niedziela, 25 maja 2014

Liga Mistrzów

Ostatni finał Ligii Mistrzów okazał się wielkim hitem w Hostelu Mamas&Papas. Nie wiedziałam, że pasjonuje się tym tylu ludzi. W zasadzie kibicowali drużynom grającym w wielkim finale, aczkolwiek nie zabrakło też kibiców FC Barcelona.

 
 
 
 
Piętro niżej impreza,  fajna i bez piłki w tle
Ale nie była to jedyna Liga Mistrzów. Przyjechała do nas 17-osobowa grupa polsko-francuska z Politechniki Białostockiej. Przyjechali na zawody....robotów. Młodzi, zdolni ludzie stworzyli z klocków Lego inteligentne maszyny. Fajnie to wyglądało i działało. Ligi Mistrzów nie wygrali, ale do finału doszli. Za rok mistrzostwo murowane! Hostel będzie lepiej przygotowany na potrzeby konstruktorów robotów. W tym roku ze wstydem muszę przyznać, że nie mieliśmy rozpuszczalnika, żeby rozkleić konstruktorskie palce sklejone super klejem. Nie mieliśmy odpowiedniego śrubokrętu. Nawet waga gdzieś się zapodziała. Na szczęście sklep całodobowy blisko, więc i waga też.
Zabawa polegała na tym, żeby roboty walczyły ze sobą. Lepszy spychał gorszego.

Do walki gotowi?

Zwarcie i... lewy zepchnął prawego.
Roboty walały się wszędzie. Na płytach i...
na stoliku śniadaniowym

Z tego tworzą roboty, z klocków lego.

 Wracając do walki i mistrzów nie mogę pominąć walki piesia Garego z naszym Kiciusiem.

Gary 
Gary szuka Kiciusia. Kotek schował się w krzakach.
Zaczyna się walka!
Koniec walki. Kiciuś skrył się na krześle.

Bez żadnych walk odbył się pierwszy tegoroczny spontan. Pisałam kiedyś o tej tradycji (http://hostelik.blogspot.com/2012/07/spontan-is-best.html). Nie był jeszcze za bardzo tłoczny, ale od czegoś trzeba zacząć.


Rebecca z Kanady spóźniła się na spontan, ale humor i tak dopisywał.

Na koniec Grzesiu "Mordka" oczywiście :)

niedziela, 18 maja 2014

Z siatką po Europie albo na obiad do Szwecji

Miałam napisać w tygodniu, ale oczywiście nie wyrobiłam się. Przepraszam oczekujących na darmo :(

Ostatni okres upływał pod znakiem Todora z Bułgarii. Przyjechał do nas na jedną noc. Przy meldowaniu Papas zapytał go o bagaż. Okazało się się, że bagażem Todora jest reklamówka, całkiem niewielka. Jeździ sobie człowiek bez balastu. Od nas pojechał do Wilna, dalej do Tallina i Barcelony. Bez bagażu i bez stresu.
Todor oczywiście pobył w naszym hostelu dłużej. Ma fajny układ zawodowy. Pracuje zdalnie dla angielskiej firmy. Może to robić w każdym zakątku świata, byleby było gdzie naładować baterię do laptopa i połączyć się z internetem, aby odesłać owoce pracy. Todor bardzo ożywił nocne życie ogrodowe. Tylko zaczynało się ściemniać i już rozpalał grilla. I nie było żadnego pójścia na łatwiznę. Bawił się w grillownika chyba co drugi dzień i zawsze przygotowywał inne menu. Zapraszał  wszystkich i nie straszny był wicher, deszcz czy ciemność. Nie da się ukryć, że jego konsekwencja w sporcie grillowym imponowała nam.I smakowała :)
Jak już za mocno wiało, następowały przenosiny do hostelowych wnętrz.

Dana i Ola

Panowie

i Panie

Todor na stanowisku

Todor nie tylko grillował. Zajmował się też gotowaniem. Częstował każdego, kto się nawinął. Myślę, że jego postawa spotkała się ze zdecydowanym poparciem ze strony innych mieszkańców Hostelu Mamas&Papas.

Naleśniki Todora
Dziewczyna z Tajwanu nad naleśnikiem Todora
Yu-Lin żegna się z nami

Była też u nas 9-osobowa grupa z Wielkopolski. Przyjechali z rana do Gdańska. Udali się na lotnisko, żeby złapać samolot do Szwecji. Tamże mieli zamiar zjeść obiad i lecieć z powrotem do Gdańska. Słyszeliśmy już o takich "wariatach", ale mieliśmy przyjemność  pierwszy raz poznać osobiście. Z drugiej strony Szwecja jest dla Polaków taka droga! Widać, stać ich było na drogi obiad :) Oni mają tak zawsze. Szukają okazji i wyskakują sobie do odległej stolicy na podwieczorek :)



Jana z Kanady i Briony
Dla fanów Kiciusia melduję, że w dalszym ciągu jest jak najbardziej bezczelnie leniwy i w wielkiej łaskawości pozwala się rozpieszczać. Ostatnio karmiony był gęsiną.
Kiciuś idzie na grilla. Jeść idzie.

Higiena przede wszystkim.




niedziela, 11 maja 2014

Znowu komunikat

Zasiadłam, żeby napisać coś o życiu Hostelu Mamas&Papas i nagłe obowiązki odciągnęły mnie od pisania. Napiszę za parę dni.
Jest wesoło i gwarnie. Mnóstwo miłych Gości i fajnych sytuacji. Wrzucam na pociechę parę fotek.

Sympatyczna Tajwanka

Sympatyczne Polki
Polacy też sympatyczni
Francuzka nie tylko sympatyczna, ale niesamowicie pozytywna

poniedziałek, 5 maja 2014

majówka 2014

Jak co roku majówka jest naszym testem bojowym na funkcjonowanie hostelu w warunkach oblężenia. Goście dopisali, pogoda nie do końca. Żal nam było tych biedaków wracających z miasta z nosami czerwonymi od wiatru. Przemarznięci raczyli się różnymi medykamentami. I trunkami oczywiście też. Aczkolwiek było kulturalnie i sympatycznie.
Wśród licznych przybyłych Gości byli między innymi Ukraińcy i Rosjanie. Niestety, widać było po ich zachowaniu, że coś nie jest w porządku we wzajemnych relacjach ich krajów. Przykro to obserwować, ale niechęć dała się wyczuć. Nie dotyczyło to wszystkich, ale z drugiej strony, nie siedzieliśmy w ich głowach.....
Wśród Ukraińców trafiła się para, która przyjechała do Gdańska nie dla majówkowych uciech. Spakowali dobytek do dużej walizy i opuścili Ukrainę na dobre. Podobnie, jak Mołdawianie w ubiegłym roku (http://hostelik.blogspot.com/search/label/Mo%C5%82dawia) zabrali się za budowanie nowego życia w dosyć niesprzyjającym temu okresie majówki. Wiadomo, że w tym czasie cały naród odpoczywa, grilluje, pije, podróżuje. Trudno cokolwiek załatwić. Może któryś z trójmiejskich czytelników bloga może pomóc dwójce młodych, zdesperowanych, sympatycznych ludzi znaleźć pracę? Na początku chcą się chwycić czegokolwiek. Muszą za coś żyć, zanim nauczą się języka i osiądą w naszych realiach.
Inny był cel przybycia do Gdańska młodej Białorusinki. Szukała grobu swojego pradziadka, który poległ pod Gdynią. Czy ktoś orientuje się gdzie jest (a raczej myślę, że była) miejscowość Wielkarola (pisane łącznie)? Próbowaliśmy jej pomóc, ale nie ma żadnej informacji w necie. Podejrzewamy, że może być to wioska, która została wchłonięta przez Gdynię. Będziemy wdzięczni w imieniu Olgi, jeżeli ktoś pomoże ustalić to miejsce.
Poważnie się zrobiło. Śpieszę poinformować, że byli u nas też Goście "tradycyjni", którzy przyjeżdżają pozwiedzać i zabawić się.  Jak zwykle ludzie z całego świata. Oprócz Rosji, Ukrainy, Białorusi gościliśmy Turcję, USA, Czechy, Szwecję, Hiszpanię, Japonię i Chiny. I oczywiście naszych rodaków.
I co najważniejsze, był u nas Grześ "Mordka" i Kóżka.
Piękne goździki od Julity+cudny kwiatuszek od Ani



Panowie próbują zmienić wizerunek. Kawka i cukiereczki. Wierzycie?


Mordka :)

Mordka ze szwedzką gitarą

Lokalne piękności :) Wciąż w formie :)

Kiciuś ma nową miejscówkę. Tam proszę zanosić smakołyki.

Komunikat

Pragnę poinformować moich drogich fanów, że bloga wczoraj opublikowałam. Nie widać go na fejsie i nikt nie wie dlaczego :(
Piotruś pracuje nad tematem.