niedziela, 25 sierpnia 2019

Kto nie ma miedzi, niech w domu siedzi...

Wysoki sezon zaczyna się wygaszać. Jak co roku o tej porze. Znowu mieliśmy przyjemność gościć bardzo miłych ludzi. Niektórych z potencjalnych gości nie udało nam się jednak zobaczyć. Ludzie wydzwaniają w poszukiwaniu niedrogiego miejsca noclegowego i nie jest to nic dziwnego. Każdy woli wydać mniej niż więcej. Dziwna bywa reakcja ludzi, kiedy pytają o cenę. Wynajdują w internecie jakieś dziwne oferty dotyczące Hostelu Mamas&Papas, o których my nie mamy zielonego pojęcia. Jesteśmy poumieszczani na jakichś dziwnych stronach, do których nigdy się nie zgłaszaliśmy. Ceny przedziwne. Na pewno nie nasze. Ludzie tak obecnie mają , że jak coś znajdą w internecie, to uznają to za prawdę objawioną. Nie chcą zrozumieć, że my nie mamy NIC wspólnego z tym, że ktoś ukradł naszą tożsamość i robi, co mu się podoba. Na ogół takie strony podają bardzo atrakcyjne ceny, ale są to kwoty nie mające nic wspólnego z naszym cennikiem. Dzwoniący potencjalni klienci są bardzo często bardzo oburzeni słysząc, jaka cena obowiązuje w danym momencie. Przecież oni znaleźli tę cenę w INTERNECIE! Że nas chyba "pogięło"! Najciekawsze jest to, że nasze ceny na gdańskim rynku nie są na pewno kosmiczne. Ktoś sobie wyczytał, że za 35 złotych będzie miał pokój na wyłączność, a tu niespodzianka! Za takie pieniądze nie ma nawet łóżka w pokoju wieloosobowym. Kto nie ma miedzi, niech w domu siedzi! Nasza oferta jest, jaka jest. Pasuje? Bierzesz! Nie pasuje? Nie ma przymusu! Tylko po co te komentarze.......

Pamiętacie naszą japońską wolontariuszkę Yokę? Odwiedziła nas. Chyba na dobre osiadła w Polsce.










Również warzywniak Żeni nabiera pomału jesiennego wyglądu. Ogórki już się skończyły i zaczął się zbiór pomidorów. Słoneczniki kończą funkcje ozdobne i czekamy już na pestki.






niedziela, 18 sierpnia 2019

"Cham ze wschodu"



Wiele już widzieliśmy w Hostelu Mamas&Papas i wciąż jesteśmy zaskakiwani. W miniony weekend pojawiła się Pani, która szukała miejsca dla koleżanki. Ceny były wysokie, jak zwykle o tej porze. Pani była załamana. Pilnie potrzebowała pokoju dla swojej znajomej na, co najmniej, miesiąc. Ceny niezbyt przyjazne, na dodatek nie wynajmujemy pokoi na pobyt długoterminowy. Pani zwierzyła się, że jej koleżanka jest w trakcie rozwodu. Musiała się wyprowadzić ze swojego mieszkania i tak trafiła do "naszej" Pani. Mieszka tam od miesiąca i w międzyczasie pocieszyła się w ramionach męża "naszej" Pani. Kobieta zamiast wywalić na zbity pysk, byłą już chyba, koleżankę, lata po Gdańsku w poszukiwaniu kwatery dla tej osóbki. Sytuacja dla mnie niewyobrażalna. Pogoniłabym taką personę z mojego domu z niewybrednymi słowami na ustach (wiarołomnego małżonka razem z nią). Jeżeli stawiałaby opór, zastosowałabym opcję siłową (również wobec małżonka).
A ta Pani lata po Gdańsku w szczycie wysokiego sezonu szukając lokum dla lafiryndy. Żeby tanio było i wygodnie. Tanio - łóżko w pokoju wieloosobowym. Nie pasuje. Musi być pokój prywatny z łazienką. Ręce opadają! Nie miałam pojęcia, że jest możliwe takie zachowanie żony wiarołomnego męża w tej sytuacji!
Na informację, że w hostelach normą są łazienki wspólne, Pani odrzekła, że ona pracuje w hostelu w Sopocie i tam są pokoje z łazienkami prywatnymi. Zapytana, dlaczego nie szuka zakwaterowania dla "przyjaciółki" w swoim hostelu, odrzekła, że jest za drogo.
Powiedziała, że czytając nazwę naszej ulicy (ul. Nowiny) miała nadzieję, że będzie na nią czekała dobra nowina. Niestety, nie czekała. Pani miała jeszcze dwa adresy do sprawdzenia. Nie wierzymy w sukces przy takich oczekiwaniach. I przede wszystkim nie wierzymy, że taka sytuacja mogła mieć miejsce! Co Wy byście zrobili w takiej sytuacji? Nie wydaje mi się, że znajdzie się wśród czytelników tego bloga choćby jedna tak durna osoba.









