niedziela, 16 marca 2014

Remont

Ostatni czas w naszym hostelu nie był zbyt ekscytujący. Dopadła nas konieczność zrobienia remontu. Jak wiecie, remont nie jest czymś, co działa kojąco na człowieka. Na nas też nie działał. Nie było też nadzwyczajnych wydarzeń. Chociaż właściwie sam remont to nadzwyczajna rzecz. Szczęśliwie mamy to już za sobą i jesteśmy gotowi na przyjęcie Gości. Za parę dni ma przyjechać m.in. grupa z Nepalu. Jeszcze nie byli u nas ludzie stamtąd. Papas musi przygotować kolejną flagę na naszą mapę.




Wśród bardzo nielicznych Gości byli trzej panowie ze Śląska. Przyjęliśmy ich, bo zepsuł im się samochód i nie mogli jechać do domu. Pracowali na lotnisku w Gdańsku. "Dowódca " grupy wydał się nam bardzo przybity. Próbowaliśmy go pocieszyć, że awaria auta to nie koniec świata. Pan powiedział, że to zdarzenie było tylko "wisienką na torcie". Samochód niedawno miał jakąś przygodę i naprawa słono kosztowała. Następnie ten właśnie samochód był narzędziem tragedii. Kolega przejechał nim na śmierć najlepszego kumpla. Nasz Gość był tego świadkiem. Pobyt w Gdańsku przedłużył się z 5 dni do 9 utrudniając realizację innych zobowiązań. Potem ta ponowna awaria auta, kosztująca prawie 3000zł. Na koniec ktoś ukradł Panu komórkę (następnego dnia). Ciężko znaleźć słowa pocieszenia....
Pan Ślązak budził nasz szacunek. Opowiadał, jak pracował za granicą. Niemcy, Hiszpania. Do Hiszpanii pojechał nie znając kompletnie języka. Postawiono mu warunek, żeby w ciągu paru tygodni opanował podstawy hiszpańskiego. I co?! I dał rady. Niech nie myślą sobie, że Polak nie podoła! Na dokładkę jeszcze kataloński dorzucił do worka z umiejętnościami. To w sumie pierwszy znany mi osobiście Polak mówiący w tym języku.
Przykro bardzo, że tak mu ostatnio pech zalazł za skórę. Ale spotkało go też coś miłego - pobyt w hostelu Mamas&Papas :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz