Zaczynamy nabierać tempa. Mamy wielkie szczęście przyciągać głównie fajnych ludzi. Niestety, fajnym ludziom zdarzają się w Gdańsku niefajne przygody. Nie mamy na nic wpływu, ale zawsze przejmujemy się przykrościami, które czasami spotykają naszych Gości.
Ostatnio byli u nas dwaj przybysze ze Szwecji. Różnica wieku między nimi była dosyć duża, ale to przecież nie jest ważne. Mieszkają niedaleko od siebie. Starszy z nich ma dzieci bardziej wiekowe od swojego kompana, ale nie przeszkadza im to w przyjaźni. Tylko młodszy -Simon- mówił po angielsku i opowiadał nam, jak to jego przyjaciel kazał przysiąc, że nie będą się rozdzielali w Gdańsku, żeby nie utrudniać pobytu temu starszemu. (Był Bośniakiem od wielu lat mieszkającym w Szwecji. W Bośni za jego czasów nie nauczano angielskiego w szkołach.) Młody przejął się rolą, ale coś nie wyszło.
Wyszli do miasta razem, ale około 22 wrócił tylko angielskojęzyczny. Powiedział, że się pogubili i miał nadzieję, że spotka kumpla w hostelu. Nie spotkał.... Chwilę pogadaliśmy. Opowiedział nam historię, kiedy w podobny sposób miał być oparciem dla swojej mamy na wycieczce do Indii. Mama też nie mówi po angielsku i pojechała po złożeniu przysięgi przez Simona, że ten będzie zawsze obok i wesprze ją językowo w razie potrzeby. Mama, prawdopodobnie fajna, otwarta babka (jak jej synek) już na początku zaprzyjaźniła się z lokalną sprzedawczynią odzieży. Poszła do nowej koleżanki i nie było jej pół godziny. Następnego dnia zniknęła na dwie godziny. Jakoś dawała radę bez językowej pomocy syna. Kolejnego dnia zniknęła na ...osiem godzin. Simon denerwował się. Mama przepadła. Bez języka, w obcym kraju! Coś się musiało stać! Chciał dzwonić na policję. Na szczęście mama pojawiła się. Opowiedziała, że poszła do swojej hinduskiej koleżanki w odwiedziny na kawę. Ta zabrała ją później na obiad do siostry. Potem przemieściły się do koleżanki na deser. Potem jeszcze gdzieś i tak zleciało osiem godzin. Wyszło na to, że wcale nie potrzebowała asysty syna. Jak człowiek chce i ma otwarte serce, da sobie radę i jest w stanie porozumieć się wszędzie.
Ta dygresja o mamie Simona jest nie bez przyczyny. Wrócił dość wcześnie i prowadził z nami długą pogawędkę. Opowiadał m.in. o mamie. Wyglądał na człowieka w niezłej formie. Dlatego zdziwiliśmy się, kiedy wkrótce z jego pokoju zaczęły dobiegać odgłosy torsji. Absolutnie nie spodziewaliśmy się, że jest w tak kiepskim stanie!
Następnego dnia okazało się, że był w klubie Obsession na Długim Targu. Na 100% coś mu dosypali do drinka. Stąd ten niefajny stan. Temat w Gdańsku jest znany. Bezczelnie naciągają obcokrajowców. Niby prokuratura coś bada, niby ich obserwują, ale ciągle w serwisach pojawiają się doniesienia o kolejnych poszkodowanych.
Na koniec okazało się, że Simona nie okradli, bo chyba nie było z czego. Za to jego kolega zorientował się przed wyjazdem, że obciążyli jego kartę na 5300 EURO!!! Był załamany, ale nie miał czasu pójść na policję, bo odlatywali do Szwecji.
Orientuje się może ktoś, czy może zawiadomić o popełnieniu przestępstwa naszą policję za pośrednictwem policji szwedzkiej?
Panowie do końca mieli pecha. Spóźnili się na samolot, bo telefon Simona wyświetlał nieprawidłowo nasz polski czas. Musieli kupić nowe bilety po cenach z dnia na dzień. Nie będą dobrze wspominać naszego kraju. Nawet się nie dziwimy.
Dziewczyny z Holandii pokazały niesamowitą energię. Każdemu takiej życzymy. |
Egzotyczni przybysze z Indii. |
Brak słów! Fantastyczne polskie dziewczyny. Ania (po prawej) urodziła sie w Kanadzie, ale i tak jest nasza :) |
Andrew - kolejny wulkan pozytywnej energii! Jego śmiech rozjaśnia nasz hostel każdego dnia. |
Chienyu z Tajwanu - ciągle w drodze. |