Fazza przyprowadził do nas swojego brata. Miły człowiek! Był piątym Saudyjczkiem, który pojawił się w naszym hostelu.



Zmieniając temat. Kolejny raz nasz ukochany Żenia został poniżony. Kiedy odebrał telefon został poproszony o o oddanie słuchawki POLAKOWI. Żenia mówi po polsku BARDZO dobrze. Mamy dla niego ogromny szacun, że ogarnął meandry naszej gramatyki i za słownictwo, które opanował. Nie ma żadnych najmniejszych problemów z komunikacją po polsku. Znowu jakiś pierd...y PATRIOTA wyraził niezadowolenie, że musi gadać z "chamem ze Wschodu". Tak! Takie określenia padają wprost do uszu Żeni. Każdy, kto poznał naszego kochanego Białorusina wie, jakim cudownym jest człowiekiem! Marzy mi się, żeby Polskę zasiedliły w 100% takie "chamy ze Wschodu", jak Żenia. Niestety, wygląda na to, że jest wręcz odwrotnie. Katolicki kraj przesiąknięty pogardą i nienawiścią. Ale my bronimy od nienawiści naszą małą enklawę z całych sił!!!

niedziela, 11 sierpnia 2019

Papas z wąsem




Wysoki sezon hula. Trochę dał nam w kość, ale damy radę. Jak zawsze :)
Czasami trafiają się Goście, którzy przyjeżdżają nie na zwiedzanie, ale na dłuższy odpoczynek. Trafił się nam taki jeden, którego wyjazdu nie mogliśmy się troszkę doczekać.
Przede wszystkim ciągle gotował. Nie jest to nic nagannego. Wiadomo stołowanie się na mieście w czasie wysokiego sezonu turystycznego dłużej niż 2-3 dni u przeciętnych ludzi grozi utratą płynności finansowej. Gotują w czasie pobytu ludzie z wielu krajów, również tych uważanych za zamożne.
Nasz delikwent przeginał. Gotował ogromne gary potraw, których nie miał jak przechować. Ludzi dużo, lodówki są zapakowane na maksa. Potem pytał, co on ma zrobić? Nie wiem! Najpierw należy sprawdzić, czy jest miejsce, a potem ewentualnie tworzyć zapasy. Inni goście pytali, co on za jeden, że ciągle chodzi w garem w objęciach :) I faktycznie wciąż go widywaliśmy z garami albo przynajmniej z siatami pełnymi jedzenia. Chłopak był przy tym szczupły!
Miał też drugą pasję - telewizję. Jak przychodził do common room, natychmiast włączał telewizor, nie patrząc na to, że są już tu ludzie i mają włączoną muzykę. Telewizor musiał ryczeć. A zaglądał często, bo te gary musiał opróżniać i napełniać. Nie zauważał, że nie jest sam. Hostel to jednak miejsce, gdzie wiele miejsc jest współdzielonych i trzeba się zachowywać tak, żeby nie przeszkadzać innym. On tego nie kumał.
Bardzo narzekał do nas (a właściwie to miał pretensje), że pada deszcz, a to przecież nie jest wrzesień! On przyjechał na urlop teraz, kiedy nie pada. Więc dlaczego pada? Nie potrafiliśmy pogonić deszczu, ale musimy się chyba bardziej przyłożyć :)
W sumie był miły, ale czasami ręce opadały.....
Ręce coraz częściej opadają. Chociaż może powinniśmy się trochę uodpornić na ludzkie zachowania. Czasami odnosimy wrażenie, że sytuacja rozwija się nie w tę stronę, którą rozumiemy.
Ostatnio w hostelu pojawił się Gość, który po zameldowaniu niezwłocznie udał się do lodówki i ze zdumieniem zapytał, "a gdzie jest woda?". Nie zauważyliśmy, żeby cokolwiek wkładał do lodówki, więc dlaczego czegoś tam poszukiwał? Gdzie jest woda? W Hiltonie i wielu innych miejscach! Hostel jest miejscem noclegowym innego rodzaju. Wciąż nas zdumiewa tępota ludzka. Nie czytają oferty. Nie zauważają różnicy między hostelem i Hiltonem. Płacą za nocleg niewiele, ale oczekują bardzo wiele. Na szczęście nie są to sytuacje masowe, ale za każdym razem zdumiewają.
Fajnych Gości jest więcej. Np. szalony Japończyk w wieku emerytalnym, który przyjechał na rowerze do Polski z... Włoch. Po przyjeździe do hostelu zapytał, ile nocy zarezerwował. Proces rezerwacji odbywał się w asyście słynnej żubrówki i chłopak nie zapamiętał, co zrobił. Okazało się, że zrobił nie tak, jak chciał. Ach, ta żubrówka.... :)










Tak naprawdę najważniejszym wydarzeniem minionego tygodnia były urodziny Żeni. Przyjechała na tą uroczystość nawet Mama naszego Jubilata. Obchody były huczne, bo Jubilat jest bardzo lubiany. I wcale się nie dziwimy :)

















niedziela, 4 sierpnia 2019

Papas rozpoznany...




Zawsze jest mi bardzo miło, kiedy osoby czytające tego bloga mówią miłe słowa na temat mojej radosnej twórczości. Również, kiedy mobilizują mnie zapytaniami o wpisy w czasie, gdy zaniedbuję obowiązki. Czasami jestem zdziwiona, gdy docierają do mnie informacje o moich "czytaczach", których nigdy osobiście nie spotkałam.
Ostatnio Papas miał okazje poznać taką osobę w okolicznościach kompletnie tego niezwiastujących.
Papas jechał na koncert z Grzesiem "Mordką" do Doliny Charlotty koło Słupska. Przez znany portal społecznościowy skontaktowali się z chętnymi do wspólnej podróży.
Kiedy Papas wyszedł na spotkanie z nowymi kompanami, został zaskoczony pytaniem, czy jest z Hostelu Mamas&Papas. Wiadomo, Papas jest osobą o prawie światowej sławie, niemniej pytanie było z rodzaju zaskakujących. Okazało się się, że współpodróżnikiem jest młodzieniec, który czyta mojego bloga i rozpoznał Papasa, prawdopodobnie ze zdjęć. Pozdrawiam serdecznie Piotra :) Oficjalnie dziennikarz muzyczny Radia Gdańsk, prywatnie przesympatyczny człowiek. Niestety, ja nie miałam przyjemności poznać osobiście. Ale wszystko przed nami....







Ostatnim hucznym wydarzeniem w hostelu były urodziny Ani. Było miło i oby częściej miały miejsce tak sympatyczne wydarzenia!







Czasami musimy zmierzyć się z rodzinnymi konfliktami. Mamy już chyba stałą klientkę, która mieszka na co dzień  blisko hostelu, na tej samej ulicy. Fajna dziewczyna, ale jej wybrankami są kolesie, którzy budzą bardzo mieszane uczucia z naszej strony. Rzadkie okazy kawalerów! Okazuje się, że jej rodzicom też nie bardzo oni podobają się. Rozumiemy rodziców i nie rozumiemy wyborów dziewczyny, która nawet idzie do lombardu, żeby zapłacić za pobyt. Widać, miłość naprawdę jest ślepa.
Kolejny raz mamy obserwacje socjologiczne, które wciąż nas zdumiewają! Prowadzenie hostelu powinno być obowiązkowym zajęciem dla naukowców zajmujących się zachowaniami ludzkimi.