poniedziałek, 4 lutego 2013

Mamas&Papas jadą na północ

Z Hoi An postanowiliśmy pojechać do Hue. Wybraliśmy lokalny autobus. Po raz kolejny nabrali nas. Kazali wyjść przed hotel i czekać na busa o 8.30. Wyszliśmy punktualnie, niewyspani i bez śniadania. Autobus spóźnił się niewiele, tzn 50 min.
Gdy chcieliśmy wejść, kierowca zatrzymał nas w drzwiach i kazał ........zdjąć buty. Każdemu wręczył siateczkę na obuwie i pozwalał wejść tylko na bosaka. Trochę byliśmy zdezorientowani. W tamtej części świata raczej unika się dotykania czegokolwiek czymkolwiek nieokrytym. Ale co zrobić?!. Jechać chcemy, więc wykonujemy rozkazy lokalnej władzy :)))))
Okazało się, że był to autobus sypialny. Zdezelowany niemiłosiernie! Taka nowa świecka tradycja! Podróżujemy w dzień na śpiocha :)
Zapakowaliśmy się w ostatnim rzędzie na potrójnej leżance i ciekawi czekaliśmy, kogo nam dołożą. Los nam sprzyjał. Położył się z nami Pavel z Australii, Czech 30 lat mieszkający na emigracji. Bardzo wesoły człowiek. Na wstępie wyciągnął małą flaszeczkę i spytał Papasa, czy napije się z nowym kolegą. Papas jest kulturalnym człowiekiem, więc nie odmówił. Rozpoczęliśmy działania w zakresie zacieśniania przyjaźni polsko-czeskiej. Pavel ma ogromne poczucie humoru i otwartą głowę.
Tradycyjnie jechaliśmy nieproporcjonalnie długo w stosunku do odległości, ale już wiemy, że tam tak jest i już!
W czasie obowiązkowego postoju (a jakże!)  podeszła do nas pani Wietnamka i pokazała swoją kolekcję zagranicznych banknotów. Próbowała Pavla namówić, żeby sprzedał jej dolary za pół ceny, bo to do kolekcji. Pavel tłumaczył jej, że do kolekcji czy nie, waluta ma kurs i koniec. Ale tak na niego wlazła, że sprzedał jej taniej. Wtedy pani podeszła do nas i próbowała nam sprzedać polskie 10zł za 4$. Mówimy, że jej propozycja jest niekorzystna, a ona, że inni Polacy mówili jej , że to bardzo dobry kurs. Byliśmy twardsi niż Pavel i nie skorzystaliśmy z rewelacyjnej oferty. Zresztą po co nam złotówki w Wietnamie?! Tam handlują wszystkim, a jak namierzą białasa, to łatwo nie rezygnują z próby orżnięcia.

 autobus z perspektywy leżącego Papasa
Pavel i Papas zacieśniają przyjazne stosunki międzynarodowe
 Mamas ma radochę
 nasz luksusowy pojazd
 patrzcie i zazdroście
 Papas z podróżnym z naszego luksusowego autobusu
 Pavel demonstruje kolekcję namolnej pani

Na dworcu taksiarze oczywiście też próbowali nas orżnąć. Zaproponowano nam kurs za 10$. Znowu musieliśmy uciekać przed chmarą naciągaczy. Ostatecznie pojechaliśmy za 2$ (z Pavlem i jego żoną).
Hotel wypasiony, za śmieszne pieniądze. Miasto nie powaliło tak jak Hoi An, ale trochę wietnamskiego ducha łyknęliśmy.

Papas spożywa......
żabę i...
ptaszka

Hue było do 1945 roku czas stolicą Wietnamu. Bardzo mocno ucierpiało w czasie wojny wietnamskiej, zarówno w zabitych i zamordowanych, jak też  zniszczeniach budynkach. W odbudowie i restauracji uczestniczył nasz Kazimierz Kwiatkowski.


 Cytadela
 trochę się nie śpieszą z pracami


 3x Cytadela
taką tablicę zauważyliśmy w pobliżu Cytadeli

Poniżej jeszcze parę fotek z miasta








W Hue spędziliśmy tylko dwie noce. Papas oczywiście zdążył objeździć okoliczne świątynie.

Papas wyrusza na podbój świątyń, poniżej parę zdjęć z jego wyprawy









Odwiedziliśmy też tradycyjnie lokalny market. Mili tubylcy spożywający piwo zawołali nas do siebie. I nawet nie chcieli nic nam sprzedać. Jeden z panów pochwalił się, że mówi trochę o polsku, tzn zna słowo "do swidania". Powiedzieliśmy, że to po rosyjsku, ale pan nie brał tego do głowy. Inny pan powiedział, że ma 30 lat i nie ma żony, bo nie zarobił jeszcze wystarczająco dużo pieniędzy. Taki obyczaje panują w wielu miejscach na ziemi.



Nasi nowi znajomi z marketu i poniżej sam market







Bardzo nam się podoba zwyczaj układania pokarmu w ołtarzykach. Czasami jest skromny kawałek czegoś, a czasami wypas, że masz ochotę się poczęstować. Lokalsi kładą swoim bogom i bóstwom również papierosy i pieniądze. Tylko wódki jeszcze nie spotkaliśmy.



Z Hue do Hanoi postanowiliśmy polecieć samolotem. Różnica w cenie minimalna, a czas zaoszczędzony.

Papas czeka na autobus na lotnisko...

pod biurem podróży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz