Ostanie dni w Nepalu spędzamy w Patan. Postanowiliśmy wyskoczyć na chwilę do innej miejscowości. Do Kirtipur.
Najpierw, oczywiście, trzeba znaleźć autobus. Trafił nam się najstarszy model. Na dodatek nie kompatybilny ze wzrostem Papas, a nawet moim. Nie było miejsc siedzących, więc dzielnie się pochylaliśmy na stojaka. Na szczęście podróż nie była bardzo długa i mimo tłoku daliśmy radę 😁
Miasteczko, do którego nie przyjeżdżają turyści, musi być zapuszczone i bez zaplecza hotelowo-gastronomicznego. Już do tego przywykliśmy, ale za to mieliśmy przepiękne widoki na góry.
Spędziliśmy w Kirtipur chwilę i trzeba było ogarnąć powrót. Wsiedliśmy do autobusu, który miał nas zawieźć do Patan. Zapytaliśmy, powiedzieli, że to ten. Zawiózł nas prawie do Kathmandu. Próbowaliśmy znaleźć coś do Patan, ale bez sukcesu. Jakiś chłopak pokazał nam kierunek, skąd jadą interesujące nas autobusy. Nie mogliśmy znaleźć tego miejsca i zaczęliśmy zaczepiać przechodniów. Jeden miły człowiek odprowadziła nas na właściwe miejsce. Niestety, były to godziny szczytu i trzeba było walczyć o wejście do vana. Udało się 😊, ale ciasno było niemiłosiernie. Zobaczcie, jak ładnie mamy upakowane nóżki 🤣 Najważniejsze, że trafiliśmy z powrotem do Patan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz