poniedziałek, 12 września 2016

Mamas&Papas w tropikach



Chojnice nie zawiodły nas. Fajne miasteczko, akurat na poleniuchowanie. Szwendamy się pomału i patrzymy, jak tu się żyje. Pogoda kompletnie nas zaskoczyła. Nie spodziewaliśmy się aż tak tropikalnej aury. Tu jest jak w Azji :) Ciągle coś trzeba przepierać, bo nie byliśmy przygotowani na taką ilość prysznicy dziennie!
Wypatrzyliśmy też restaurację chińską. Udaliśmy się tam na obiad. Trochę zdziwiła nas lokalizacja. To, że mocno na uboczu - to nie było najdziwniejsze. Lokal był po drugiej stronie ruchliwej wylotówki, bez żadnego przejścia dla pieszych. Pieszy konsument może nie dać rady przebić się przez drogę.
Nam się udało. W zasadzie był to jedyny sukces związany z wyprawą do "chińczyka". Dalej już było tylko gorzej. Dziewczyna, która obsługiwała nas była barzo miła, ale taka gułowata.... Nie miała pojęcia o zasadach przy podawaniu potraw. Przynosiła w dowolnej kolejości. Nigdy nie podała nam dań jednocześnie np. zupy. A przystawka przyszła do nas koniec. Wszystko to nie miało większego znaczenia, bo i tak nie zjedliśmy poszczególnych dań. Były bardzo przeciętne lub wręcz słabe. Nawet ryż był niejadalny. Jedyne, co nam smakowało jako tako, to ormiańskie(!) pierogi. Ale te postanowiliśmy zabrać ze sobą. Pani spakowała nam jedzonko i zawołała opłatę za opakowanie. Już dawno odzwyczailiśmy się od takich praktyk. Pobyt w knajpce nie był udany, ale nie przejmujemy się tym. Dalej eksplorujemy miasto i lenimy się.





Fajnie jest leniuchować w miejscu, które nie jest opanowane przez hordy turystów. Zapytaliśmy Panią z naszego pensjonatu, skąd przyjeżdża najwięcej ludzi. Odpowiedziała, że z Polski i Niemiec. Zapytaliśmy, czy miewa egzotycznych gości z innych kontynentów. Odrzekła, że tak. Np. z Anglii i był nawet jeden Turek :)
W kontekście niedużej liczby turystów zdziwiło nas, że są tu niemal obok siebie dwa punkty informacji turystycznej. O ile w jednym ktoś tam się kręcił, to w drugim pani była tak zaskoczona, że przyszliśmy, że nie zdołała ukryć tego zaskoczenia na twarzy. Na nasze pytania nie potrafiła nam za bardzo odpowiedzieć i skierowała nas do ..... pierwszego punktu informacyjnego.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz