niedziela, 16 sierpnia 2015

Never ending taxi story



Nasi Goście wciąż potrafią obudzić w nas zdziwienie. Np. Chińczyk mówiący bardzo dobrze po polsku, który postanowił zostać przewodnikiem w Polsce.




Ostatnio gościliśmy też fajną Rosjankę, która mieszka na co dzień w Argentynie wraz z gwatemalskim mężem. Przyjechała do nas z Moskwy. Dokładniej leciała z Moskwy do Warszawy. Stamtąd autobusem do Gdańska. Przybyła wieczorem. Posiedziała z nami na recepcji i około północy poszła spać, bo musiała wstać po drugiej, żeby zdążyć na autobus do... Warszawy. A z Warszawy miała lecieć do Kijowa. Do Gdańska wpadła na chwilkę, żeby dostarczyć dwa rodowodowe szczeniaczki. Tempo oszałamiające.
Z kolei przeciwieństwem były dwie niesamowicie wyluzowane  Estonki. Rewelacyjne babki. Zajechały do hostelu z fasonem wozem transmisyjnym Telewizji Polskiej. Miały kobiety farta. Jechały autostopem i złapały od razu u siebie dwa tiry jadące z Estonii do Polski. Jedna miał miejscówkę w jednym, druga w drugim i dojechały na jeden raz od razu w okolice Warszawy. Tam zlitowali się ludzie z telewizji i podwieźli je pod sam hostel
Dziewczyny wciąż się śmiały i tak, jak niedawno opisywane Finki, każde niepowodzenie kwitowały śmiechem. Między innymi trzy noce z rzędu wracały autobusem nocnym. Za każdym razem dojeżdżały nie tak, jak chciały. Wysiadały na niewłaściwym przystanku, a i tak nic nie psuło im dobrego humoru. Przeciętny człowiek wkurza się, jeżeli ciemną nocą błądzi w obcym terenie. Ale nie nasze szalone Estonki. One miały z tego bekę i dystans do własnej gapowatości.

Odwiedza nas szalony piesek z sąsiedztwa. Jest maniakiem aportowania. Może biegać za patykiem bez końca. Kiedyś jeden z naszych Gości postanowił przetestować możliwości pieska, ale po dwóch godzinach rzucania skapitulował - Gość, nie piesek. Ostatnio piesio nie mógł znaleźć niczego stosownego do rzucania, więc przyniósł coś ...- zresztą zobaczcie sobie na zdjęciu.



I znowu mały kamyczek do ogródka "taxi never ending story".
Taksówkarz znowu orżnął naszych Gości. Jechali z Sopotu. Byli bardzo czujni, bo już słyszeli o naszych dzielnych polskich taksiarzach. Przez połowę drogi byli czujni. Nie zauważyli jednak, kiedy z 25 zł na liczniku zrobiło się 150. Musiał kierowca cwaniaczek przestawić licznik na czwartą taryfę po tym, jak zorientował się, że klienci nie kapną się w szwindlu. Szkoda, że zapłacili zamiast zawołać mnie i Papasa. Jesteśmy już wprawieni w walce mafią taksówkową i często wygrywamy. Nie jest nawet trudno przekonać ich, że kraść trzeba w sposób bardziej inteligentny. Jest trochę nerwów, ale trzeba walczyć z chamstwem i pazernością.

Desant austriacko-serbski

W ogrodzie życie kwitnie

Fajni Polacy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz