W minionym tygodniu dopadła nas tragedia budowlana. Właściciel miejsca, w którym znajduje się Hostel Mamas&Papas, postanowił wyburzyć ruderę, która "zdobiła" naszą miejscówkę od pięciu lat. Sama idea była jak najbardziej słuszna, tylko dlaczego akurat TERAZ? Ruszył sezon. W hostelu tłumy. I właśnie teraz robimy pobojowisko! Pierwsza przymiarka była w listopadzie, ale nie będę się czepiać o marne pół roku poślizgu.... Przynajmniej będzie ładniej.
Zanim plac budowy rozgościł się na naszej posesji udało się nam zainaugurować sezon ogrodowy. Przyjemna inauguracja :)
Tragedię budowlaną i inaugurację sezonu ogrodowego przyćmiła przygoda naszego Gościa z Finlandii. Młody człowiek wyszedł wieczorem na miasto, żeby się zabawić. Normalna rzecz, więc nie czekałam na niego spodziewając się, że może wrócić późno (a raczej wcześnie rano). Przed siódmą obudził mnie telefon. Zaspana nie zrozumiałam w pierwszym momencie, o co chodzi rozmówcy. Ogarnęłam się szybko i dotarło do mnie, że młody człowiek z Finlandii ma kłopoty. Bardzo zdenerwowany (nawet spanikowany) prosił o pomoc, bo coś się stało z jego oczami. Na pytanie, gdzie jest, odrzekł, że jest gdzieś w śródmieściu. Ładna wskazówka! Powiedziałam, żeby poprosił o pomoc jakiegoś przechodnia. Nic innego nie przyszło mi do głowy, skoro nie wiedziałam, gdzie on jest. Zadzwoniłam do niego po kilkunastu minutach. Okazało się, że jest tam policja. Młody Fin przekazał telefon naszej władzy i dowiedziałam się, że został zaatakowany gazem. Chłopak nie miał pojęcia, gdzie spędził czas i co się stało. Widać było tylko, że jest dosyć "zmęczony" spożytymi napojami i nie da się raczej ustalić, kto mu to zrobił. Miał szczęście w tym nieszczęściu. Panowie z policji mieli zawieść go do izby wytrzeźwień, ale po drodze spotkali patrol z naszej dzielnicy. "Nasi" policjanci, wiedzieli, gdzie znajduje się nasz hostel. Przejęli Gościa od patrolu ze śródmieścia i odwieźli Fina "do domu". Zachowali się bardzo fajnie. Zupełnie inaczej niż policja z Sopotu w sytuacji, o której pisałam parę miesięcy temu ( http://hostelik.blogspot.com/2016/01/historia-kryminalna.html ). Oczy naszego "bohatera" wracały do normy, aczkolwiek po przyjeździe do hostelu widział moją osobą jako trzy postacie. Nie będzie pewnie mile wspominał tego pobytu. Nie dowie się do końca, komu i czym tak podpadł, że został zaatakowany gazem. Najważniejsze, że dobrze się skończyło. Szanujemy naszą ukochaną policję bardzo (mocno), ale wolimy nie widzieć jej za często w Hostelu Mamas&Papas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz