niedziela, 4 stycznia 2015

Jean

Jak wspomniałam w ostatnim poście, przyjechał do nas kolejny workaway'er - Jean z Francji. Bardzo sympatyczny młody człowiek. Polubiliśmy go od razu. Wesoły, inteligentny, z pasującym nam poczuciem humoru. Planował być u nas trzy tygodnie. Potem zmienił zdanie i zdecydował się zostać się do naszego wyjazdu do Azji czyli do 19 stycznia. Pasowało nam to. Z jednej strony mieliśmy pomoc w hostelu,  z drugiej uczył nas języka francuskiego. Francuski wchodzi nam bardzo ciężko, a z Jeanem zaczęło wchodzić jakoś szybciej. Wszystko ładnie się układało. Z każdym dniem lubiliśmy go coraz bardziej. Ale wszystko dobre kiedyś się kończy. Nieoczekiwanie Jean bez uprzedzenia wyjechał.
Zaczęło się we wtorek przed Sylwestrem. Ada sprawdziła efekty pracy Jeana. Miała uwagi i powiedziała mu o tym. Trafiła w czuły punkt. Chłopak był oburzony faktem, że ktoś sprawdza owoce jego pracy. Ada była zaskoczona, bo u nas w hostelu jest to norma. Często sprawdzamy po sobie efekty pracy. Jesteśmy tylko ludźmi i nie jest niczym niezwykłym, że coś można przeoczyć. Dla Jeana był to wielki problem. Nie rozumiemy tego, bo intencją sprawdzania nie jest dokopanie mu, ale troska o zachowanie jak najwyższego poziomu usługi w Hostelu Mamas&Papas. Ada nie dość, że się ośmieliła sprawdzić go, to jeszcze pokazała mu, co zrobił niedobrze. Chłopak absolutnie nie toleruje takich sytuacji. Na drugi dzień nie przyszedł do nas na spotkanie Sylwestrowe ani na urodziny Ady (był zaproszony). Nawet zjeść nie przyszedł, chociaż parę razy chodziłam do niego i proponowałam kolację. W pewnym momencie poleciał do sklepu i kupił sobie ciastka i napój, ale do nas zjeść nie przyszedł. Kiedy dziewczyny poszły do niego, żeby zachęcić do zabawy, odezwał się bardzo niekulturalnie do Ady używając bardzo chamskich słów (angielskich). Nie, to nie!!!
Rano przyszedł do pracy. Nie wiemy nawet kiedy, bo poprzedniego dnia nie zszedł zapytać, na którą ma być. Zabrał się do roboty i w pewnym momencie przerwał i stwierdził, że wyjeżdża. Nic nie ma do mnie i Papasa, ale Ada jest najgorszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkał i on nie może tu zostać. Ciekawe, na jakiej podstawie tak ocenił Adę? Niewiele miał z nią do czynienia. I nawet nie poczekał na mnie, żeby się pożegnać. Zostawił nas z hostelem pełnym ludzi bez żadnej pomocy. Żeby było "śmieszniej" Ada nawet nie mieszka teraz w hostelu. Wpada na chwilę od czasu do czasu (niecodziennie) i zresztą wkrótce wraca do Poznania. Poza tym umawiał się z nami a nie z Adą. Obraził się na Adę i w związku z tym zostawił nas w czarnej d... Dbaliśmy o niego jak o syna. Karmiłam go, kupiłam ciepłą bieliznę, żeby nie marzł. Nawet "do widzenia" nie usłyszałam.
Było mi bardzo przykro, bo bardzo go polubiłam. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że Jean może wywinąć taki numer. Rozumiem nawet, że może mieć taki charakter, że nie znosi krytyki. Jednak człowiek honoru tak nie postępuje.
Jak rzekłam wyżej, mieliśmy w hostelu Sylwestra i urodziny Ady. I o tych wydarzeniach mamy zamiar pamiętać.

Papas i Grzesiu "Mordka" tradycyjnie bardzo zadowoleni
Były tańce i były śpiewy
Nina w żywiole
Mamas i Ada też zadowolone
Jeszcze są w stanie trzymać przez chwilę pion
Vietnam boy
Drużyna z Niemiec
Ela i Jarek, pozytywni Polacy
Trzepak - miejsce kultowe
Przypominam, że zdjęcie wykonane było w noc Sylwestrową. Dla Niny nie ma to najmniejszego znaczenia :)
Grzesiu "Mordka" koncertuje dla swojego fanklubu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz