Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Irlandia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Irlandia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 stycznia 2016

Ryba

Odwiedziły nas Kasie. Od razu cieplej :)
Nie będę już marudzić na temat zimy, chociaż muszę poinformować, że Goście ze Szwecji i Finlandii mówią, że w Gdańsku jest zimniej niż u nich. 
Wśród narzekających na ziąb byli młodzi ludzie z Hongkongu. Ich kraj należy do droższych. Przyjechali na studia do Szwecji i okazało się, że tam jest jeszcze drożej (i zimniej). Postanowili wpaść na odpoczynek do tańszej Polski. Wyszło, że jest taniej, ale za to zimniej niż w Szwecji. Biedaki! Na każdym kroku doganiają ich niedogodności tego świata!

Dopada nas niski sezon. Mamy trochę czasu, żeby pomyśleć o urlopie. Wybieramy się niebawem do Francji. Stamtąd przyjechała "nasza" Patricia i trochę nam doradza. Z Patricią nie można się nudzić. Jest osobą nietuzinkową. Bardzo nam się podoba jej otwartość i ciekawość świata. Ciągle gdzieś chodzi, poznaje ludzi. Zorganizowała już nawet w Gdańsku wystawę swoich fotografii!

Patricia zaplanowała sobie kiedyś podróż do Irlandii. Na miesiąc, z 200 euro w kieszeni. W pewnym momencie było już krucho z kasą, więc poszła na targowisko poszukać czegoś niedrogiego do jedzenia. Na stoisku z rybami zapytała, czy są jakieś resztki. Takie tam, żeby ugotować zupę rybną. Pan sprzedawca zapytał, dlaczego resztki?! I dał Patricii piękną rybę. Za darmo! Następnego dnia spotkali się przypadkiem na mieście. Pan sprzedawca zapytał, czy wszystko jest w porządku i czy dziewczyna nie potrzebuje przypadkiem kolejnej ryby? Piękny człowiek! Fajna sytuacja. Patricia ciągle opowiada nam różne przygody ze swojego życia. Jest tego tyle, że nie wiem, czy nie porzucić pisania bloga i nie napisać książki o jej życiu :)

Hongkong
Brazylia
USA


poniedziałek, 22 września 2014

Goście z Brazylii

Przez pierwsze trzy lata działalności Hostelu Mamas&Papas Goście z Brazylii trafiali do nas bardzo rzadko. A w tym roku totalnie się odmieniło. Aktualnie są cztery osoby z trzech rezerwacji. Wcześniej w tym roku też było ich całkiem sporo. Zapytaliśmy jaka jest przyczyna tego zjawiska. Brazylijczycy mówią, że generalnie ich rodacy bardzo rzadko w swoim życiu wyjeżdżają za granicę. Zwłaszcza do tak odległego miejsca jakim jest Europa. Teraz rząd utworzył jakiś program dla studentów i od tego roku wyjeżdżają na wymiany studenckie z zapewnionym stypendium. Mamy nadzieję, że Brazylijczycy będą częstymi Gośćmi w naszym hostelu.
Podobnie jak w innych krajach poza kontynentem europejskim, w Brazylii dominują potomkowie ludności "nietutejszej". Lubimy wypytywać Gości o ich korzenie. Niestety, często nie bardzo się orientują w temacie. Są po prostu Brazylijczykami, Australijczykami, Amerykanami czy Kanadyjczykami. Nasze stwierdzenie, że naturalni Australijczycy to Aborygeni czy naturali Amerykanie to Indianie wywołuje poczucie odkrycia, że faktycznie, przodkowie współczesnego  np. Australijczyka kiedyś, skądś przybyli. Fascynujące są ludzkie dzieje. Często Goście opowiadając o swoich korzeniach wymieniają wiele nacji.  Musiały powstać nowe narodowości, bo jak inaczej znaleźć swoją tożsamość. Mama Angielka, tata Francuz. Dziadkowie do tej Francji dotarli z Polski, a do Anglii ze Szkocji. Ale jedna Prababcia była Irlandką, a jeden pradziadek Niemcem. Nie da się tego ogarnąć.
Jeden z naszych Brazylijczyków ma korzenie francusko-hinduskie. Dziewczyna ma przodków z Japonii. Pozostali są potomkami Niemców.
Mamy teraz też "najazd" Nowozelandczyków. Dwóch ma pochodzenie chińskie. Dziewczyna przyciśnięta przez nas do muru (twierdziła, że jest Nowozelandką i już) przypomniała sobie o dziadkach z Holandii i Szkocji.
Wracając do Brazylii zapytaliśmy przy misce żurku, jaka jest potrawa narodowa Brazylii. Trochę się zastanawiali, ale wytypowali potrawę o nazwie feijoada.  Fajna nazwa :) Oznacza potrawę typu gulasz, koniecznie z czarną fasolą. Mam litość dla czytaczy. Proszę oto link http://pl.wikipedia.org/wiki/Feijoada. Niemniej muszę wspomnieć, że żurek p.Czesi przyćmił wszystko. Jak zwykle :) Żałujcie, że nie jedliście i że nie słyszeliście tych westchnięć na granicy ekstazy :) Ten kto jadł, na pewno tęskni!

Nad miskami żurku :)
 Tatiana poprosiła nas o wsparcie przyjaciela. "Good luck"i "break a leg".

Pewnie nie wiecie (my nie wiedzieliśmy), że w Brazylii bardzo znana jest polska kiełbasa. Poza tym wiedzą, że II wojna światowa zaczęła się w Polsce. Raphael mówi, że Brazylijczycy nie są otwarci na zmiany, na odmienności. I najbardziej ufają zachodniej medycynie.

Ja wierzę również w chińską medycynę. Rafał ponakuwał mnie igłami. Rafał jest wybitnym specjalistą w tej dziedzinie. Polecam!

W kwestii Kiciusia bez zmian. Bezczelnie wyleguje się na kolanach Gości. Nawet nie czeka na zaproszenie. Po prostu ładuje się na kolana i już!

Grzesiu "Mordka" zaniedbuje nas, ale na szczęście Aga i Dyzio pamiętali o nas.

niedziela, 5 stycznia 2014

Święta, święta i po świętach

Dzisiaj świętują ludzie obrządku wschodniego. Święta prawosławne zamykają okres świąteczny w hostelu. Mamy prawdziwy najazd Gości z Rosji, głównie z Kaliningradu. Ale nie tylko. Byli Goście z Chabarowska. Dla niezorientowanych informacja: Chabarowsk leży mniej więcej na końcu świata tzn. zdecydowanie bliżej Japonii niż Moskwy. Rosjanie nie są raczej religijni i otwarcie traktują ten czas jako możliwość dodatkowego wypoczynku, zabawy czy zrobienia zakupów w Polsce. Od 2 tygodni Rosjanie przewijają się w sposób bardzo masowy. Nie możemy narzekać, bo trafili się sami fajni.
Zresztą nie tylko Rosja przysłała do Hostelu Mamas&Papas swoich obywateli. Wspominałam już o Filipinach. Poza tym  Niemcy, Ukraina, Indie, Indonezja, Szwecja, Anglia, Norwegia, Francja, Litwa, Włochy itd. Papas ma nawet nową flagę do zrobienia. Po raz pierwszy gościliśmy mieszkańca Boliwii.
Goście wykazywali wyjątkowo dużą skłonność do integracji. Było bardzo wesoło i przyjaźnie. Nawet Goście z Rosji, którzy na ogół wolą spędzać czas we własnym gronie, aktywnie integrowali innych. Opisać nie potrafię, ale mimo, że zawsze mam więcej pracy, żeby ogarnąć rozbawione towarzystwo, bardzo lubię te klimaty.

toast angielski

toast rosyjski

Anglik  (tam na końcu) był bardzo aktywny, ale miły i prawie grzeczny

Tu jeszcze się uśmiecha.....

i podkręca tempo

Jeszcze jest dobrze..., ale potem never more vodka

Dziewczyny z Ukrainy




Piękna Maria


Nie zapomnimy szalonych Anglików. Balowali dużo, normalnie. Jeden z nich był fanem muzyki i całe noce przesiadywał w common room. Preferował The Beatles, ale i Jeff Buckley i inni muzycy grali nam długo w nocy. Najbardziej mnie wzruszył, jak słuchał Edith Piaf. Angielskie chłopisko po 30-tce i Edith Piaf! Zresztą nie tylko to mnie zdziwiło. Panowie Anglicy nie zapijają i nie zakąszają wódki. Stawia ich to naprawdę wysoko w hierarchii.
Ostatnia ich noc była naprawdę trudna. Jeden zachorował, chociaż na zdjęciach jest taki witalny :)  Drugi aktywnością przebijał wszystkich. Byłam pewna, że nie wstaną na samolot. Bardziej niż pewna. I co? I nic! Wstali, chociaż w ostatniej chwili. I jeszcze przytulanki i uściski. I znowu. A co?! Samolot nie zając!

A propos zająca. Muszę Was poinformować, że znowu byłam w kuchni! Normalnie, sama sobie nie wierzę! Ada przekonała mnie, żebym zrobiła kultową sałatkę z tuńczyka. Jak wiecie, tuńczyk, jest "tradycyjną" polską rybą na świątecznym stole ;) Ale  co mogę zrobić, skoro moja sałatka jest taka słynna (prawda Michał?) Aż dziw bierze, że taka kuchenna sierota jak ja, ma fanów na parę potraw. Swoją sławę znoszę z godnością, ale na wszelki wypadek nie próbuję sił w kuchni zbyt często.

oto ona


szykowanie, szykowanie

Potem opłatek i tłumaczenie Andrejowi z Ukrainy, o co chodzi. Jak zwykle bywa z obcokrajowcami, nie słyszał nigdy o takim obyczaju.


Ale przytulić się do ładnej dziewczyny zawsze miło.
Przy okazji pozdrawiamy wszystkich naszych Przyjaciół, czytaczy bloga i nie tylko, i życzymy wszystkiego szczęśliwego w Nowym Roku!!!

niedziela, 13 października 2013

W ciemności

W Hostelu Mamas&Papas życie toczy się na okrągło. W dzień i w noc. Nocki bywają różne. Czasami przy pełnym obłożeniu wszyscy grzecznie śpią już o 23-ej. Wtedy ja zdumiona siedzę i zastanawiam się, czy to pomór jakiś, czy może mi się tylko wydaje, że o tej porze nikt się wałęsa po mieście, nikt nie siedzi w common room czy w ogrodzie. Innym razem w hostelu nocuje tylko parę osób, a ja prawie do rana zmagam się z radosną energią, która jest przez nie wytwarzana. 
Wiele wieczorów przegadaliśmy z ludźmi na recepcji. Zwłaszcza zimą, kiedy przy mniejszej ilości Gości łatwiej wyłowić ciekawsze osobowości i jest więcej czasu na pogaduszki. Rozmawiamy, zadajemy sobie najróżniejsze pytania. Po prostu poznajemy się lepiej i czerpiemy informacje bezpośrednio ze źródeł z pominięciem stereotypów. Często nabijamy się z siebie samych i z siebie nawzajem.
Papas twierdzi, że jest poszkodowany, bo wiele ciekawych wydarzeń go omija. Nocne szychty należą do mnie i rzeczywiście często występują zaskakujące sytuacje. Czasami zabawne, czasami smutne, a czasami nawet "straszno".
Przykłady...
Zabawnymi sytuacjami bywają późne powroty Gości, dla których niska (dla nich) cena alkoholu jest kusząca ponad miarę. Jeden młody dżentelmen usiłował otworzyć w nocy drzwi wejściowe jakimś innym małym kluczykiem, który na pierwszy rzut oka nie wyglądał na klucz do drzwi, ale najwyżej na kluczyk do pudełka. Inny przyszedł zafrasowany na recepcję z pytaniem, w którym pokoju mieszka. Zaprowadziłam do dorma. On na to, ale które łóżko jest jego. Pokazałam, podtrzymałam w czasie gramolenia się (bo pechowo miał górne łóżko). A nie była to jego pierwsza noc w naszym hostelu :)
Mamy wiele uciechy z rozmów z klientami sklepu nocnego. Na ogół pełna kultura. Przedwczoraj o 2 w nocy usłyszałam, że na murku u sąsiadów z naprzeciwka usadowiła się grupka młodzieńców z zapasem butelek. Wydedukowałam, że nie jest to raczej oranżada. Ponadto rozpoczęli zażartą pijacką debatę na tematy mocno filozoficzne. Jak wiecie, dysputy filozofów mogą trwać długo. Nie czekałam więc końca, tylko podeszłam do furtki i grzecznie poprosiłam o ciszę. I co?! Usłyszałam bardzo grzeczne "przepraszamy" i panowie szybciutko bezgłośnie oddalili się filozofować kilka domów dalej. Nie dam złego słowa powiedzieć o pijakach z mojej ulicy ;)
Byłam też świadkiem, jak pewna para urządziła sobie w common room romantyczną kolację. Pani w powłóczystym peniuarze, Pan rozanielony. Jak im tam wlazłam nieświadoma sytuacji, to ich spojrzenia zrzuciły mnie błyskawicznie na dół. Nie wiem, czy im ktoś jeszcze przeszkadzał, bo siedziałam na recepcji i nie miałam odwagi tam zaglądać :) Wspólny salon to chyba nie najlepszy pomysł na takie wydarzenie. A może lubią ten dreszczyk........
Teraz na smutno. Pewnej bardzo zimnej nocy robiłam ogląd spraw przed pójściem spać i wtedy zobaczyłam faceta podchodzącego do furtki. Był bez kurtki. Poprosił o szklankę wrzątku, bo bardzo zmarzł. Zrobiłam herbatę z cukrem i pytam, co tu robi goły o tej porze. Koleś biegł do schroniska dla bezdomnych. Czekało na niego miejsce. On czekał, aż wytrzeźwieje, bo pijanych nie przyjmują. Czekając zasnął na dworze. Brrrr. Do schroniska było dosyć daleko jak na pieszą wycieczkę. Mówił, że to nie problem, że da radę dojść. Był brudny, pomięty, ale widać było, że ubranie przed przejściami było porządne. Okazało się, że jego kobieta wyrzuciła go z domu (a raczej nie wpuściła), bo bardzo pokochała innego dżentelmena. Facet został tak, jak stał, bo wcześniej zaufał Pani i pozwolił gospodarować jego pieniędzmi. Pił przez tydzień, ale  nadchodząca zima popchnęła go do schroniska. Brzmiał wiarygodnie. Faktycznie, nie wyglądał na menela.
Smutne i straszne.
Najbardziej nerwowa sytuacja zdarzyła się również w nocy. Mieliśmy Gościa, który chyba miał problemy psychiatryczne. Zachowywał się bardzo dziwnie. Nie siedział w swoim pokoju, tylko nosiło go po hostelu, po ogrodzie. Gadał do siebie, gdzieś wydzwaniał w środku nocy drąc się na całą dzielnicę. Wyczuwałam w nim agresję i szczerze mówiąc bałam się. Z związku z zachowaniem tego Pana, nie poszłam spać. Chciałam mieć go na oku. O szóstej obudziłam Papasa, żeby mnie zastąpił. W sumie poza tym, że było nerwowo, nic się nie wydarzyło. Pan dosyć szybko sobie poszedł i nie tęsknimy nic a nic. Tylko Papas się wkurzył, że go nie obudziłam wcześniej. Ale chyba już się nie gniewa :)

Na koniec filozoficzne zapytanie, które zadaję w ciemności, żeby trzymać się tytułu tego bloga :)
Była u nas  grupa wesołych , młodych ludzi z Francji. Przewodniczył im chłopak którego mama jest z Polski, tata z Irlandii. Urodził się w Hiszpanii, mieszkał w Niemczech. Aktualnie studiuje w Polsce. Na imię ma Mogue. Jak określilibyście jego narodowość?

Francuzi jeszcze grzeczni
Francuzi wciąż grzeczni

Polsko-francuski spontan

Element tubylczy

Ada nazajutrz, patrzcie jaka rześka
Róża z kolcami, ale fajna






środa, 12 grudnia 2012

Low season

Obecna pora roku nie jest zdecydowanie mało atrakcyjna dla turystów. W hostelu Mamas&Papas jest mniej Gości, ale za to mamy czas, żeby lepiej się poznać.
Mieliśmy przyjemność gościć Helen i Francesco. Co za ludzie!!! Holenderka i Włoch, którzy za pracą wybrali się do Irlandii. W pracy się poznali. 
Nie mieliśmy pojęcia, że te nacje też tam jeżdżą za chlebem. Aczkolwiek, nasi rodacy są w zdecydowanej większości. W sklepach, pociągach i innych takich miejscach są napisy po polsku, w sklepie najpierw usłyszysz "dzień dobry" i ewentualnie, jak nie ma odzewu, "good morning".
Nasi "Irlandczycy" to ludzie naprawdę otwarci. Jeżdżą po całym świecie, ale w listopadzie każdego roku obchodzą urodziny Francesco w jakimś kraju Europy Środkowo-Wschodniej. W tym roku padło na Gdańsk i tym samym na nasz hostel.
Ugotowali urodzinową kolację i zaprosili nas. Nowe potrawy, nowi ludzie i nowe tematy. Miło spędziliśmy czas poznając lepiej nasze kraje. Oczywiście pogadaliśmy o roli Kościoła, wszak Polska i Włochy są podobne w tej dziedzinie. Chociaż i Holandia nie tak bardzo odbiega w pewnych zachowaniach. Wielu Gości pyta nas o kwestię aborcji oraz naszych bliźniaków w polityce. To im się kojarzy z Polską. Uświadomiliśmy Francesco, że mieliśmy królową Bonę z Włoch. A włoszczyzna w jego zupie to właśnie włoskiej polskiej królowej zasługa. Nie miał pojęcia.
Bardzo lubimy takie chwile, kiedy Goście nie tylko śpią w naszym hostelu albo pytają o atrakcje turystyczne Gdańska. Właśnie teraz jest czas, żeby pogadać, dowiedzieć się czegoś o innych krajach i po prostu poznać się i po raz kolejny stwierdzić, że świat jest pełen fajnych ludzi. Czekamy na następnych Francesco i Helen!!! I za to lubimy niski sezon.
Mieliśmy teraz sezon estoński. Estonia kraj niewielki, ludzi niezbyt dużo, a u nas bywały dni ze 100% estońskim udziałem wśród Gości. Bardzo to dla nas miłe, że wybrali hostel Mamas&Papas, bo okazuje się, że polecają nas sobie nawzajem.
Wśród nich są osoby które pracują nad pewnym projektem związanym z turystyką. Odwiedzają hostele, knajpy i inne miejsca, gdzie zaglądają turyści. Dowiedzieliśmy się od nich, że dla innych hosteli jesteśmy tajemnicą. I częstym tematem rozmów :) Jesteśmy na ogól na zaszczytnym pierwszym miejscu w rankingach, chociaż nie znajdujemy się na starówce. I nie utrzymujemy kontaktów z innymi hostelarzami.... Ależ my bardzo chętnie się zintegrujemy. Konkurencjo!!! Czekamy na sygnał. Myślę, że Szanowna Konkurencja zagląda tu. Jesteśmy zwolennikami konkurowania zdrowego, poprzez jakość oraz ciężką pracę i szanujemy bardzo wszystkich, którzy działają zgodnie się z tym punktem widzenia.
Niski sezon ma swój czar. Wspominamy Jamesa i Freda, Harry'ego, Jeffa i wielu, wielu innych i czekamy na kolejnych zaczarowanych ludzi. Czekamy.....