poniedziałek, 16 stycznia 2017

Komedia chińska (wpis 7.)



Z Kunming postanowiliśmy się wybrać do Chuxiong. Nigdy wcześniej nie słyszałam tej nazwy. Ada i Papas szukali jakiegoś nieturystycznego miejsca i wybrali właśnie to miasto. Ja się łaskawie zgodziłam.
Słyszeliśmy wcześniej, że w Chinach bywają problemy w zakupie biletów na pociąg, zwłaszcza w okresie około noworocznym. W tym roku chiński Nowy Rok przypada na 28 stycznia, a więc niebawem. Tak więc po podjęciu decyzji o następnym miejscu pobytu, niezwłocznie zainteresowaliśmy się zakupem biletów. Papas i Ada wybrali się w tym celu na dworzec kolejowy. Nie zakupili biletów, bo nie mieli przy sobie paszportów. Wrócili do hostelu i próbowali zamówić bilety przez recepcję. Hostel załatwia takie sprawy, ale nie w niedzielę. Postanowilismy zamówić bilety przez internet. Wychodzi drożej, ale przynajmniej oszczędza się czas. No i przede wszystkim zależało nam, żeby zdobyć te nieszczęsne bilety. W krajach, w których dotychczas kupowaliśmy bilety przez internet, ceny były takie same jak w kasie, albo niższe. Tu jest inaczej, ale nie chciało nam się znowu biegać na stację. Trochę daleko.
Po zamówieniu biletów, dostaliśmy komunikat, że mają czas na realizację do 30 dni. Pięknie! Chieliśmy wyjechać nazajutrz. Kasę zdjęli z karty i przysłali zapotrzebowanie na skan paszportów. Przypadkiem mieliśmy. Zażądali jeszcze jakichś innych rzeczy, których nie rozumieliśmy. Dodatkowo niepewni terminu realizacji, skasowaliśmy zamówienie, prosząc o zwot pieniędzy. W tym samym momencie przyszło potwierdzenie zakupu. Pouczono nas, że musimy przybyć na dworzec z 90 minutowym wyprzedzeniem, żeby zakończyć proces zakupu biletów.
Komedia! Żeby zakupić bilety przez internet (co kojarzy się raczej z wygodą, oszczędnością czasu i pieniędzy), musieliśmy zapłacić więcej i stracić mnóstwo czasu! Nie chcieliśmy ryzykować, że coś znowu wyskoczy, zwłaszcza, że formalnie anulowaliśmy zakup, pojechaliśmy więc na stację w przeddzień wyjazdu. Najpierw długa droga w korkach. Na zatłoczonym dworcu skierowano nas do konkretnej kasy i tam kwitliśmy w kolejce. Pani z okienka w pewnym momencie oddaliła sie i .... nie wróciła. Skierowano nas, po długim sterczeniu przed pustym okienkiem, do innej kasy. Pani kasjerka nie radziła sobie i kilka razy wychodziła po pomoc. W końcu wydrukowała bilety.
Późnym wieczorem zaczęli do nas wydzwaniać z serwisu internetowego, żeby załatwić sprawę anulacji - kilka godzin po wydaniu biletów. Dzwonili w tej sprawie nawet nastepnego dnia, po odbytej podróży.
Z biletami rzeczywiście bywa trudno, ale serdecznie nie radzimy ułatwiania sobie życia :)


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz