litera w nazwie ulicy jest taka sama. Próbowaliśmy dopasowywać znane nam elementy układanki, ale niewiele uzyskaliśmy. Bärbel była bardzo podekscytowana i zastanawiała się, co zrobić, żeby ustalić losy członków rodziny, która nie wyjechała do Niemiec. Niestety nie miała za bardzo czasu i wyjechała wkrótce z niczym. Niedługo po wyjeździe Basi (tak ją zaczęliśmy nazywać, co zresztą bardzo jej się spodobało) na portalu mojaorunia.pl znaleźliśmy artykuł z opisem dziejów pewnej pani, która miała panieńskie nazwisko na R. Urodziła się w czasie i miejscu pasującym do naszej układanki. Była w tej opowieści nawet ulica na R. Pani została po wojnie w Gdańsku. I nadal mieszka na Oruni. Wysłałam wiadomość do Basi, ale nic jeszcze nie odpisała. Wydaje się nam, że chyba trafiliśmy na zagubiony ślad.

Papas, Markus, Basia, Mamas
Dzisiaj wyjechał inny Niemiec poszukujący śladów przodków. Nie miał chłopak szczęścia. Owszem, odnaleźliśmy we Wrzeszczu ulicę, przy której mieszkał jego dziadek. Na ulicy tej zachowały się nawet stare budynki oprócz ..... domu dziadka.

Ingemar (z lewej)  domu dziadka nie odnalazł, ale spędził w Gdańsku miłe chwile, m.in z Marcelem z odległej Nowej Zelandii.
Kiciuś zamieszkał na kolanach kolejnego Gościa.
Monika prezentuje upominek od dziewczyny z Hongkongu, sukienka na butelkę :)
Te pyszności dotarły do nas pocztą z Tajwanu. Już zjedzone :)
Grzesiu "Mordka" z Kiciusiem i innymi mniej ważnymi osobnikami. Zdjęcie trochę nieostre, ale panowie i tak byli "niewyraźni" :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz