Pan Piąty przyjechał do Gdańska na Euro 2012 bez żadnej rezerwacji noclegu. Wiadomo jak było w tym czasie z bazą noclegową. Szczególnie tanie noclegi szybko się wyprzedały. Pan Piąty miał iście ułańska fantazję. Po prostu przyjechał z założeniem, że jakoś będzie i .... jakoś było.
Został p r z y n i e s i o n y do naszego hostelu przez swoich rodaków. Ponieważ już wszystkie możliwości dodatkowych legowisk były wykorzystane, położyłam Pana do common room i zwierzyłam się Papasowi (on pierwszy wstawał), że znajdzie zwłoki na kanapie.No i trzeba je rano przemieścić na miejsce kibica z Wietnamu, który szczęśliwie bardzo rano miał samolot i zwalniał łóżko.
Rano Papas próbował obudzić Pana. Po jakimś czasie Pan Piąty otworzył oczy i popadł w przerażenie "GDZIE JA JESTEM??!!!!!!!!!" Kolo nie pamiętał nic!!! Po otworzeniu oczu zobaczył jakiegoś kolorowego cudaka (tzn. Papasa, który wyjątkowo barwnie się wystroił) i śniadego Hindusa, który nie był kibicem, ale akurat był w naszym hostelu. Nasz common room też nie należy do typowych w kwestii wystroju. Papas próbował przekonać Pana Piątego, żeby poszedł z nim (tylko łóżko chciał pokazać), ale Pan się BAŁ. Udało się wreszcie.
Został u nas jeszcze parę chwil. Następnej nocy miał łóżko, ale spał na ... podłodze obok. Dziwne te Chorwaty :)
Na żadnym zdjęciu nie ma Pana Piątego :)
Ale najlepsze spotkało Pana Piątego ze strony polskiego taksówkarza. Ale teraz nie chce mi się już pisać. Cdn...