niedziela, 2 grudnia 2018

Historia z porno w tle

Sezon niski, ale u nas jest wciąż wesoło. Nasz Yoka wciąż nas zadziwia. Niesamowita dziewczyna! Otwarta na wszystko i wszystkich. I... zawzięcie uczy się wciąż języka polskiego.
Żenia wciąż nam coś gotuje. Wychodzi PRZEPYSZNIE! P.Czesi grozi bezrobocie! Żenia ma nad nią przewagę, bo jest na miejscu i zanim p.Czesia pomyśli o jakiejś potrawie, Żenia już gotuje :)
Jurek z Turkmenistanu też pojawia się i znika, ale generalnie umila nam czas swoją obecnością i swoimi opowieściami o dalekich krajach Azji Środkowej. Generalnie zachęcił nas bardzo do podróży w tamte rejony.






Sasza jest Niemką, która była u nas kiedyś po poleceniu naszego hostelu przez pewną Koreankę. Odwiedziła nas ponownie. Mieszka teraz w Kijowie i wracała na Ukrainę w dniu ogłoszenia stanu wojennego. Nie zazdrościmy :(

Ponieważ niewiele się dzieje, nauczyliśmy się ekscytować rzeczami niewielkimi. Bohaterką numer jeden od dwóch miesięcy jest nasza pelargonia. Na bieżąco informuję zadziwiona, jak długo ta kwiecina trzyma się. Już w październiku byłam bardzo dumna z naszego kwiatka. Parę dni temu odkryłam, że szykuje się ona do otwarcia kolejnych pąków. Zanosiło się na kwitnienie w grudniu, ale załamanie pogody zabiło naszą kwiecinkę. Tym razem nie wyszło, ale kto wie? Może w przyszłym roku dotrwa do świąt?


Odwiedziła nas Monia. Kto u nas przebywał, ten wie, jak ważną osobą w Hostelu Mamas&Papas była Monia. Pewnie wielu za nią tęskni (i wzdycha). Monia zawsze była dla nas wzorcem z Sevres w zakresie talentów. Tym razem zachwyciła własnoręcznie zrobionymi, przecudnymi rękawicami. Na ostatnie wariactwa pogodowe jak znalazł! 




Odwiedziny Moni były dla nas ważnym wydarzeniem, ale po jej wyjściu emocje nie opadły.

Otrzymaliśmy maila, który w temacie informował nas, że nasze konto zostało zhakowane. Ktoś uprzejmie poinformował, że włamał się na nasze urządzenia. Poradził, żeby nie odpisywać na tego maila, bo wysłał go z naszego, zhakowanego konta. Faktycznie, nadawcą tego maila był...... Hostel Mamas&Papas.
Zostaliśmy poinformowani, że złośliwe oprogramowanie zostało zainstalowane na stronach z filmami porno i my używając tych stron, zaprosiliśmy jego złośliwe oprogramowanie na nasz komputer.
Ja pornosów nie oglądałam. Papas powiedział, że też nie. Haker poinformował, że nakręcił kompromitujący film przy użyciu naszej kamery internetowej. To się już w ogóle kupy nie trzymało. Mamy kamerkę, ale jest zaślepiona i nie da się jej użyć. Tajemniczy szantażysta zażądał wpłaty 1000$ (w bitcoinach). Dał nam 48 godzin i zagroził opublikowaniem filmu wśród naszych znajomych na facebooku. Wiedzieliśmy, że to ściema, ale nie byliśmy pewni, czy na pewno nasz komputer nie został zaatakowany.
W tej sytuacji przyszło nam do głowy jedno rozwiązanie. Telefon do przyjaciela. Zadzwoniliśmy do Marka.
Marek sprawdził to i tamto. Powiedział, że mail nie był wysłany z naszego konta (nadawcą był Bryan z Salt Lake City). Nic się nie stało. Zastanawiamy się, ile osób łyknie taki szantaż. Na pewno są osoby, które przeglądają takie strony, nie uciekają od uciech i uwierzą w istnienie kompromitujących filmów. Bryan napisał, że jeżeli zapłacimy, przestanie nas nękać, bo hakerzy maja swój kodeks honorowy. Pewnie żaden z niego haker, tylko bezczelny wyłudzacz i szantażysta. Aczkolwiek napisał, żebyśmy nie byli na niego źli. Ma po prostu taką pracę!
Mieliśmy kiedyś inną próbę bezczelnego naciągania. Dwa lata temu. Zacytuję tamten wpis.
Zaczynaliśmy wówczas planować zimowe przetrwanie. I w tym momencie przyszedł mail z bardzo atrakcyjną rezerwacją na zimowy czas. Oczywiście przyjęliśmy maila pozytywnie i grzecznie potwierdziliśmy tę rezerwację. Pan Bob Smith (cóż za niespotykane nazwisko!) napisał, że chce opłacić cały pobyt z góry. Czemu nie?! Po chwili napisał, że agencja, która organizuje przelot, nie ma możliwości obciążenia karty kredytowej. Proszą więc nas bardzo uprzejmie, żebyśmy to my obciążyli kartę i następnie przelali kasę na jakieś tam konto. Mamy pobrać kasę dla nas za noclegi, prowizję za pomoc (100 €), za przelew (50€) i 3000€ za bilety lotnicze. Oczywiście! Firma sprzedająca bilety lotnicze nie ma możliwości obsługi kart kredytowych! Ludzie przynoszą tysiące euro w reklamówkach.
Od razu zobaczyliśmy, że coś tu mocno "śmierdzi" i odmówiliśmy współpracy. Sprawa jest dla nas jasna. Mają wykradzione numery kart. Obciążają karty za pomocą naiwnych "współpracowników". Kiedy ktoś zacznie badać transakcję, wnioski są jasne. Hostel obciążył nieprawnie kartę i wytransferował pieniądze gdzieś tam. Jedynym podmiotem transakcji bylibyśmy tylko my. Oczywiście, po naszej odmowie kontakt się urwał. No, i bardzo dobrze! Ciekawa tylko jestem, ile osób dało się nabrać? Obawiam, się, że nie jedna.....
Uważajcie! Cwaniaków nie brakuje!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz