niedziela, 24 kwietnia 2016

polski włoski

Miniony tydzień wyraźnie pokazał, że zimowy przestój to już odległa przeszłość. Przyjeżdża coraz więcej osób i jest wesoło jak latem. Nawet angielska grupa przemiłych chłopaków z Anglii nie zmąciła nastroju. Przyjechali ewidentnie zabawić się, ale nie robili problemów i zostawili miłe wrażenie. Odganiamy stereotypy!
Swoją drogą byli kolejnymi Gośćmi zaliczającymi mandat w komunikacji miejskiej. Ledwo weszli do autobusu, otoczyli ich panowie kontrolerzy. Anglicy nie zdążyli zorientować się w możliwości zakupu biletu i zostali skasowani - każdy po 125zł. Weszli w naszą rzeczywistość  z gestem :)

The day after...

Ludzie przyjeżdżają i odjeżdżają o bardzo różnych porach. Ostatni hitem było zachowanie młodej Amerykanki, która spała w dormie. Nie chciała przeszkadzać o trzeciej nad ranem współlokatorom, więc wyniosła się ze swoimi rzeczami na korytarz. Pakowała, przekładała, upychała tak głośno, że obudziła wszystkich na piętrze, nie tylko ludzi ze swojego pokoju. Chciała dobrze, wyszło ..... No, nie wyszło :)

Inna Amerykanka narozrabiać chciała bardziej efektownie. Próbowała zwiać bez płacenia. Nie poszła na śniadanie. Nie przyszła oddać klucza i powiedzieć "do widzenia". Miała pecha. Tim dogonił ją na zewnątrz i zaproponował uiszczenie należności. Tim jest naszym nowym workaway'em. (Fantastyczny człowiek trafił do nas!) Na dodatek miał doświadczenie z niepłacącymi w swoim dawnym biznesie i bezbłędnie ocenił sytuację. Miało dziewczę pecha ;)
Jakoś bardzo pozytywnie jest ostatnio. Sami fajni ludzie przyjeżdżają. Również na Polaków nie możemy narzekać. No, może poza jednym wyjątkiem. Zatrzymał się u nas Tomek, który zjechał do Gdańska po ROCZNEJ podróży po Azji. Jak tu nie "nienawidzić" człowieka :) Bardzo pozytywna postać i fajnie, że wybrał właśnie nasz hostel.

Tomek rządzi!
Jeszcze jeden azjatycki akcent. Przyjechał do nas Tajwańczyk Chen. Papas czytając rezerwację ustalił, że będzie to koreańska dziewczyna. Nawet Papas myli się w azjatyckich klimatach. Chen ujął nas ogromną determinacją w próbie nauczenia się jednego zdania po polsku. Niezły był :) Przy okazji przysłuchał się, jak rozmawiałam po rosyjsku i stwierdził, że jego chińskie uszy nie słyszą żadnej różnicy między językiem polskim i rosyjskim. Tylko intonacja jest inna i język polski brzmi jak...włoski. O mamma mia!!!


Chen - nie wygląda na koreańską dziewczynę :)
Hiszpański temperament
Akcent mołdawski
Hiszpańskie urodziny
 

niedziela, 17 kwietnia 2016

Szybka Kolej Miejska

Sezon gankowy wystartował w ubiegłym tygodniu. Teraz również sezon ogrodowy możemy ogłosić za otwarty! Co roku czekamy, aż zima pójdzie sobie precz i za każdym razem sprawia nam wielką radość przygotowywanie naszego ogrodu do nowego życia. Roślinki są jeszcze dosyć nieśmiałe, ale wiemy, że to kwestia krótkiego czasu, kiedy ogród i cały hostel zaczną żyć pełną parą.



My cieszymy się coraz przyjemniejszą pogodą, a nasza Malezyjka chodziła w grubej czapie i narzekała na arktyczne chłody. Szkoda, że zawitała do na zimą. Chyba nie wychodziłaby z hostelu.



Póki co, nie jest to "high season", ale tradycyjnie nie narzekamy na brak interesujących historii.
Jedną z nich opowiedział młody człowiek mieszkający na stałe poza granicami Polski. Początki miał ciężkie. Najpierw ciężka praca przy szparagach. Potem przy ogórkach. Tam stanie wiele godzin w wodzie, aż do rezultatu w postaci powykręcanych stawów i konieczności rezygnacji z pracy. Na koniec rozpacz. Praca na obczyźnie, długi do spłacenia i wszystko pod górę. Młody człowiek poszedł do kościoła, żeby pomodlić się i poszukać nadziei. Popłakało mu się trochę. Pewna pani zainteresowała się jego osobą. Zaproponowała nocleg. Pomogła znaleźć pracę. W owej pracy miał zadanie nie zdradzić się brakiem znajomości lokalnego języka. Udawało się przez pół roku! Wydało się, ale teraz młody człowiek ułożył sobie życie na obczyźnie. Bądźmy sobie życzliwi! Fajnie, kiedy człowiek pomoże człowiekowi :)
Nie chce nam pomagać Szybka Kolej Miejska. Pisałam jakiś czas temu o przygodzie naszych Gości, korzystających z kolejki miejskiej (http://hostelik.blogspot.com/2016/03/cos-tu-smierdzi.html). Napisaliśmy skargę w imieniu Gości. Firma odpisała nam po TRZECH TYGODNIACH. Poinformowano nas, że w ciągu TRZECH MIESIĘCY ustosunkują się do skargi. Ręce opadają. Jeżeli mamy do czynienia z przebierańcami, przez trzy miesiące będą kroić ludzi, a SKM potrzebuje aż tyle czasu, żeby sprawdzić, co się dzieje. NO COMMENT!

niedziela, 10 kwietnia 2016

Sezon gankowy wystartował.

 
 
Miniony tydzień rozpoczął się awarią. Rano chciałam otworzyć główne drzwi, ale one nie posłuchały mnie. Poszarpałam się trochę z kluczem, ale przegrałam. Zadzwoniłam do naszej pralni, żeby ktoś przyjechał na ratunek i spróbował uwolnić nas od zewnątrz. Nasza pralnia mieści się bardzo bliziutko i w oka mgnieniu pojawił się kandydat na wybawcę. Niestety, i on nie dał rady. Zaczęłam szukać w internecie jakiejś firmy otwierającej drzwi awaryjnie i po trzecim telefonie znalazłam. Pan przyjechał dosyć szybko. Pogmerał kilka minut i uwolnił mnie dwie dziewczyny z Hongkongu. Im to się nawet podobała ta przygoda i fakt, że są jak w więzieniu. Mieliśmy szczęście, że na tą przygodę trafiły dziewczyny wyluzowane i .... nie śpieszące się na samolot.
 
 
 
Pan zaśpiewał za uwolnienie 307,50. Dodatkowo zasugerował konieczność wymiany zamka w cenie 300zł za wkładkę i 250zł wymiana. Pogięło go?!!! Powiedziałam, że nie mam takiej gotówki przy sobie. Powiedział, że może przyjechać, jak będę miała, ale doliczy za dojazd. Nie spotkałam się z taką pazernością! Zadzwoniłam do ślusarza z Gdyni. Przyjechał, zrobił i skasował 380zł, a za dojazd nic nie doliczał, chociaż miał dużo dalej niż pierwszy fachowiec. Kolejny raz mam dowód na to, jak bardzo trzeba być ostrożnym z fachowcami.
Drzwi działają teraz doskonale i coraz częściej są w ruchu. Dodając do tego fakt, że Grzesiu "Mordka" z Papasem i Kiciusiem zainaugurowali sezon gankowy - widać, że hostel budzi się ze snu zimowego.
Coraz więcej Gości. Ostatnio odwiedzili nas dwaj młodzieńcy z Nowej Zelandii. Są w podróży od roku! Jak ja im zazdroszczę! 
 
 
 
Często obserwujemy zabawne zjawisko, jak Goście w swoich podróżach depczą sobie po piętach. Ostatnio, gościliśmy Anglika, który na Gdańsku kończył swoją polska podróż. Zapytał nas, kto przyjedzie w najbliższym czasie. Powiedziałam, że dwie Meksykanki. Stwierdził, że na pewno je zna, bo cały czas się z jakimiś dwiema Meksykankami spotykał. Jechały dokładnie tą samą trasą i zatrzymywały się w tych samych hostelach. I miał rację! Okazało się, że Meksykanki to TE Meksykanki. Taka sytuacja nie wystąpiła po raz pierwszy. Fajnie jest patrzeć na miny Gości, którzy ZNOWU się spotykają.
 


 


 

niedziela, 3 kwietnia 2016

Wieczór kawalerski

Wieczór kawalerski jest zmorą wszystkich hosteli. Dlatego też nie akceptujemy takich zdarzeń w Hostelu Mamas&Papas.
Tym razem złamaliśmy nasze zasady. Zadzwonił Marcin, który bywał już u nas wcześniej. Uczciwie przyznał się, że chciałby zatrzymać się w ramach wieczoru kawalerskiego. Marcina bardzo lubimy, więc zgodziliśmy się.
Panowie zaprzeczyli swoim zachowaniem wszystkim stereotypom związanym z obchodami wieczorów kawalerskich. Przyjechała grupa przesympatycznych, wesołych, kulturalnych, młodych ludzi z Polski. Nie zdemolowali hostelu. Nie zarzygali łazienek. Nie prowokowali swoim zachowaniem do wzywania policji. Świetnie się bawili się, a i my przy okazji mieliśmy śmiechu co niemiara. Było to dla nas bardzo fajne doświadczenie. Wieczór kawalerski, Polacy i żadnych negatywnych wspomnień.




Hitem wieczoru było przebranie głównego kawalera w tekturową zbroję. Rycerz prezentował się przednie, a my podziwialiśmy jego kolegów za kreatywność i pracowitość, którą włożyli w przygotowanie zbroi.


 
 




Słońce wyłazi coraz śmielej i niebawem spodziewamy się kolejnego wesołego sezonu w Hostelu Mamas&Papas.