niedziela, 13 stycznia 2013

Mamas&Papas w podróży

Jesteśmy w Bangkoku. Dziwna sprawa - styczeń, a my siedzimy w środku bardzo upalnego lata. Odzwyczaił się człowiek.
Ale po kolei.
Lecieliśmy z Gdańska przez Berlin i Abu Dhabi.
Najpierw zwiedziliśmy nowy (dla nas) terminal w Gdańsku. Podobał się nam i na nasze potrzeby akurat. Samolocik do Berlina był taki malutki, że skojarzył mi się bardziej z autobusem PKS niż latającą maszyną. Tym bardziej, że trząsł i trzeszczał dokładnie jak stary pekaes. Do Berlina lecieliśmy tylko 45 min. Miła obsługa zdążyła nas poczęstować drobną przekąską z napojem i już po locie. Swoją drogą pierwszy raz spotkaliśmy się z tanią linią, która na tak krótkim odcinku częstuje. Ale przykro nam nie  było :)
Berlin Tegel też był dla nas nowym miejscem. Nie zachwycił. Nasz terminal był ciasny, duszny i co najgorsze Papas został ograbiony z butelki żubrówki. Mieliśmy przekonanie, że nie będziemy się ponownie odprawiać w Berlinie, że puszczą nas transferem. Gałek zakupił w Baltonie buteleczkę  i .......Żebyście słyszeli ten chór bolesnego zrozumienia ze strony innych odprawiających się, kiedy butelka leciała do kosza......... Papas przyjął cios na klatę i nawet nie płakał.
Samolot do Berlina był najmniejszym, jakim kiedykolwiek lecieliśmy. Za to z Berlina do Abu Dhabi- największy. Taki sobie kontrast. Nie wiem, ile tam było osób, ale my siedzieliśmy w 38 rzędzie (8-osobowym), a za nami rzędów było chyba drugie tyle. Lot był nocny, więc mieliśmy zamiar spać. Nic z tego. Pan Burak, który siedział przede mną rozłożył swój fotel na maxa. Najpierw poprosiłam go, żeby może jednak nie. Ale pan był chamski i rozwalił się jak buc. Kto leciał tanią linią wie, co to oznaczało dla mnie. Kto nie leciał, temu nie życzę. Na dodatek pan z lewej był ponadgabarytowych rozmiarów. Póki nie spał starał się bardzo skurczyć na maksa. Ale zasnął......... Nie będę opisywać mojej walki o przestrzeń dla siebie, ale od tej pory całkowicie popieram postulat, żeby osoby duże, nie mieszczące się na jednym, kupowały sobie dwa miejsca. Nie udało się pospać. Na dodatek Air Berlin, tak jak w drodze do Berlina, cały czas karmił. Pierwszy raz leciałam tak długo i spodziewałam się jakiejś przekąski, ale oni cały czas coś roznosili i roznosili. W sumie to fajnie.
W Berlinie Gałek już niczego nie kupił na "wolnocłówce", bo nie chciał znowu żegnać się w tak dramatycznych okolicznościach z jakimś zakupem. I popełnił błąd! W Abu Dhabi transfer przebiegał wzorowo. W życiu nie spotkaliśmy lotniska z tak dużą ilością personelu,mówiącego w wielu językach i tak pomocnego. Security przeleciało tak błyskawicznie, że do taj pory zastanawiamy się, jak to było. Szok i rewelacja!!!!!
Gałek wciąga kanapkę za 31 dirhamów, ale mieliśmy tylko 30, Emiraty Arabskie podarowały nam jednego

Znudzony Mamas czeka na samolot do Bangkoku

Tak nas przywitało Abu Dhabi


A potem nowy szok. Samolot jeszcze większy. Łomatko!!!!! Ale BIG maszyna. Linia Etihad. Znowu cały czas karmili. Obsługa. rewelacja! Tylko ja cały czas odsypiałam. Gałek mówił, że budził mnie, jak pani się zbliżała z pokarmem. Zanim podeszła zasypiałam. I budził mnie i zasypiałm, i znowu budził i natychmiast zasypiałam. Potwór jakiś :) I tak cały czas mnie budził, bo pani ciągle coś przynosiła.
Z lotniska w Bangkoku wydostaliśmy po godzinie i 20 minutach po lądowaniu. Bangkok to nie Abu Dhabi jednak. Najwięcej czasu straciliśmy na Imigration Poit. Pan paszportowy nie chciał mnie wpuścić do Tajlandii, gdyż jego zdaniem nie przyleciałam (you didn't arrive- tak powiedział). Mówię mu, że przecież jestem, a on do komputera i upiera się, że nie przyleciałam. Okazało się się, że wpisałam na formularzu omyłkowo numer lotu z Berlina do Abu Dhabi zamiast następnego. Ale żeby mówić, że mnie tam nie ma, skoro stoję twarzą w twarz??!!!!!!!!! Na szczęście zdążyłam poprawić formularz Papasa, bo i jego nikt by nie zauważył. Zgroza!!!!!!!!!!!!
Po godzinie i 20 minutach wyszliśmy z lotniska, ale dalej łatwo nie było. Ale też interesująco. O tym później :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz